Trzy siostry z Buenos Aires
"Powrót do domu" ("Abrir puertas y ventanas"), reż. Milagros Mumenthaler, Argentyna, Szwajcaria 2011, dystrybutor AP Manana, premiera kinowa 6 stycznia 2012 roku.
Abrir puertas y ventanas, czyli Otworzyć drzwi i okna. Oryginalny tytuł debiutu Milagros Mumenthaler "Powrót do domu", nagrodzonego Złotym Lampartem na festiwalu w Locarno, najlepiej oddaje atmosferę opowieści o trzech siostrach. W zagraconym domu, wśród pełnych wspomnień przedmiotów, powoli piętrzą się kolejno ujawniane rodzinne żale.
Akcja "Powrotu do domu" ograniczona jest do dużego, starego domu w Buenos Aires, w którym po śmierci babci mieszkają trzy młode siostry. Najstarsza Marina, pilna studentka, stara się opiekować domem i rodzeństwem, marzy o miłości, podkochuje się w sąsiedzie, któremu wynajmują pokój. Jej racjonalizm wynika nie tyle z życiowej konieczności, co raczej z lęku przed spontanicznym spełnieniem swoich pragnień. Tak jak robi to najmłodsza Violeta, z pozoru najspokojniejsza, która z całej trójki zdecyduje się odmienić swój los i rozwijać pasję - śpiew. W końcu, jest i zbuntowana nastoletnia Sofia, niepotrafiąca porozumieć się z najstarszą Mariną. Podejrzewa nawet, że siostra została tak naprawdę adoptowana, bo zbyt różni się od reszty.
Psychologiczne napięcie Mumenthaler buduje w milczeniu lub przy małej ilości dialogów czy gestów. Historia rozpoczyna się pod koniec upalnego lata i owa ociężałość z początku wydaje się wiązać z temperaturą. Symbolizuje jednak niechęć wobec tak potrzebnego dla każdej z młodych kobiet przegadania problemów, zadawnionych konfliktów i poczuciem osamotnienia. Ich dom staje się miejscem nieobecności. Brakuje zmarłej babci. Wśród pozostawionych przez nią przedmiotów - bibelotów, zabytkowych mebli, z żartobliwie wykorzystywanym przez reżyserkę motywem łóżka do masażu - poruszają się bez celu bohaterki. Stopniowo ujawniają się ich relacje wobec zmarłej.
Najbardziej symptomatyczna wydaje się jednak nieobecność rodziców, która pozostawiona zostaje bez wyjaśnienia. Przedmioty po nich mieści zamykany na kłódkę garaż, do którego każda z sióstr chodzi jak do magicznego wehikułu w czasie, który pozwoli zrozumieć. Tylko co? Siebie? Decyzje dorosłych?
Czas akcji filmu Mumenthaler wyklucza raczej polityczne podteksty, choć te mimowolnie się narzucają. Pamięć o czasach dyktatury, znikających bez wieści ludziach, przymusowych ucieczkach z kraju i pokoleniu wychowanym przez babcie pod nieobecność rodziców. Takie skojarzenia, jak przyznawała reżyserka w wywiadach, często przychodziły do głowy widzom w Europie, ona sama ich nie neguje, bo otwierają one kolejne pola interpretacyjne.
A owe niedopowiedzenia stają się główną zasadą rządzącą światem "Powrotu do domu", w którym tylko z pozoru nic się nie dzieje. Piętrzące się poczucie emocjonalnego zaduchu, Mumenthaler doprowadza do, wydaje się, szczęśliwego finału. Nieustannie otwierane drzwi i okna nie pozwolą na przewietrzenie rodzinnego mauzoleum. Konieczne będą drastyczniejsze kroki.
Poddając się atmosferze, jaką proponuje w swoim debiucie Mumenthaler, można zapomnieć o drobnych potknięciach, a niekiedy o zbyt dużym nagromadzeniu niedopowiedzeń, które gubią wyrazistość poszczególnych bohaterek i zasadność ich późniejszych decyzji. Z pewnością godną podziwu są dojrzałość i wyczucie, z jaką reżyserka operuje czasem, długimi ujęciami i tempem historii. Myśląc o nowym kinie argentyńskim, warto zapamiętać nazwisko Mumenthaler, bo jeszcze o niej usłyszmy. Przynajmniej mam taką nadzieję.
6/10
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!