"Trzej muszkieterowie: D’Artagnan": Jeden za wszystkich... [recenzja]

Romain Duris, François Civil i Pio Marmaï w filmie "Trzej muszkieterowie: D'Artagnan" /materiały prasowe

... wszyscy za jednego. Ta sentencja, jak mało która, kojarzyć mi się zawsze będzie z Wielkanocą. I nie chodzi wcale o solidarne rodzinne objadanie się przy świątecznym stole, a o inną, ważną tradycję. Wielu wielkanocny seans utożsamiało będzie co prawda ze "Znachorem" (1981) Jerzego Hoffmana, ja natomiast z adaptacją prozy Aleksandra Dumasa, której na początku lat 70. podjął się brytyjski reżyser Richard Lester. Przygody Atosa, Portosa, Aramisa i D’Artagnana rozpalały młody umysł, przekonany po latach, że świętości się nie rusza. Czy aby na pewno?

"Trzej muszkieterowie: D’Artagnan" - takiego filmu dawno nie było

Wychodząc z tego założenia, odpowiedzialny za najnowszą ekranizację jednej z najpopularniejszych powieści płaszcza i szpady Martin Bourboulon stałby na straconej pozycji. Podobnie zresztą jak wielu innych twórców, bo przygody francuskich muszkieterów - jak udowadnia historia kina - to wyjątkowo wdzięczny materiał dla filmowego medium. Ale także świetna okazja do tego, by naciągnąć producentów na pokaźny budżet, który zapewni należytą oprawę, a także zebrać na planie całą rzeszę gwiazd. Tak było u Lestera, bo na ekranie mogliśmy podziwiać: Michaela Yorka, Richarda Chamberlaina, Olivera Reeda, Charltona Hestona, Faye Dunaway czy Raquel Welch. Podobnie jest i tym razem. Co tu dużo mówić, proza Dumasa skrojona jest pod wielkie, spektakularne widowiska.

Reklama

Martin Bourboulon, skądinąd stosunkowo mało doświadczony twórca jak na produkcję takiego kalibru, na szczęście zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Bo nie ma co ukrywać, że pod względem skali jego "Trzej muszkieterowie: D’Artagnan" to przedsięwzięcie, jakiego we francuskim kinie dawno nie było. Począwszy od samego metrażu, gdyż całość podzielona będzie na dwie części. Domknięciem opisywanego tu "D’Artagnana" będą "Trzej muszkieterowie: Milady", których spodziewać się możemy w niedalekiej przyszłości.

Trudno przypomnieć mi sobie też inny film, potrafiący zgromadzić w obsadzie tyle gwiazd francuskiego (i nie tylko) kina. Nieco zawstydzony musiał czuć się najmniej znany z tego towarzystwa François Civil, wcielający się w tytułowego D’Artagnana, bo u swojego boku miał Vincenta Cassela (Atos) czy Romaina Durisa (Aramis), a w drugoplanowe role wcielili się m.in.: Eva Green (Milady de Winter), Louis Garrel (król Ludwik XIII), Vicky Krieps (Anna Austriaczka) czy Lyna Khoudri (Konstancja Bonacieux).

Rasowe historyczne kino przygodowe

To tylko pokazuje, jak nabożny stosunek Francuzi mają nie tylko do swojego języka, ale i kultury, w tym przypadku prozy Dumasa, opowiadającej o szeregu intryg na dworze króla Ludwika XIII w realiach siedemnastowiecznej Francji, a szerzej - o losach tej części Europy. Jest tu zatem miejsce na polityczne spiski, zakazane romanse, efektowne pojedynki, odwagę, brawurę, przyjaźń, ale i stawanie się mężczyzną. Wszystko to, z czym kojarzyć się może rasowe historyczne kino przygodowe. Świetna okazja do wykazania się dla scenografów, dekoratorów wnętrz, kostiumografów, ale również scenarzystów.

Jest tu także spora przestrzeń na poczucie humoru, związane głównie z postacią D’Artagnana, nieokrzesanego Gaskończyka, któremu zamarzyło się wstąpienie do królewskich muszkieterów, a przez swą ujmującą niefrasobliwość zginąć mógł już pierwszego dnia. I to trzykrotnie. Muszę jednak przyznać, że w tych aspektach adaptacja Lestera bije na głowę film Bourboulona. Brytyjczyk znacznie bardziej przyłożył się też do psychologicznego rysu swoich bohaterów, co być może związane było ze znacznie mniejszymi możliwościami, na jakie w latach 70. pozwalała technika.

Francuska superprodukcja jest za to szalenie efektowna. Momentami może wręcz zakręcić się w głowie od nadmiaru wrażeń. To chyba też znak czasów, obrazując to, czego widzowie oczekują dzisiaj od wielkich widowisk. Porywająca strona wizualna oraz szereg efektów specjalnych kosztem upraszczania psychologii. Coś za coś. I choć mnie nie do końca ten trend musi się podobać, trudno nie docenić sytuacji, w której towarzysząca mi podczas projekcji spora grupa szóstoklasistów, dająca się solidnie we znaki nauczycielce przed seansem, była tak skupiona na filmie, że pozwoliła na te dwie godziny o sobie zapomnieć. To ważny egzamin, którzy twórcy "D’Artagnana" zdali co najmniej dobrze. Młodsi chłopcy i dziewczęta byli zadowoleni. Ci starsi zresztą też.

7/10

"Trzej muszkieterowie: D’Artagnan", reż. Martin Bourboulon, Francja 2023, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 12 maja 2023 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Trzej muszkieterowie: d’Artagnan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy