"Tonia": Ile nurtuje pytań kota? [recenzja]

Adam Bobik i Marianna Ame w filmie "Tonia" /materiały prasowe

"Dlaczego drzewa ukrywają korzenie swoich doskonałości?", "Dlaczego liście, gdy poczują, że żółkną, to śmierć wybierają"?, "Ile nurtuje pytań kota?". "Księga pytań" Pabla Nerudy w tłumaczeniu Filipa Łobodzińskiego, to pytania najprostsze, przez co najtrudniejsze. Neruda w ostatnim dziele, pisanym zresztą przez całe życie, nie chce niczego wiedzieć na pewno, woli pytać. Jak dziecko, jak motyl. Podobny cel przyświecał Marcinowi Bortkiewiczowi: w drugim pełnometrażowym filmie, "Toni", pyta wprost o dzieciństwo. Tragedię i piękno dorastania.

"Tonia": To nie jest tylko film o dorastaniu

Nie dajmy się zwieść pozorom. "Tonia" nie jest wyłącznie idylliczną przypowiastką o dorastaniu. W tym filmie melancholia staje się składową rozgrzeszenia win, przebaczania sobie i światu za dzieciństwo, które bardzo chciało być sielanką, ale sielanką nie było.

Tytułowa Tonia - w tej roli córka reżysera, Marianna Ame - ma jedenaście lat, ale bagaż doświadczeń dorosłego człowieka. Nie tak to powinno wyglądać, nie na taką rodzinę przyjmuje się zamówienie w szkole, wśród rówieśników, w sentymentalnych dziecinnych bajeczkach. Matki w domu nie ma wcale, mama umarła, a "Tatko" (Adam Bobik), chociaż kocha i szlocha, do ideałów nie należy. Był kiedyś taki program w telewizji, "Wódko pozwól żyć" - jemu najwyraźniej pozwala. Jest jeszcze zdroworozsądkowa babcia Wandeczka - kolejna bardzo dobra rola Małgorzaty Zajączkowskiej w filmie Bortkiewicza, po pamiętnej Norze Sendler w "Nocy Walpurgi" - chce wysłać "Tatkę" do pracy we Włoszech, Tonia nie chce zostać sama, zaczyna działać.

Reklama

"Kogo właściwie mógłbym spytać, po co przyszedłem na ten świat?". Kolejne pytanie z "Księgi" Nerudy ma w "Toni" znaczenie fundamentalne. Nie odpowiadamy za grzechy rodziców, dziadków, przodków, a jednak bywamy beneficjentami nałogów, opresji, miłości także. I nie ma kogo zapytać o to, co naprawdę się wydarzyło. Dlaczego ja, dlaczego tutaj, dlaczego w taki sposób. Tonia stara się wszystko racjonalizować. Trochę jeszcze z niej dziecko, a trochę kobieta, "stara malutka". Załatwia, dopytuje, reaguje.

Chybotliwa, nie zawsze upilnowana formalnie, tonacja filmu: raz jest zabawnie, raz dojmująco smutno, wgląda jak trajektoria wnętrza Toni: dziecka, które otrzymało w darze zbyt wiele bodźców. Może wykorzystać je tak, albo inaczej. Pokochać albo odrzucić.

"Tonia": Zaklinanie dzieciństwa

To również opowieść o miłości rodzica i dziecka, ojca i córki. Bortkiewicz nie sentymentalizuje tego uczucia. Nie stworzył kolejnej bajeczki o dobrym tacie, grzecznej córeczce i poczciwej babuni. Przeciwnie, w "Toni" bohaterowie uginają się od ciężaru wspomnień, od piekła przyzwyczajeń i trosk. Ojciec, chociaż kocha córkę naprawdę, zmaga się z demonami, które raz są górą, innym razem wydają się odpuszczać. Podobnie postać Toni: to nie jest liryczna panienka z Makuszyńskiego, "panna z mokrą głową". Tonia, wesoła przecież i ruchliwa, jest też dziewczynką w stuporze, nie zyskującą jednoznacznej sympatii. Ma dopiero jedenaście lat, a wiemy już, że to będzie proces, który zajmie całe lata. Najtrudniej uwolnić się od spraw, od których - przy sprzyjających okolicznościach - wcale nie musielibyśmy się uwalniać.

"Tonia" jest przy tym filmem - znakiem zapytania. Z reguły nie zastanawiamy się nad tym, kto jest adresatem filmu. Oglądamy, decydujemy się oglądać, to załatwia problem. Przy "Toni" jednak tego rodzaju dylematy wydają się silniejsze niż w wielu innych tytułach. Nie jest to bowiem film dla dzieci, chociaż otoczka i forma wydają się to znamionować. Za dużo łez, depresji, trudnych tematów, żeby rówieśnicy Toni mogli przez to przejść bez szwanku. A więc dorośli. O dziecku dla dorosłych. Nic nowego w końcu, takie filmy od lat kręci u nas ze zmiennym powodzeniem Dorota Kędzierzawska. Tyle, że "Tonia" nie jest filmem o problemie dziecka, nie wyłącznie o tym. To bajka dla dorosłych, pokazana z perspektywy dziecka wytracającego dziecinność (najtrudniejszy do sfotografowania okres w życiu). Dziewczynka, zapowiedź kobiety. I świat, jeszcze kolorowy i integralny - efektowne zdjęcia Andrzeja Wojciechowskiego - ale już przysypany pyłem, kolorystycznie jesienny i przejrzały.

"Tonia" w najgłębszej warstwie jest zatem zaklinaniem dzieciństwa, czasu, który - bardzo byśmy tego chcieli - powinien być najpiękniejszym, najważniejszym okresem w życiu, jest jednak często inaczej. Kino staje się orężem w mitologizowaniu tego czasu, jest także - to właśnie przykład "Toni"  - podróżą do smutku tamtego momentu, po to, żeby odnaleźć w nim radości.

"Mógłbym zapytać moją książkę, czy właśnie ja ją napisałem?" - pyta Neruda w "Księdze...". Tonia odpowiedziałaby: Tak, to ja. Moja historia, moja książka, mój film. Zróbcie z tym, co chcecie.

7/10 

"Tonia", reż. Marcin Bortkiewicz, Polska 2023, dystrybucja: TVP, premiera kinowa: 12 maja 2023 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tonia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama