"Rakieta": Przeciw klątwie [recenzja]

Ahlo przychodzi na świat w towarzystwie martwego brata bliźniaka. Dzielna matka Mali ratuje mu życie tuż po porodzie. Zgodnie z tradycją, jeśli jeden z bliźniaków umrze, tego drugiego też trzeba zabić. Jeden z dwóch jest naznaczony stygmą - może przynosić nieszczęście, dlatego nie warto ryzykować tragedii całej społeczności. Mali nie dopuszcza do zabicia swojego potomka. Powstrzymuje religijną teściową Taitok, która od tego momentu będzie bacznie wypatrywać pierwszych symptomów klątwy małego bliźniaka. Ojciec nowonarodzonego - Toma - nie będzie miał bladego pojęcia, co stało się w noc narodzin aż do momentu, kiedy dalsza egzystencja całej rodziny stanie pod znakiem zapytania.

"Rakieta" Kima Mordaunta to jeden z najlepszych filmowych debiutów ostatniego roku. Publiczność i międzynarodowa krytyka filmowa doceniła go zarówno na ostatnim Berlinale, jak również na amerykańskim festiwalu Tribeca. Historia kilkuletniego, rezolutnego chłopca, który niemal z dnia na dzień zmienia się w przewodnika odpowiedzialnego za przetrwanie rodziny i nowych przyjaciół, rozgrywa się współcześnie w Laosie. Ahlo wraz z rodzicami i babcią opuszczają swój dom, ponieważ w ich ojczyźnie "władzę" przejął zachodni kapitał. Biali panowie nierozumiejący miejscowego języka są zaangażowani w gigantyczne projekty architektoniczne. Niestety wieś, z której pochodzi Ahlo, zostanie wkrótce zniszczona i zalana wodą - to część procesu unowocześniania kraju. Wszyscy mieszkańcy mają obiecane nowe, wygodne domy w pięknych zakątkach Laosu. Oczywiście większość z nich istnieje nadal tylko na obrazku. Bezdomnej rodzinie nie pozostaje nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce.

Najciekawszy w filmie Mordaunta jest powrót do historii Laosu, do wojennej przeszłości laotańskiego społeczeństwa, które w szczególności w okresie wojny w Wietnamie było sterroryzowane konfliktem. Wojna w świecie "rodziny" Ahlo zapisała się nie tylko we wspomnieniach. Dzień w dzień ktoś trafia na pozostawione kilkadziesiąt lat temu niewybuchy, miny przeciwpiechotne i inne szczątki broni. Od wsi do wsi jeździ para staruszków bez nóg i rąk, którzy "zawodowo" oczyszczają terytorium poszczególnych miasteczek. Ich praca oznacza powrót do bezpieczeństwa i nową nadzieję dla umęczonej społeczności, o którą nikt nie dbał w trakcie wieloletnich negocjacji politycznych tego zakątka świata.

Do nowej rodziny Ahlo na samym początku podróży dołączają miejscowi "dziwacy": Kia i jej szalony wujek Purple, który do złudzenia przypomina Jamesa Browna. Ta ekscentryczna para żyje trochę z boku. Nikt nie toleruje wiecznie pijanego wariata, który parodiuje showmana i jego maleńkiej siostrzenicy. Gdyby nie konflikt zbrojny życie tej dwójki wyglądałoby zupełnie inaczej. Dzieciństwo "Jamesa Browna" nie kojarzyłoby się głównie z amerykańską bazą wojskową, a rodzice małej Kii nie umarliby na malarię. Ich biografie to najlepsze przykłady tego, w jaki sposób doświadczenia i decyzje wcześniejszych pokoleń wpływają na życie potomków.

"Rakieta" Kima Mordaunta to specyficzny przykład kina drogi, filmu o dorastaniu i braniu odpowiedzialności za bliskich. Postać Ahlo ma za zadanie ściągnąć klątwę nie tylko z samego siebie, ale również ze swoich bliskich. Każdy z nich liczy, że wreszcie znajdą ukojenie i bezpieczną przystań, że już nie będą musieli wracać do niewygodnej przeszłości. Walka o byt w świecie kilkulatka i jego bliskich to niejednokrotnie bój o przetrwanie bardzo absurdalnymi metodami, a budowanie najlepszej rakiety w okolicy to tylko jeden z wielu sposobów na ostateczną wygraną.

8/10

---------------------------------------------------------------------------------------

"Rakieta" (The Rocket), reż. Kim Mordaunt, Australia 2013, dystrybutor: Spectator, premiera kinowa: 6 grudnia 2013

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!