"Poznajcie Harolda" [recenzja]: Bunt meblarza

Bohaterowie filmu "Poznajcie Harolda" /materiały dystrybutora

Na pewno robią to codziennie. Chodzi o małżeństwo Harolda i Marny. Codziennie jedzą kolację przed telewizorem. Na tackach talerze z ciepłym posiłkiem i kieliszek czerwonego wina. Tym razem jednak patrzą bardzo nerwowo w telewizor. Na pierwszy rzut oka zwykły reportaż telewizyjny, który dotyczy otwarcia nowego sklepu Ikea. Na twarzach starszych państwa pojawia się nienawiść. Marny nazywa właściciela szwedzkiej firmy... kutasem. Nikogo to nie dziwi.

Ta dziwaczna reakcja Harolda (Bjørn Sundquist) i Marny (Grethe Selius) to pokłosie "nieprzyjemnego" sąsiedztwa. Wielka hala Ikei stoi tuż obok ich sklepu meblowego Lunde, który prowadzą go prawie pół wieku. Przez cały ten czas urządzali domy praktycznie wszystkich mieszkańców tego norweskiego miasteczka. Do czasu kiedy pojawił się szwedzki potentat i jego właściciel Ingvard Kamprad. Harold postanawia wypowiedzieć mu prawdziwą wojnę.

Zanim dochodzi do podjęcia środków ostatecznych, Harold i Marny bankrutują. Tracą wyposażenie sklepu, samochód i mieszkanie. Jednocześnie mąż nie jest w stanie zajmować się już swoją ciężko chorą żoną. Marny ma Alzheimera i musi iść do domu opieki społecznej, choć umowa była zupełnie inna. W trakcie "przeprowadzki" kobieta umiera. Harold zostaje całkowicie sam. Próbuje spalić majątek, popełnić samobójstwo, aż w końcu wskakuje w swojego zdezelowanego Saaba i postanawia wyprawić się do Szwecji - do miasteczka Almhult. Tam porwie barona Ikei. 

Reklama

"Poznajcie Harolda" w reżyserii Norwega Gunnara Vikene to oczywiście komedia sytuacyjna, w której jak można się domyślać ważny był też kontekst biograficzny samego Kamprada i kwestia konkurencji między siecią a prywatnymi przedsiębiorstwami. Wszystkie te wątki plus nieudane relacje rodzinne (postać syna Harolda, Jana) oraz tajemnicza, nastoletnia towarzyszka porwania Ebba (Fanny Ketter) - tworzą chaotyczną mieszankę totalnego niespełnienia. Aż chciałoby się pochwalić Vikene za podjęcie tematu biografii najbogatszego Szweda, ale oprócz kilku zdań na tematy kontrowersyjne, Kamprad to oczywiście cudowny, pracowity dziadziuś. Może warto przy okazji sięgnąć po reportaż "W Lesie Wiedeńskim wciąż szumią drzewa" (Elisabeth Asbrink), aby choć odrobinę inaczej popatrzeć na postać tego niewinnego staruszka.

Z drugiej strony trudno traktować poważnie wątek buntu meblarza. Jego "rewolucja" bardzo szybko staje się całkowicie bez znaczenia. Efekt końcowy - to było nieuniknione. Podobnie wszystkie relacje z przypadkowo spotkanymi ludźmi. Naprawdę trudno zrozumieć, czym kierował się Vikene, pisząc ten scenariusz. Każdy kolejny wątek jest albo zbyteczny, albo kompletnie kuriozalny. I niestety nie jest to żaden artystyczny zamysł, ani zabawa z absurdem w tle.

Norweski reżyser być może marzył o stworzeniu lekkiej komedii w stylu Dagura Kariego z elementami szwedzkich kontrowersji spod znaku Ikei. Wyszło zupełnie odwrotnie. Momentami trudno oprzeć się wrażeniu, że film "Poznajcie Harolda" powstał jako specyficzna forma kampanii reklamowej szwedzkiego molocha. Niby wspieramy i dotujemy niezależne kino, a tak naprawdę dbamy o reklamę i ilość napisów Ikea w kadrze. Mimo wszystko dobrze, że te fantazje o nowoczesnym lokowaniu produktu pozostają tylko fikcją, a "Poznajcie Harolda" to po prostu kolejny nieudany film.

2/10

"Poznajcie Harolda" [Her er Harold], reż. Gunnar Vikene, Norwegia 2014, dystrybutor: Vivarto, premiera kinowa: 18 grudnia 2015

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama