Przed egzekucją
"Chrzest", reż. Marcin Wrona, polska 2010, dystrybutor Best Film, premiera kinowa 22 października 2010 roku.
"Nowy obraz Marcina Wrony opowiada o odkupieniu, poświęceniu i braniu odpowiedzialności za dawne winy, a także za los innych. To sprawnie zrealizowane kino sensacyjne, które pozwala mieć nadzieję na dalszy rozwój talentu młodego reżysera". Tak brzmiała moja notatka po obejrzeniu na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych "Chrztu". Po ogłoszeniu werdyktu okazało się, że członkowie jury uznali, że talent Wrony wystarczająco się już rozwinął, ponieważ nagrodzili jego obraz Srebrnymi Lwami. Czy nie na wyrost?
Moim zdaniem tak, chociaż w świetle przyznania Złotych Lwów "Różyczce", decyzja o wyróżnieniu filmu Wrony, staje się nieco bardziej zrozumiała. Przede wszystkim pokazuje, jakie produkcje znajdowały uznanie w oczach jurorów.
Proszę mnie źle nie zrozumieć, "Chrzest" jest filmem dobrym i tak jak napisałem zaraz po jego obejrzeniu - sprawnie zrealizowanym oraz intrygującym, ale twierdzę, że nie ma w nim pierwiastka wzniosłości, tego czegoś, co charakteryzuje naprawdę wybitne dzieła, nagradzane na najważniejszych festiwalach. A może po prostu, ja go nie dostrzegłem.
Głównymi bohaterami obrazu Wrony są Michał i Janek (wyróżnieni w Gdyni nagrodą aktorską Wojciech Zieliński i Tomasz Schuchardt). Mężczyzn łączy wspólna przeszłość, niegdyś byli członkami mafii Grubego (Adam Woronowicz), jednak w pewnym momencie ich drogi się rozeszły.
Michał wpadł w ręce policji i nie chcąc trafić do więzienia, zadenuncjował kilku członków gangu. Aby uniknąć zemsty, uciekł. W międzyczasie poznał Magdę (Natalia Rybicka), ożenił się, spłodził syna i założył dobrze prosperującą firmę. Przeszłość nie dała mu jednak o sobie zapomnieć. Na mężczyźnie wciąż wisi wyrok mafii i Michał dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Z tego powodu postanawia ponownie skrzyżować swoje losy z Jankiem - który właśnie wyszedł z wojska - dlatego zaprasza go na tytułowy chrzest swojego dziecka.
Janek okazuje się zresztą najważniejszą postacią w filmie. To w dużej mierze z jego perspektywy widz ogląda wydarzenia. To on też musi podjąć w "Chrzcie" najtrudniejsze decyzje, kierując się nie tylko własnym interesem, tak jak robił to do tej pory, ale także dobrem ludzi, którzy w krótkim czasie stali się mu bliscy. Michał przygotował bowiem dla Janka niezwykle istotne zadanie. Chce, by po jego śmierci, co do której ma pewność, że wkrótce nastąpi, zastąpił go w roli męża i ojca.
Janek ma jednak spore wątpliwości, dotyczące tego, co tak naprawdę chce robić, bezustannie się waha. Z jednej strony imponuje mu styl życia Michała: firma, dobry samochód, eleganckie garnitury, piękna żona, dziecko, z drugiej, ciągnie go do "gangsterki", to jedyny rodzaj zajęcia, jaki zna.
Początkowo żyje zresztą w przekonaniu, że to właśnie dzięki mafii i Grubemu Michał doszedł do wszystkiego, co obecnie posiada. Gdy dowiaduje się, jak jest naprawdę, musi zdecydować, czy bardziej zależy mu na mafijnej "karierze", czy na przyjaźni z "kapusiem", którego najpewniej niedługo zamordują.
Przyjaźń pomiędzy mężczyznami to zresztą jedna z najważniejszych kwestii, jakie Wrona porusza w swoim filmie. Świetnie wygrane relacje pomiędzy Michałem i Jankiem, którzy różnią się niemal wszystkim, a mimo wszystko znakomicie uzupełniają, to bardzo mocna strona jego obrazu. Mężczyźni są niczym bracia, którzy się kochają, ale niekoniecznie lubią, z jednej strony oddaliby za siebie życie, z drugiej, jedno wydarzenie może spowodować, że się znienawidzą. Owa braterska relacja zostaje zresztą podkreślona w filmie, licznymi nawiązaniami do historii Kaina i Abla.
Nieco gorzej jest w "Chrzcie" z relacjami damsko-męskimi. Najważniejsza kobieta w filmie - Magda, jest zupełnie bezwolna i całkowicie posłuszna wszystkim decyzjom otaczających ją mężczyzn. W niemal żadnym stopniu nie wpływa na wydarzenia, które kształtują jej losy. Jednocześnie wydaje się nie mieć pojęcia, na temat tego, co dzieje się wokół niej i wcale nie stara się takiego stanu rzeczy zmienić. Czyżby nie domyślała się szczegółów przeszłości swojego męża, nie zdawała sobie sprawy, że niebawem umrze i nie może nic w tej sprawie zrobić? Była jedynie pięknym dodatkiem, śliczną ozdobą? Mam wrażenie, że podobnie jak w wypadku "Mojej krwi", Wrona po raz kolejny będzie musiał zmagać się z oskarżeniami o zbyt szowinistyczny wydźwięk jego obrazu.
Z pewnością jednak nikt nie zarzuci mu braku dbałości o formalną stronę jego dzieła. "Chrzest" to jeden z najlepiej zrealizowanych filmów sensacyjnych w naszym kraju w ostatnim czasie. Wrona, podobnie jak miało to miejsce w jego fabularnym debiucie, zatrudnił operatora - Pawła Flisa i efekty tej współpracy są naprawdę zachwycające. Nie sposób nie docenić także ogromnego wkładu montażysty - także nagrodzonego w Gdyni Piotra Kmiecika - który spowodował, że "Chrzest" nie odbiega w tym względzie od najlepszych amerykańskich produkcji.
To, co przeszkadza natomiast w obrazie Wrony, to jego sztampowość i schematyczność. Główni bohaterowie są tu twardzi i nieustępliwi, członkowie mafii brutalni i nie znający litości, a kobiety... Kobiety są jedynie piękne. Reżyser oparł się co prawda na prawdziwej historii, ale stworzył na ekranie zbyt wystylizowany świat, kreacyjnie przesadzony.
Sam tłumaczył to tym, że nie chciał zrealizować jeszcze jednej produkcji, wiernie odtwarzającej naszą codzienność i rekonstruującej zbrodnie, jakich pełno jest obecnie w telewizji. Postanowił pójść w drugą stronę, w kierunku filmowego moralitetu pełnego symboli, odniesień i archetypów. Osobiście najbardziej doceniam sposób, w jaki Wrona posłużył się w swoim dziele motywem wody, jednym ludziom dającej życie, a za chwilę innym je odbierającej. Dwuznaczne jest również morderstwo, które w owej wodzie ma miejsce, a także wzrok ofiary, symbolizujący jednocześnie: rozpacz, wyrzut, cierpienie, a zarazem ulgę, wdzięczność i szczęście.
To właśnie te wieloznaczności i niedopowiedzenia są najmocniejszą stroną "Chrztu" i to dzięki nim, ten obraz pozostawia w pamięci widza pozytywne odczucia, maskując tym samym nieco kilka fabularnych nielogiczności.
7,5/10