"Stracone złudzenia": To wszystko musiało go w końcu zgubić [recenzja]

Kadr z filmu "Stracone złudzenia" (2021) /materiały prasowe

Najnowszy film Xaviera Giannoli można potraktować jako wstęp do jednej z popularniejszych powieści Balzaca. Można, ale nie trzeba, bowiem film broni się jako całość - ma swój własny klimat, jak i pomysł na ukazanie literackiej historii. Dzięki temu widz nie musi zaczytywać się w książce francuskiego pisarza, aby doświadczyć (i zrozumieć) tę ponadczasową opowieść.

Wielkie nadzieje, stracone złudzenia

"Stracone złudzenia" opowiadają historię pewnego młodego człowieka, Luciena de Rubempré, który "marzył o byciu pisarzem, a został dziennikarzem". Przyjeżdża on do Paryża, aby spełniać swoje chłopięce marzenia. "Zna" swoją wartość, potrafi pisać, jest nieustannie uśmiechnięty - na pierwszy rzut oka wygląda na przyszłego człowieka sukcesu (którym przez jakiś czas będzie). Prędko okazuje się, że rzeczywistość znacznie różni się od wyobrażeń filmowego cherubinka. Podejście do życia, pochodzenie, brak wyuczonych manier, nadmierna pewność siebie, ogromne ego - te cechy będą musiały go w końcu zgubić.

Reklama

Ken Kesey w "Locie nad kukułczym gniazdem" napisał jedno niezwykle prawdziwe zdanie. Brzmi ono tak: "Człowiek traci grunt pod nogami, kiedy traci ochotę do śmiechu". Cytat ten można potraktować jako nieintencjonalne motto filmu Giannoliego (albo powieści Balzaca, w końcu to na niej bazuje francuska produkcja). Niemniej, o tym jest ten film: o momencie, w którym dickensowskie "wielkie nadzieje" zostają zaburzone przez zetknięcie się bohatera z przytłaczającą rzeczywistością. Film ukazuje moment, w którym, przez różne wydarzenia, wszystkim jest do śmiechu - ale nie protagoniście. Pozostają jedynie "stracone złudzenia" i brak gruntu pod nogami. Innymi słowy: przepaść.

Balzac (prawie) współczesny z domieszką Dickensa

Tematyka filmu silnie koresponduje z bolączkami XXI wieku, dlatego - na swój sposób - balzakowską historię, opowiadaną w filmie, można nazwać "wciąż aktualną". Giannoli konsekwentnie prowadzi nas przez historyczny moment, kiedy w Paryżu prasa zaczęła mieć jakiekolwiek znaczenie. Obserwujemy zmagania dziennikarzy, krytyków i przy okazji dowiadujemy się, jaką wartość tak naprawdę ma ich praca.

Jak się okazuje, artykuły, recenzje, opinie (pochlebne i negatywne) da się kupić - nic nie jest w pełni szczere, a wszystkie zagrania są w tamtym świecie dozwolone. Gdyby akcję filmu przenieść do czasów bardziej nam współczesnych, moglibyśmy odnieść wrażenie, że fabuła ani trochę nie trąci myszką. Czas biegnie nieubłaganie, ale ludzie w ogóle się nie zmieniają.

"Stracone złudzenia" są pewną dywagacją nad tezą, którą Dickens nakreśla sobie w "Wielkich nadziejach". To właśnie tam brytyjski pisarz udziela swojemu bohaterowi paru "lekcji życia", ucząc go przy tym pokory.

Wstęp u Balzaca zdaje się być podobny (młody człowiek przyjeżdża do wielkiego miasta, doświadczenia uformują jego przyszłą osobowość), ale francuski wieszcz nie jest "wujkiem dobrą radą", który wybacza błędy. Balzac i reżyser filmu (idący śladami mistrza) traktują swoich bohaterów jak uczestników eksperymentu, jakim jest życie; sprawdzają, ile ich marionetki są w stanie znieść. Przy okazji okazuje się, że Paryż także ma swoje brudne zakamarki, a samo miasto nie jest tak do końca idealne...

"Stracone złudzenia": Wizualna uczta

Jedna z postaci w filmie mówi, że młodzi ludzie, którzy przybywają do [ówczesnego] Paryża z prowincji, wolą skoczyć z mostu, niż [na tarczy] wrócić do swojego domu. Jak "Stracone złudzenia" pokażą, stolica Francji to miasto niewdzięczne dla młodych i ambitnych, ale też takie, które od razu uzależnia. Filmowy Paryż wprawia nas w nieustanny zachwyt: każde miejsce, które odwiedza Lucien, jest bardzo atrakcyjne. Co więcej, wnętrza paryskich budynków - od redakcji, w której pracuje główny bohater, po teatralne sale i bogate mieszkania - zapierają dech w piersiach.

Do tego dochodzą piękne twarze francuskich aktorów, które - grając kolektywnie, w jednym zespole - tworzą niebywały kinowy spektakl. Tutaj praktycznie każda postać wnosi coś do opowieści, a zatem wszyscy są równie ważni. Na ekranie zobaczymy również Xaviera Dolana (wybitny reżyser młodego pokolenia), czy samego Gérarda Depardieu.  

"Stracone złudzenia" trwają dwie i pół godziny, ale to wielki... plus tej produkcji. Kiedy po raz pierwszy odwiedzimy XIX-wieczny Paryż, to - tak jak Lucien - za wszelką cenę nie będziemy chcieli go opuścić. Pozostaje skoczyć z mostu albo... Wybór wydaje się oczywisty.

Autor: Jan Tracz

8/10

"Stracone złudzenia" (Illusions perdues), reż. Xavier Giannoli, Francja 2021, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 5 sierpnia 2022 roku.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama