Reklama

"Porto" [recenzja]: Film o miłości

Sygnowana nazwiskiem Jima Jarmuscha jako producenta filozoficzna rozprawa o miłości jest kolejnym głosem w sprawie starej jak świat: czym jest miłość?

Sygnowana nazwiskiem Jima Jarmuscha jako producenta filozoficzna rozprawa o miłości jest kolejnym głosem w sprawie starej jak świat: czym jest miłość?
Anton Yelchin i Lucie Lucas w filmie "Porto" /materiały prasowe

"Porto" to miasto, w którym się spotkali. "Porto" to miłość, która ich związała. "Porto" to opowieść o Jake’u i Mati, którzy poznali się, zauroczyli sobą i zakochali. Ta miłość jest sprzecznością i zgodnością zarazem, chorobą i lekarstwem, zabawą i nudą. Ta miłość ma smak Portugalii, dwóch bohaterów i trzy różne punkty widzenia.

Jake i Mati to dwoje życiowych rozbitków, którzy spotykają się w Mieście Mostów. Szukają w życiu czegoś więcej niż to, co w wersji podstawowej może zaoferować im życie. Przypadkowe spotkanie w kawiarni wywoła w ich sercach burzę, a w ciałach zrodzi pożądanie, któremu trudno będzie się oprzeć.

Zaczyna się nieśpiesznie, delikatnie i zmysłowo, od nieśmiałych spojrzeń i delikatnych uśmiechów, a po chwili słychać krzyk ekstazy - miłość wydaje się być matematyką, która w odpowiedni wzór wstawia zauroczonego mężczyznę i seksowną kobietę - bezlitosne równanie, które musi się zgadzać, ale nigdy nie wiadomo na korzyść której ze stron.

Reklama

"Porto" upija, wciąga, zawłaszcza do tego stopnia, że bałam się odetchnąć, by nie zepsuć atmosfery, którą tworzą przepiękne - upozorowane na stare - zdjęcia miasta i skrytych w jego cieniu kochanków.

Na pierwszy rzut oka "Porto" to kolejny, zwyczajny film o miłości, ale to pierwsze spojrzenie jest złudne, sedno jest zdecydowanie głębiej. Randka dwójki obcych sobie ludzi w pewnym mieście jest punktem wyjścia do rozmowy o sensie i bezsensie miłości. Czym jest miłość, jeśli nie uzależnieniem, chorobą, ale i szczęściem, lekarstwem, a wszystko zależy od punktu widzenia. Przyglądałam się tym dwojgu, na których ta miłość spada jak grom z jasnego nieba i próbowałam zrozumieć, ale miłości nie da się wytłumaczyć, tak samo jak niektórych zachowań głównych bohaterów.

"Porto" jest pełne emocji, buzuje jak szampan i jak on uderza do głowy.

8/10

"Porto", reż. Gabe Klinge, USA/Portugalia 2017, dystrybutor: Madness, premiera kinowa: 21 kwietnia 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama