Polskie kino familijne i kosmici! Czy to mogło się udać?

Kadr z "Filmu dla kosmitów" /materiały prasowe

Praca z dzieckiem, opowiadanie dzieciom. Trzeba to potrafić, trzeba czuć. Niewielu twórców chce u nas kręcić filmy familijne, i niewielu się do tego nadaje. Wygląda na to, że Piotr Stasik, autor wielu wspaniałych dokumentów, jako fabularzysta chciałby eksplorować właśnie tematykę dziecięcą, ale zgoła inaczej niż się u nas przyjęło. Bliżej "Władcy much" niż "Awantury o Basię".

  • Czternastoletni Jeremi jest youtuberem, a jego ojciec - pracownik agencji kosmicznej - obiecuje pokazać mu w wakacje start prawdziwej rakiety. W ostatniej chwili plany ulegają zmianie i Jeremi zostaje wysłany do dziadka, który mieszka na wsi. Żeby odciągnąć chłopca od internetu, ojciec przygotowuje dla niego specjalne zadanie. Pewnego poranka Jeremi dostaje tajemniczą przesyłkę, w której znajduje się... robot przekazujący mu zadania do wykonania.
  • W filmie główne role grają: Andrzej Chyra, Jan Peszek, Magdalena Popławska, Halina Rasiakówna i Ezra Kos w roli Jeremiego.
  • "Film dla kosmitów" debiutuje 5 kwietnia na ekranach polskich kin.

Dzieciństwo dla Piotra Stasika - tak było w jego ekstrawaganckich "Ćmach", tak jest teraz w "Filmie dla kosmitów" - jest okresem wyjątkowo trudnym, wymagającym, ale także definiującym w znacznym stopniu to, co wydarzy się za kilka, kilkanaście lat. Kim będą bohaterowie, kim się staną. W "Filmie dla kosmitów" reżyser podpatruje z ukosa ten czas, czerpie trochę z autopsji, trochę z obserwacji, trochę z fantazji.

"Film dla kosmitów": Udane kino familijne?

Bohaterem jest czternastoletni Jeremi - w tej roli utalentowany Ezra Kos - chłopiec w jakimś sensie wyobcowany, gorzej radzący sobie z komunikacją z rówieśnikami, lepiej - z samym sobą. Youtuber, fantasta, bujający najdosłowniej w gwiazdach. Ma ku temu powody. Ojciec Jeremiego (świetny, jak zawsze, Andrzej Chyra), jest pracownikiem agencji kosmicznej. Przygotowuje się do startu prawdziwej rakiety. Powód do chwały, szkolnej sławy. Kłopot w tym, że Jeremi nie bardzo ma się komu pochwalić.

Wakacje, wolne, Jeremi jedzie do dziadka, ale bardzo nie chce tam jechać. Bardzo bardzo. Niechęć przełamie się jednak w zrozumienie, bo w dziadku (Jan Peszek), prawie nieznanym mu wcześniej, a na pewno przezeń nie rozumianym, odkryje lustrzane odbicie. Tacy byliśmy jeszcze wczoraj - jak w pamiętnym hicie z lat osiemdziesiątych.

Jeremi jest dzieckiem nowych czasów. Nie dla niego zabawy na boisku, czy dokazywanie pod trzepakiem, nie słucha Starego Dobrego Małżeństwa, i bardzo by się zdziwił, gdyby otrzymał zaproszenie na ognisko. Jeremi ma inne plany, chce być sławnym TikTokerem, jak dziesiątki jego rówieśników. Czuje, że profesja ojca i start nowej rakiety, mogłyby umożliwić mu popularność w sieci. Dlatego wakacje u dziadka traktuje jako zesłanie. Dlatego list od rzekomo obcej cywilizacji, okaże się dlań tak dużym wyzwaniem.

Przebodźcowanie? Tylko powrót do natury może nas ocalić

Piotr Stasik wywodzi się z dokumentu. I to się czuje. Przy realizacji filmu, przyjął nietypową metodę. Dziecięcy bohaterowie filmu, byli nie tylko odtwórcami wizji, oni tę wizję zbudowali. Tworzyli scenariusz, dialogi, pracowali z ekipą na planie. Bazą był oczywiście scenariusz napisany przez reżysera wspólnie z Łukaszem Czapskim, ale na planie obowiązywał także żywioł niespodzianki, wprowadzanie nowych pomysłów, przyjmowanie ich.

W eksplikacji reżyserskiej Piotr Stasik pisze, że chodziło mu o to, żeby zacierać granicę między wymyślonym a prawdziwym, żeby film przypominał rzeczywiste dzieciństwo, kiedy te granice są niewyraźne.

Metoda nie zadziałała tak dobrze, jak zakładali twórcy. Dzieci, owszem, są w większości naturalne, a dialogi bywają oryginalne, ale nie dostrzegłem jakiejś fundamentalnej różnicy między "Filmem dla kosmitów", a większością propozycji familijnych z wyższej półki. Jeremi, Kacper, czy królowa dziecięcej ferajny podkarmiająca swoich podopiecznych dżdżownicowym deserem, niczym szczególnym się nie wyróżniają. W tle mamy wielki fantastyczny, kosmiczny plan, który przy skromnym budżecie, wypada równie mało widowiskowo.

To zatem film, w którym od inscenizacji, efektów specjalnych, ważniejsze jest przesłanie. Przebodźcowanie jako jedna z głównych chorób cywilizacyjnych. Dotyka zwłaszcza młodych ludzi. Uwięzieni w swoich pokojach, w domach, w telefonach, uwięzieni także na własne życzenie. Dzieciaki, nasza przyszłość. Niewiele o nich wiemy, niewielki mamy dostęp.

Ale dzieciaki w gruncie rzeczy są wciąż takie same. Chcą zainteresowania, czułości, zrozumienia, miłości. Zaopiekowania.

W "Filmie dla kosmitów" konkluzja wydaje się czytelna. Tylko powrót do natury, do rzeczywistości, w której ważny jest dialog, spotkanie, wymiana argumentów, miłość rodziców, wyprawa do lasu, oglądanie zwierząt (żywych, nie wirtualnych), może nas ocalić. Innego wyjścia nie ma.

6/10

"Film dla kosmitów", reż. Piotr Stasik, Polska 2024, dystrybutor: Dystrybucja Kinowa TVP, premiera kinowa: 5 kwietnia 2024 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy