"Tanna" [recenzja]: Romeo i Julia z Oceanii
Przenieść jedną z najsłynniejszych historii miłosnych na małą wysepkę na południowym Pacyfiku. Oprzeć ją na faktach. Zaangażować lokalną społeczność. W rezultacie powstanie film niezwykły - opowieść nie tyle o zakazanej miłości, co o ginącej kulturze.
"Tanna" to koprodukcja między Australią a Vanuatu. Bentley Dean, dokumentalista znany z filmu "Kontakt" (o grupie Aborygenów zamieszkujących Wielką Pustynię Piaszczystą, którzy do końca lat 60. nie spotkali nigdy Europejczyków) oraz Martin Butler postawili wykorzystać szekspirowski motyw, by opowiedzieć o autentycznych wydarzeniach z lat 80. XX wieku.
Na małej wulkanicznej wyspie Tanna zamieszkują plemiona, kierujące się kastom - systemem praw i wierzeń. Dzięki aranżowanym przez wodzów małżeństwom utrzymuje się pokój między sąsiadującymi ze sobą plemionami. Miłość pewnej pary młodych zmusi jednak starszyznę do weryfikacji kastom.
Film Deana i Butlera w swym założeniu przypomina "Dziesięć czółen" Rolfa de Heera. Zresztą filmowcy zabrali kopię filmu na wyspę, by pokazać go swoim potencjalnym aktorom. "Tanna" w całości powstała na wyspie, wśród żyjących tam plemion, w wiosce Yakel. Społeczności tam żyjące mieszkają w gęstych lasach tropikalnych, w górach, koło wciąż aktywnego wulkanu. Są jednymi z ostatnich tradycyjnie żyjących plemion na ziemi, opierając się wpływom europejskim i chrześcijańskim.
Zanim przybyli do nich Dean i Butler, przyszli aktorzy w "Tanna" nie oglądali nigdy filmu i nie widzieli nigdy kamery, co nie przeszkodziło im zagrać tak naturalnie, jakby na planie filmowym spędzili pół życia. Filmowcy żyli wśród ludzi z Tanna siedem miesięcy, słuchali opowieści, obserwowali ceremonie i zwyczaje. W końcu wspólnie ze społecznością Yakel nakręcili swój film.
Oceania od początków istnienia kina fascynowała filmowców, by wspomnieć "Moanę" Roberta Flaherty’ego z 1926 roku czy o kilka lat późniejsze "Tabu" F.W. Murnaua. "Tanna" z pewnością wpisuje się w trend egzotycznego, fabularyzowanego dokumentu. Deanowi i Butlerowi udało się jednak wyjść poza tanią egzotykę.
Owszem, zdjęcia Deana oddają piękno wyspy, ale kreują też rodzaj magii, zwłaszcza w scenach rozgrywających się wokół wulkanu z bulgocącą lawą. Jest w nich odrobinę europejskiej, romantycznej tęsknoty za tradycyjnymi kulturami i wierzeniami, ale z poszanowaniem odrębności żyjących w odległych zakątkach ziemi społeczeństw oraz ich prawa do ewolucji i zmian.
I tym tak naprawdę jest "Tanna" - próbą uchwycenia kultury, wierzeń, tradycji, które oparły się globalizacji, choć mimo wszystko muszą się zmienić, by przetrwać. Próbą udaną, niepozbawioną chwilami romantycznych tonów, lecz mimo wszystko szczerą i wartą zobaczenia.
8/10
"Tanna", reż. Martin Butler i Bentley Dean, Vanuatu, Australia 2015, dystrybutor: Solopa, premiera kinowa: 1 września 2017 roku.