"Tajemnice lasu" [recenzja]: Wszystkie baśnie są o pragnieniu
"Shrek", "Nieustraszeni bracia Grimm", "Królewna Śnieżka i Łowca", "Czarownica" - to tylko kilka przykładów współczesnych filmów, które kompilują lub odświeżają wątki z baśni. "Tajemnice lasu" Roba Marshalla, oparte na musicalu Stephena Sondheima i Jamesa Lapine'a, wyróżniają się w tym potopie fantastycznych produkcji. To obraz inteligentny, wnikliwy - i przewrotny.
Zestawienie ze sobą kilku - znanych i nieznanych - historii pozwala na znalezienie dla nich wspólnego, uniwersalnego mianownika.
W prologu kolejni bohaterowie śpiewają o swoich celach i planach. Piekarz i jego żona (James Corden i Emily Blunt) starają się o dziecko, Kopciuszek (Anna Kendrick) chciałaby pójść na bal, Czerwony Kapturek (Lilla Crawford) wybiera się w odwiedziny do babci. Zdaje się to sugerować, że to właśnie pragnienie jest napędem baśni, paliwem dla maszyny fikcji - że bez niego wszystko stałoby w miejscu, nie wydarzyłaby się żadna historia. Małe czy duże, egoistyczne czy altruistyczne, niezmiennie prowadzi ono bohaterów ku niebezpieczeństwu - do ciemnego lasu, strefy mroku, tam, gdzie mieszkają dzikie instynkty.
To, co dzieje się w lesie, zostaje w lesie. Happy end jest jak miecz, który rozcina fabularne węzły, umieszczając bohaterów w beztroskim bezczasie, zwalniając ich z konieczności radzenia sobie z konsekwencjami swoich decyzji i ciężarem spełnionych pragnień. "Tajemnice lasu" wychodzą poza ten schemat i jest to być może najciekawszy zabieg w całym filmie.
Historia podzielona jest na dwie części, po triumfie i jego celebracji przychodzi czas na wątpliwości i kaca. Czy teraz będę szczęśliwa? - zastanawia się Kopciuszek, która dotarła na bal i znalazła tam męża. Czy będę dobrym ojcem? - martwi się piekarz, który doczekał się potomka. A to dopiero początek. Komplikacji jest coraz więcej, rzucone niegdyś kamienie wracają w postaci lawiny. To wszystko dodaje "Tajemnicom lasu" niespodziewanego ciężaru.
Mając w ręku tak gęstą historię, Marshall rezygnuje z rozbuchanej inscenizacji, nadmiaru efektów komputerowych, eksplozji barw, słowem: z wizualnego przepychu. Za scenografię służą mu przede wszystkim otulone mgłą drzewa, na tle których bohaterowie rozmawiają, śpiewają i marzą. Skąpane w odcieniach szarości i ciężkie od słów "Tajemnice lasu" są zaskakująco skromnym i mózgowym filmem - zarówno jak na baśń, jak i na musical.
Ciężar spektaklu leży na barkach aktorów, odpowiednio nadekspresyjnych, mających za towarzyszkę uważną i ruchomą kamerę. Chociaż Johnny Depp w epizodycznej roli wilka i wcielająca się w czarownicę Meryl Streep irytują manieryzmem, to cała reszta obsady spisuje się dobrze lub bardzo dobrze. Zdecydowanie najjaśniej błyszczy Blunt, na zmianę rozbawiona i zbolała - a przez to idealnie wpisująca się w tonację filmu.
7,5/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Tajemnice lasu" (Into the Woods), reż. Rob Marshall, USA 2014, dystrybutor: Disney, premiera kinowa: 13 lutego 2015 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!