Reklama

Sielanka dzieciństwa

"Miód", reż. Semih Kaplanoglu, Turcja 2010, dystrybutor AP Manana, premiera kinowa 26 listopada 2010 roku.

Najpiękniejsze dziecko

Jeszcze bardzo małe.

Najpiękniejszych dni

Nie przeżyliśmy jeszcze

I najpiękniejszych słów, które powiedzieć tobie chciałem,

Nie wymówiłem jeszcze.

Nazim Hikmet

Ten kawałek poezji napisany został przez Nazima Hikmeta, który to nomen omen nosi również nazwisko Borzęcki - po pradziadku Polaku. Taka mała ciekawostka, że poza triumfem Sobieskiego pod Wiedniem łączy nas z Turcją coś jeszcze, choć jak zaraz się okaże, nie bez związku z filmem Semiha Kaplanoglu.

Na pierwszy rzut oka "Miód" przypomina inny znakomity film o dzieciństwie z pszczołami w tle - nagrodzony Złotą Muszlą w San Sebastian w 1973 roku hiszpański "Duch Roju". Oba filmy wyzyskują złożoną metaforykę miodu, w którego miąższu złotym był rdzeń długich popołudni, (jak pisał Bruno Schulz) dla opisania tumultu dziecięcych emocji. Ta słodkość i oleistość jest znakomitym środowiskiem dla rozwoju wspomnień - jest niemal namacalna we wspomnianym Duchu Roju, ale i w ekranizacji "Sanatorium pod klepsydrą".

Reklama

W "Miodzie" Kaplanoglu zostaje odrobina tej charakterystyki, choć na wierzch wypływa nieco inny aspekt pszczelarstwa. Owo dziwaczne, niebezpieczne misterium mocowania i opróżniania uli, wielka tajemnica i źródło podziwu dla ojca. Kraina dzieciństwa płynąca mlekiem i miodem, której kres przychodzi wraz z wyczerpywaniem się tego ostatniego.

"Miód" sam w sobie ma tę jakość ustanawiania znaczących momentów, obrazów, która jak można by się domyślać będą figurami nawiedzającymi bohatera przez całe życie. Sęk w tym, że my nie musimy się domyślać, bo "Miód" stanowi zwieńczenie trylogii o Yusufie - opowiadanej wstecz, od dorosłości po dzieciństwo. W "Jajku", pierwszym filmie cyklu widzimy ukonstytuowanie się dojrzałego języka - bohater odnajduje twarde podstawy, stabilizuje swoją "armię metafor", w "Mleku" widzimy jego zmagania ze znaczeniami - pierwsze poważne próby poetyckie i zakusy na nazwanie świata. W "Miodzie" Kaplanoglu każe nam szukać sceny pierwotnej, tego momentu, który wykrzesał iskrę - zasiał w umyśle dziecka niepewność co do języka i jednoczesną wiarę w jego per formatywne właściwości.

I tu właśnie jest miejsce dla Hikmeta - wielbionego Tureckiego poety. Te kilka wersów zacytowanych powyżej można by włożyć w usta Yusufa i potraktować jak inwokację do ojca. Zawsze istnieje coś co chciałoby się powiedzieć, kiedy ukochana osoba odchodzi, tajemnica pszczelego roju i montowania uli, o którą chciałoby się zapytać. Sęk w tym, że odpowiednie słowo Yusuf znajdzie dopiero kilkadziesiąt lat później i nie będzie to Miód, ani Mleko, tylko Jajko. Dziwne, puste znaczące, metafora pełni w stałym stanie skupienia.

Miód, wraz z którego wyczerpaniem skończyła się sielanka dzieciństwa, mleko wypite po odejściu ojca i jajka zebrane na placek, które ten nigdy nie zjadł. Trzy powracające obrazy i wiadomość o śmierci zbiegająca się w czasie z nabyciem umiejętności czytania. Całe życie Yusufa i trzy filmy Kaplanoglu, żeby rozszyfrować te trzy obrazy, bo jak pisał Bruno Schulz:

Nie wiem, skąd w dzieciństwie dochodzimy do pewnych obrazów o rozstrzygającym dla nas znaczeniu. Grają one rolę tych nitek w roztworze, dokoła których krystalizuje się dla nas sens świata. (...) Są treści niejako dla nas przeznaczone, przygotowane, czekające na nas na samym wstępie życia. (...) Takie obrazy stanowią program, statuują żelazny kapitał ducha, dany nam bardzo wcześnie w formie przeczuć i na wpół świadomych doznań. Zdaje mi się, że cała reszta życia upływa nam na tym, by zinterpretować te wglądy, przełamać je w całej treści, którą zdobywamy, przeprowadzić przez całą rozpiętość intelektu, na jaką nas stać. Te wczesne obrazy wyznaczają artystom granice ich twórczości.

9/10

Nie wiesz, w którym kinie możesz obejrzeć film "Miód"? Sprawdź repertuar kin w swoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Miód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy