Reklama

"Tango libre": Romans prawie niemożliwy

"Tango libre" w reżyserii Frederica Fonteyne'a to laureat tegorocznego Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Obraz jest ostatnią częścią trylogii o miłości i kobietach.

Dwa wcześniejsze filmy francuskiego reżysera: "An Affair of Love" (1999) i "Żona Gillesa" (2004) nie były dystrybuowane w Polsce. Gdyby nie wygrana "Tango Libre" na WFF, film prawdopodobnie nigdy nie zostałby wprowadzony do polskich kin.

Tango w filmie Fonteyne'a to dość przewidywalna metafora miłosnych relacji, które polegają na ciągłych kompromisach, przepychankach i niedopowiedzeniach. Związki głównych bohaterów "Tango libre" mają niewiele wspólnego z klasycznym modelem rodzinnym, w którym matka, ojciec i dzieci spełniają określone role. Alice (Anne Paulicevich - współautorka scenariusza) żyje z dwoma mężczyznami. Zgodnie z prawem jeden jest jej mężem, a drugi występuje w roli kochanka. Na dokładkę syn, który obu panów traktuje bardzo podobnie. Nie byłoby w tym nic "dziwnego", gdyby nie fakt, że panowie odsiadują długoletnie wyroki w więzieniu. Dominic (Jan Hammenecker) i Fernand (Sergi Lopez) mieszkają w jednej celi. Wspólnie udają się na widzenia rodzinne. Akceptują swoją sytuację, choć momentami każdy z nich chciałby się poświęcić dla dobra pozostałych.

Reklama

Ta misterna konstrukcja międzyludzka zaczyna się psuć, kiedy na horyzoncie pojawia się nieśmiały strażnik więzienny Jean-Christophe (Francois Damiens). Na terenie więzienia sytuacja jest raczej spokojna i niezmienna. Trzech panów nie wchodzi sobie w drogę. Zupełnie inaczej jest na lekcjach tanga. W końcu właśnie tam Jean-Christphe przez moment tańczy z piękną Alice.

W "Tango libre" miało być przede wszystkim tragikomicznie. Sceny nauki tańca wśród więźniów, którzy wczuwają się w gorące tango razem ze swoimi kumplami z cel kontra próby samobójcze, dramaty dzieciństwa i nieszczęśliwe zauroczenia. Lekko, ale z przesłaniem. Koniecznie na temat skomplikowanych relacji męsko-damskich. Oglądając "Tango libre" ma się nieodparte wrażenie, że film Fonteyne'a to czysta improwizacja, na którą składają się przypadkowe sceny dostosowywane do ledwie zarysowanego scenariusza. Kiedy zaczyna być choć odrobinę zabawniej, nagle tętno podnosi się maksymalnie i widz wpada w przepastną depresję jednego z panów. Subtelna historia zauroczenia szarego samotnika gaśnie równie szybko, jak się pojawia. Wszystko trwa zaledwie moment.

Aura ulotności ludzkich emocji, która prawdopodobnie była celem twórców "Tango libre", jest w stanie przytrzymać zaledwie przez chwilę. Zgadza się: nigdy nie można być niczego pewnym, zawsze trzeba pamiętać o doświadczeniach drugiej osoby. Odrobina szaleństwa w finale tej chaotycznej opowieści, w której tango mogłaby zastąpić równie dobrze "polka", wydaje się być po prostu niemożliwa. Wszystko to co było wcześniej przypomina sztuczną kreację nieudolnego literata albo wstępną wersję historii, w której kontekst może zmienić się jeszcze kilka razy.

5/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Tango libre", reż.Frédéric Fonteyne, Belgia, Francja, Luksemburg 2012, dystrybutor: HAGI, premiera kinowa: 30 listopada 2012

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niemożliwe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy