​"Suspiria" [recenzja]: Mnie nie straszy

Główną rolę w "Suspirii" gra Dakota Johnson /materiały dystrybutora

Przed seansem "Suspirii" Luki Guadagnino miałem mieszane uczucia. Oryginał z 1977 roku w reżyserii Daria Argento, który udało mi się zobaczyć w kinie podczas jednego z festiwali, pozostaje w czołówce moich najbardziej intensywnych przeżyć filmowych. Także pierwsze reakcje z Wenecji, gdzie film Guadagnino miał swą premierę, zapowiadały dzieło, na które można reagować jedynie w skrajny sposób - szczerym oklaskom towarzyszyły gwizdy i buczenie. Spodziewałem się, że mogę pokochać ten film. Spodziewałem się, że go znienawidzę. Ale nigdy nie przypuszczałem, że... będę wobec niego obojętny.

Szkielet fabularny po części przypomina fabułę pierwowzoru. Susie Bannion (Dakota Johnson), utalentowana młoda tancerka z Ohio, zostaje przyjęta do prestiżowej akademii tańca w Berlinie Zachodnim. Jej przybycie poprzedza tajemnicze zniknięcie Patricii (Chloë Grace Moretz), innej baletnicy. Chociaż jej nieobecność bagatelizowana jest przez opiekunki, widzowie w mig otrzymują sygnały, że to dopiero początek dziwnych i okrutnych zdarzeń.

Zawiedzeni będą ci, którzy oczekują powtórki z filmu Argento. W przeciwieństwie do mistrza giallo, Guadagnino stawia na subtelniejsze (przynajmniej do pewnego czasu) środki wyrazu. Bijące po oczach barwy zastępuje stonowanymi kolorami, mistrzowsko zaaranżowaną kakofonię dźwięków wymienia na pojawiającą się sporadycznie muzykę Thoma Yorke’a. Twórca "Tamtych dni, tamtych nocy" nie bawi się także w kinofilię. W jego "Suspirii" znajduje się kilka odniesień do oryginału, brakuje jednak dosłownych cytatów lub oczywistości w rodzaju uwzględnienia kultowej ścieżki dźwiękowej zespołu Goblin. Decyzja ta nie może jednak stanowić zaskoczenia. Guadagnino to twórca o własnym stylu. Stworzony przez Argento szkielet traktuje więc wyłącznie jako punkt wyjścia. Do oryginalnej fabuły dopisuje zresztą kilka nowych wątków. Osadzając akcję filmu w Berlinie 1977 roku, wplata w historię działalność Frakcji Czerwonej Armii. Nowym pomysłem jest także postać psychologa Josefa Klemperera (niemal niemożliwa do poznania Tilda Swinton).

Reklama

Sporym zaskoczeniem może być za to fakt, że nowa "Suspiria"... nie straszy. Narracja jest niespieszna, a niektóre ujęcia wydłużone do bólu. Reżyser od początku bawi się z widzami w otwarte karty i nie ukrywa, że opiekunki szkoły tanecznej są w konszachtach z piekielnymi mocami. Z kolei swych aktorów prowadzi tak, by wypadli oni na jak najbardziej wypranych z emocji. Nie wypadają oni przez to nienaturalnie i wpisują się w senny klimat większości filmu. Ten spokój jest sporadycznie niszczony nagłym zbliżeniem lub przekrzywieniem kadru, później wyjętą z koszmaru zbitką montażową lub aktem okrucieństwa. Zabiegi te nigdy nie wytrącają widza z rytmu, który po jakimś czasie bardziej nuży niż tworzy jakiekolwiek napięcie.

Wydaje się, że Guadagnino chciał dzięki temu zabiegowi zintensyfikować wrażenie scen tanecznych. Dopiero podczas nich aktorzy ożywają, a na ekran powraca zmysłowość znana z poprzednich filmów włoskiego reżysera. Już pierwszy taniec Susie, trwająca zaledwie kilka kroków forma rozmowy kwalifikacyjnej, wskazuje, że to właśnie tutaj będzie tkwiła siła "Suspirii". Potwierdzenie przychodzi niedługo później, gdy w czasie próby ruchy tancerki oddziałują na jej koleżankę, wyginając nienaturalnie jej ciało i łamiąc jej kości. Pięknie zrealizowane występy taneczne także popadają jednak w nużącą rutynę, mimo ich rosnącej z występu na występ groteski. Nie zmienia tego nawet wieńcząca film długa sekwencja okrucieństwa.

Z jednej strony nuda, z drugiej - skrajna brutalność. W tle klasyk włoskiego kina grozy, w warstwę fabularną wplecione losy Niemiec lat 70. oraz mocno zaakcentowane wątki feministyczne. Przeciągnięty do granic, często popadający w pretensjonalność, zachwycający pojedynczymi ujęciami i scenami, które zebrane w całość mogą wręcz odpychać swym artyzmem. "Suspiria" to film trudny do polecenia czy odradzenia. To kolaż złożony z wielu elementów, który zapewne zachwyci wielu. Niestety, ja tylko wzruszam ramionami i przechodzę do kolejnego eksponatu.

4/10

"Suspiria", reż. Luca Guadagnino, USA, Włochy 2018, dystrybutor: Kino Świat, polska premiera: 2 listopada 2018


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Suspiria
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy