"Porwany": Tutaj "Non possumus" ma inny wydźwięk [recenzja]

Leonardo Maltese w filmie "Porwany" /materiały prasowe

Marco Bellocchio wciąż trzyma pieści w kieszeni i nie porzuca swojego rewolucyjnego ducha. W 2019 roku 83-letni filmowiec zaskoczył energią w genialnym "Zdrajcy", gdzie rozliczył Cosa Nostrę. Teraz wraca do tematu, który dotykał m.in. "Czasie religii" (2002). Reżyser gniewnego marksistowskiego manifestu "Ręce w kieszeni" nie jest jednak jak jego przyjaciel Pier Paolo Pasolini, który chciał żenić komunizm z katolicyzmem. Bellocchio interesuje opis opresyjności władzy. Każdej władzy. "Porwany" jest uczciwym, ale jednocześnie ostro ideologicznym spojrzeniem na jedną z ciemnych kart Kościoła katolickiego.

"Porwany": Żydowskie dziecko wychowane na katolickiego duchownego

Historia Edgara Mortary zainteresowała samego Stevena Spielberga, który mocno rozwijał projekt i porzucił go, bo nie znalazł odpowiedniego odtwórcy głównej roli. Jestem ciekaw, jakby wyglądała spielbergowska wersja historii żydowskiego dziecka, które zostaje odebrane rodzicom i wychowane na katolickiego duchownego. Byłaby liberalnym moralitetem późnego Spielberga pouczającego ze wzrokiem rabina, czym jest wolność? Ten film musiał być chyba nakręcony po włosku i z włoskiej perspektywy. Perspektywy mądrego antyklerykalizmu Felliniego, które jest twórczo rozwijane przez Sorrentino. Weteran Bellocchio ma na Watykan jeszcze inne spojrzenie.

Reklama

Mieszkający w Bolonii Mortara w wieku 6 lat został ochrzczony przez służącą, która obawiała się, że dziecko ciężko zachoruje i umrze. Bolonia była wówczas drugim najważniejszym miastem Państwa Kościelnego i podlegała jego prawu wyznaniowemu. Żadne ochrzczone dziecko nie mogło być wychowywane przez "niewiernych", więc los Mortary został przypieczętowany decyzją inkwizytora i w czerwcu 1858 roku Edgar został odebrany rodzicom oraz przekazany na wychowanie instytucjom kościelnym.

Sytuacja miała miejsce tuż przed Risorgimento, czyli procesem zjednoczenia Italii, kończącego żywot Państwa Kościelnego w czasie panowania Piusa IX. Sprawa chłopca bardzo szybko stała się głośna. Według autora książki Davida I. Kertzera, przyczyniła się ona do upadku Państwa Kościelnego. To daleko idąca teza, choć bez wątpienia ogromny rozgłos (m.in. seria artykułów w New York Timesie i oburzenie diaspory żydowskiej na całym świecie) znacząco wpłynął na osłabienia światowej pozycji Watykanu. O wolność dla chłopca apelowali przecież nawet Napoleon III i cesarz Józef Franciszek.

Warto pamiętać, że mówimy o czasach, gdy nie istniało pojęcie wolności religijnej, katolicka percepcja śmierci dziecka bez chrztu była diametralnie inna niż dziś, natomiast Żydzi nadal byli traktowani przez katolików przez pryzmat winy za śmierć Jezusa. Porwanie Mortarego miało też miejsce przed Holocaustem, który absolutnie zmienił stosunek całego zachodniego świata do Żydów. Nie piszę tego, by usprawiedliwiać tych, którzy w filmie Bellocchio są "czarnymi charakterami". Nakreślam kontekst historyczny, bo uważam, że postacie historyczne należy oceniać z perspektywy czasów w jakich żyły, a nie perspektywy wyłącznie współczesnej. To istotne w kontekście faktu, że odebrany rodzicom przez Watykan Mortary do końca życia czcił Piusa IX i jako kapłan przyjął imię Pio, czyli Pius. Po upadku Państwa Kościelnego mógł wrócić do żydowskiej rodziny, ale zdecydował się na święcenia kapłańskie i wyjazd do Francji. Zmarł w Belgii 1940 roku jako znany na całym świecie duchowny i ewangelizator.

Mocne oskarżenie Kościoła katolickiego

W filmie "Porwany" Bellocchio w uczciwy sposób odnotowuje wszystkie te fakty. Mam nawet wrażenie, że mimo ostrej oceny Piusa IX (świetny Paolo Pierobon) szuka on zrozumienia dla działań papieża, który co rusz podkreśla, że działa w imieniu prawa państwa, na czele którego stoi. Pius IX reprezentuje władzę, której rewolucyjny lewicowiec Bellocchio nigdy nie lubił. We Włoszech władza zawsze była związana z Kościołem katolickim. Reżyser nie ocenia postępowania samego Mortarego (Leonardo Maltese), który jako dorosły mężczyzna jest wpatrzony w papieża, próbuje na łożu śmierci nawrócić na katolicyzm swoją mamę Mariannę (Barbara Ronchi) i odrzuca dłoń oddanego rewolucji brata. Niewierzący i nieufny wobec Kościoła widz powie, że Mortary ma wyprany mózg i cierpi na syndrom sztokholmski. Katolik uzna, że całe jego 89-letnie życie dowodzi, że mógł się szczerze nawrócić na katolicyzm. 

Trudno nie mieć jednak jednoznacznego spojrzenia na sam haniebny proceder odebrania dziecka rodzicom w imię praw religijnych. Bellocchio nakręcił formalnie tradycyjny film, ale na płaszczyźnie społecznej pokazuje swój ostry pazur, którym wydrapał sobie miejsce na włoskiej lewicy. Płacz małego Mortarego (Enea Sala), który pragnie wrócić do mamy, taty i rodzeństwa, bezsilność nie mogącego wygrać z watykańską machiną ojca Salomona (przejmujący Fausto Russo Alesi), zacięta mina inkwizytora Fellettiego (Fabrizio Gifuni)- to wszystko rozdziera serce i nie pozwala przejść obojętnie obok koszmarnej kościelnej procedury tamtych czasów. Bez względu na ówczesne prawodawstwo i tradycję. "Non possumus."- powtarza Pius IX na próby zmuszenia go do zmiany prawa przez świecką władzę. To samo mówił kardynał Stefan Wyszyński polskim komunistom, próbującym podporządkować sobie Kościół prawie sto lat później. Jedno zdanie i dwa różne znaczenia. Jedno zdanie i dwie zupełnie różne twarze hierarchów Kościoła katolickiego.

Jan Paweł II, którego pontyfikat był przełomowy dla pojednania katolicko-żydowskiego beatyfikował w 2000 roku Piusa IX razem z Janem XXIII- swoją drogą ukochanym papieżem Pier Paolo Pasoliniego. Wywołało to mocne protesty lewicy i środowisk żydowskich. Właśnie przez sprawę Mortarego, co pewnie film Bellocchio jeszcze mocniej dziś uwypukli. Widzimy w "Porwanym" papieża, który budzi się zlany potem, bo ma koszmar, że Żydzi go obrzezują. Antysemita swoich czasów, beatyfikowany przez papieża, który w rzymskiej synagodze nazwał Żydów "starszymi braćmi w wierze"? Prowokator Bellocchio wciąż jest w formie! Jest w "Porwanym" wstrząsająca scena, gdy mały Mortate wspina się na wielki krzyż i wyciąga z rąk i nóg Jezusa gwoździe. To głęboka teologicznie scena, która pokazuje, że Ballocchio widzi więcej niż chciałby żarliwy antyklerykał naszych czasów. W końcu to matka Żydówka do końca walczy o dusze syna i w finale modli się na jego oczach w jidysz. Religia naszych starszych braci w wierze i spoiwem życia Mortarego, nawet gdy ma koloratkę. "Nawrócony"- taki miał być oryginalny tytuł filmu Bellocchio. O tym jest ten film. O nawróceniu każdej formie.

7,5/10

"Porwany", reż. Marco Bellocchio, Włochy, Niemcy, Francja 2023, dystrybutor: Best Film, premiera kinowa: 3 listopada 2023 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Porwany | Marco Bellocchio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy