"Tori i Lokita": Jaś i Małgosia wśród dragów [recenzja]

Kadr z filmu "Tori i Lokita" /© materiały dystrybutora /materiały prasowe

Kino braci Dardenne kusi epitetami. Filmy Jean-Piere'a i Luca Dardennów, jakkolwiek różnorodne, dobrze sprawdzają się wspomagane wygodnymi łatkami. Kino uwrażliwione klasowo, filmy o prostych ludziach, upominające się o ich godność. I w zasadzie wszystko się zgadza, zawsze wszystko się zgadza. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Ten diabeł nazywa się świat. Świat, w jakim przyszło nam żyć. Lepszego nie będzie.

"Tori i Lokita": Ona jest nastolatką, on jeszcze chłopcem

Czego wymagać od twórców z tak ogromnym dorobkiem; twórców, którzy w gruncie rzeczy nigdy nie zawiedli, a przynajmniej nie nakręcili rzeczy poniżej ich wartości i pozycji? Bracia Dardenne solidnie pracują na własną markę. Markę o tyle ważną, że są jednymi z najbardziej wpływowych twórców na świecie. Nie mam nawet na myśli listy nagród (dwie Złote Palmy) czy ich znaczenia w branży filmowej (wolą raczej być w cieniu), ale o inspirację, jaką wywierali i wywierają nadal na najmłodsze i starsze pokolenie reżyserów europejskich i światowych. Zaryzykuję stwierdzenie, że bez Dardennów współczesne kino wyglądałoby inaczej.

Reklama

Jak na tym tle wygląda film najnowszy, "Tori i Lokita"? Solidnie. I nie jest to oczywiście największy komplement. Nie o solidność wszak toczy się gra braci Dardenne, a o emocje, uczucia, wspólnotę przeżywania.

Para młodych uciekinierów. Ona jest już nastolatką, on chłopcem, który musi szybko dorosnąć, bo doprawdy nie ma innego wyjścia. Znaleźli się w Belgii sami, bez rodziców, a skoro są sami, odnaleźli się jakoś na tej wyjątkowo nieprzyjaznej i wyjątkowo mało przyjaźnie sportretowanej ziemi, są niejako skazani na siebie. Samotność dzielona przez połowę.

Od początku nie bardzo się im układa. Wymyślają na poczekaniu bajkę, że są rodzeństwem, mało kto w tę bajkę wierzy, na czele z ponurymi urzędnikami. Tori i Lokita szukają planu B. Nie wiedzą, bo być może nikt im nie powiedział, że można by próbować szukać celu w życiu gdzie indziej, z innymi, inaczej. Lokita sprzedaje dragi, staje się dilerką, w końcu trafia do nielegalnej hodowli narkotyków, przypominającej więzienie lub bardzo ponurą piwnicę. Nie ma stamtąd wyjścia. Mała norka, telewizor, jakieś szmaty, uderzająca w nozdrza, pobudzająca woń. I życie nastolatki,  które powinno wyglądać inaczej. W domu, nie w piwnicy. Z mamą i z tatą, nie z dragami. Tori w tym świecie, w tej rzeczywistości, jawi się jako przybysz z duchowego świata nadziei. Że nie można człowiekowi odebrać absolutnie wszystkiego, a na końcu wielkich oczekiwań można otrzymać małe wystraszone oczka przyszywanego brata: oczy dobra, oddania, współistnienia. Tak właśnie Tori patrzy na Lokitę. I ona to wie. Jaś i Małgosia wśród dragów.

"Tori i Lokita": Za dużo konceptu, za mało życia

Brzmi to wszystko wiarygodnie i udanie wpisuje się w strategię artystyczną braci Dardenne. Film był zresztą w konkursie głównym w Cannes, bywał chwalony, może i zasłużenie. "Tori i Lokita" stają się bowiem elementem wielkiego artystycznego eksperymentu, jakim jest kino braci Dardenne. "Rosetta", "Dziecko", "Chłopiec na rowerze", "Dwa dni, jedna noc". Mogą nazywać się Tori, Lokita, mogą Rosetta albo Sandra, mogą mieć kilkanaście albo trzydzieści parę lat, a jednak to wciąż ci sami bohaterowie. Zawsze w kinie Dardennów mamy wielką sprawę, z którą borykają się mniejsi ludzie. Ludzie, których ta sprawa przerasta. Życie przerasta.

W "Torim i Lokicie" jest niby podobnie, a jednak oglądając film, czułem dziwny dystans. Obserwowałem, ale nie współodczuwałem, patrzyłem na bolesne losy dziewczynki i chłopca bez otulającego ciepłem happy endu, z zaciekawieniem, ale bez wzruszenia. Być może z winy apatycznych odtwórców tytułowych ról, nie udało mi się tym razem mocniej wejść do ich świata, zrozumieć i współczuć. Zbyt wiele cech charakteru Lokity wydawało się obciążających ją, a nie okrutnych z założenia Belgów. Za dużo jest w tym filmie konceptu, za mało życia, a przecież życie, podpatrywane z dokumentalną czułością życie bohaterów, zachwycało zawsze u Dardennów najbardziej. Nie koncept, a życie. W "Tori i Lokicie" tego życia nie udało mi się odnaleźć.

6/10

"Tori i Lokita", reż. Jean-Piere i Luc Dardenne, Francja, Belgia 2022, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 9 czerwca 2023 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama