Reklama

"Polskie gówno" [recenzja]: Burdel na kółkach

"Polskie gówno" Grzegorza Jankowskiego jest późną odpowiedzią na "Oto Spinal Tap" Roba Reinera: hołdem dla muzyki rockowej i satyrą na szołbiznes.

Jaki kraj, takie "Oto Spinal Tap", powie ktoś i będzie miał rację - w dobrym i złym sensie. Złym, bo "Polskie gówno" jest filmem szalenie nierównym, zawieszonym między offowym eksperymentem a niechlujnym amatorstwem, czasem naprawdę śmiesznym, a czasem zwyczajnie czerstwym. Dobrym, bo to chaotyczne i tandetne dzieło opowiada właśnie o chaosie i tandecie, jakie cechują polską kulturę i Polskę ogółem.

Każdy, kto zna postać i twórczość Tymona Tymańskiego - pełniącego tu nie tylko funkcję odtwórcy głównej roli, ale i scenarzysty - bez problemu wyobrazi sobie, jak wygląda zawartość filmu.

Reklama

Oto członkowie zespołu Tranzystory, niegdyś gwiazdy podziemia, teraz trzecioligowe szarpidruty, ruszają w trasę koncertową, która prowadzi przez poszarzałą Polskę: kraj, gdzie artystom płaci się za występ ogórkami, a telewizja pełni rolę wyroczni. Ludzie słuchają tu idiotycznego popu, który powraca w musicalowych wstawkach i brzmi jak wyjęty z nagranej przez Tymańskiego i Kury, prześmiewczej płyty "P.O.L.O.V.I.R.U.S.". Czy w takim miejscu można zrobić karierę, nie wziąwszy do ust buławy bożka Szołbiza?

To pytanie zadają sobie kolejni bohaterowie: Jerzy Bydgoszcz (Tymański), starzejący się lider Tranzystorów, Stan Gudeyko (Robert Brylewski), były muzyk i obecny kierowca, Czesław Skandal (Grzegorz Halama), pulpetowaty i po PRL-owsku wąsaty menadżer, i cała reszta przegrańców. Odpowiedź jest niezmiennie cyniczna. "Polskie gówno" to opowieść o strzaskanym romantyzmie i syzyfowej walce. To komedia, ale dość smutna.

"Polskie gówno" jest satyrą równocześnie dosadną i monotonną. Rozpoznanie stanu rzeczy następuje w ciągu pierwszych dwudziestu minut, a reszta filmu to potwierdzanie tego rozpoznania: mnożenie groteskowych postaci, zderzanie przaśności z kiczem. Tym, co mimo wad trzyma widza przy ekranie, jest szczerość i bezpretensjonalność całego przedsięwzięcia. Tymański - weteran sceny alternatywnej - dobrze zna absurd i znój swojego zawodu, grywał zarówno dla fanów, jak i do kotleta. Dlatego brak w filmie poczucia wyższości względem środowiska, jest za to gawęda poturbowanego przez życie idealisty. Siedzimy w tym gównie razem, wy i ja, mówi Tymański.

Wmontowane w film archiwalne materiały z okresu stanu wojennego dodają historii szerszego kontekstu. Przypominają, że Polska jest gruzowiskiem po wygranej bitwie, gdzie dawni buntownicy nie mają już jednego, dobrze widocznego wroga, gdzie wrogiem stał się cały świat: drapieżni szefowie wytwórni płytowych, złe gusta publiczności, nieodpowiedzialni współpracownicy, wymagająca rodzina, nawet własna ambicja. Jedynym wyjściem z tego impasu jest oswajanie rzeczywistości poprzez fantazję i szyderstwo.

"Polskie gówno" to próba wcielenia tej metody w życie. Próba dzika, śmiała, niezaplanowana i skazana na efektowną klęskę; słowem: nosząca wszystkie znamiona donkiszoterii.

6/10

---------------------------------------------------------------------------------------


"Polskie gówno", reż. Grzegorz Jankowski, Polska 2015, dystrybutor: Next Film, premiera kinowa: 6 lutego 2015 roku.

--------------------------------------------------------------------------------------

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama