Reklama

Recenzja "Z miłości": Anna Jadowska i polski przemysł dla dorosłych

"Z miłości", reż. Anna Jadowska, Polska 2011, dystrybutor: Lancelot Media Distribution, premiera kinowa: 2 grudnia 2011

Polski przemysł filmowy o tematyce dla dorosłych jest rzadko poruszany, co może być wynikiem trudności w omówieniu tego tematu. Anna Jadowska, reżyserka takich filmów jak: "Dotknij mnie" (razem z Ewą Stankiewicz), czy "Teraz ja", zainspirowana reportażem Cezarego Łazarewicza, postanowiła przełamać tabu w polskiej kinematografii. "Z miłości" zostało pokazane m.in. w sekcji Panorama na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdynii (2011).

Młodi małżonkowie - Ewelina (Marta Nieradkiewicz) i Piotrek (Wojciech Niemczyk) - zostają już kilka miesięcy po ślubie szczęśliwymi rodzicami. Oczywiście spodziewali się, że ich życie zmieni się diametralnie, ale mimo wszystko liczyli, że wydatki na nowy dom i potomka będą troszeczkę niższe. Na dodatek chyba trochę za wcześnie podjęli decyzję o ustatkowaniu się. Codzienne obowiązki, brak kontaktu z rówieśnikami i natarczywe marzenia o wielkim domu, dużym samochodzie i dobrze płatnej pracy zaczynają im poważnie doskwierać. W trakcie spotkania z parą bardziej ustatkowanych znajomych "młodym rodzicom" wpada do głowy pomysł szybkiego zarobienia "poważnych" pieniędzy. Szybki "jeden raz" między mężem i żoną przed kamerą może ustawić Ewelinę i Piotrka na następne kilka miesięcy.

Reklama

Paralelnie do dramatu młodej pary, odbywa się wydarzenie, w którym uczestniczy Joanna (Anna Ilczuk), która liczy na to, że zapewni jej to międzynarodowy rozgłos. Na dokładkę problemy rodzinne matki, aktorki i jej syna ochroniarza, podstarzały właściciel wytwórni (w tej roli Daniel Olbrychski) skłócony z równie podstarzałą żoną (Ewa Szykulska) i produkcja niskobudżetowego filmu dla dorosłych, który nie ma szansy na realizację.

Film Jadowskiej miał przede wszystkim łamać stereotypy na temat seksualnego tabu. Wniknięcie do świata polskiego przemysłu filmów dla dorosłych, które deklaruje reżyserka w wywiadach, skończyło się na dość smutnym i przewidywalnym obrazku znanym z podrzędnych reportaży. Erotyka w filmie "Z miłości" to otchłań bez dna, z której nie ma ratunku. Wystarczy tylko raz spróbować, a upadek i dramat jest po prostu nieunikniony. W takiej sytuacji każda postać w filmie Jadowskiej spełnia wyżej przedstawiony postulat. Reżyserka i autorka scenariusza, opowiadając historię dwudziestolatków, stara się jednocześnie powiedzieć coś więcej na temat "współczesnej narcystycznej młodzieży", która oczywiście - zamiast znaleźć godne rozwiązanie - pakuje się w kłopoty. Ten postulat jest jedyną odpowiedzią na pytanie - dlaczego oni to robią?

Ta strona polskiej produkcji filmowej jest pełna kontrowersji i niejasności. Z jednej strony łzy dramatu przegranego losu, z drugiej "naturalny orgazm" aktorki-amatorki jako największy skarb. Wszystko w postindustrialnych przestrzeniach fabrycznych, które prawdopodobnie miały udawać lokacje z "Import/Export" Ulrich Seidla.

"Z miłości" to nieudany eksperyment, próba zmierzenia się z tematem rzeczywiście niewygodnym, która skończyła się powtórzeniem bezpiecznego schematu. Sceny bicia rekordu seksualnego w filmie to "ozdobne" przebitki mające na celu podsycić sztuczne uczucie grozy. Tak samo naiwne, jak cała historia Eweliny i Piotrka, którzy jeden jedyny raz zgrzeszyli i ... postanowili zagrać w filmie dla dorosłych.

3/10

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama