"Polowanie": Układ zamknięty [recenzja]

Michał Czernecki w filmie "Polowanie" /Rafał Pijański / Filmicon /materiały prasowe

Nie ma przypadku, że już w tytule recenzji "Polowania" mowa jest o znakomitym filmie Ryszarda Bugajskiego sprzed dziesięciu lat. Te dwie produkcje łączy nie tylko osoba producenta i scenarzystów, ale również temat, jakim jest niszczenie jednostki przez system. Oba te tytuły zainspirowane zostały także prawdziwymi wydarzeniami, stając się tym samym przykładami political, niestety już nie fiction.

Polityka od zawsze bywa równie intrygującym, co niewygodnym tematem dla filmowców. Często przypomina to rozbrajanie tykającej bomby. Czas, miejsce, okoliczności. To wszystko nie pozostaje bez znaczenia. Mówił mi o tym ostatnio Jan Kidawa-Błoński, który nie bez powodu drugą część "Różyczki", opowiadającą o kulisach, ale i brudach współczesnych politycznych wojenek, zrealizował dopiero dekadę po pierwowzorze. Wokół tych tematów, z naciskiem na brudy, porusza się w swoim filmie Paweł Chmielewski. W wymiarze lokalnym, bo akcja rozgrywa się w niewielkim miasteczku, choć nie od dziś wiadomo, że ryba psuje się od głowy...

Reklama

"Polowanie": Brudna strona polityki

Historia w "Polowaniu" w gruncie rzeczy jest prosta i pewnie nie raz w mediach słyszeliśmy o podobnej (swoją drogą ciekawe o ilu nie). Pełen pomysłów oraz energii idealista, rozczarowany tym co widzi, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, a tym samym zachwiać obowiązujące w lokalnej społeczności - nie przez przypadek - status quo. Tym mężczyzną jest Michał Król (w tej roli Michał Czernecki), miejski radny, który z pomocą podejrzanego mecenasa i różnej maści współpracowników zostaje wybrany nowym burmistrzem. Przymioty, jakie powinny stanowić jego główne atuty, a zatem pracowitość, rzetelność, a nade wszystko uczciwość, czynią z niego wroga panującego w mieście szemranego układu, którego celem jest, jakże by inaczej, skok na dużą kasę.

Brudna strona polityki, towarzyskie koterie, wzajemne zależności, drobne przysługi, wreszcie mariaż interesów prywatnych i publicznych są dla mnie w filmie Chmielewskiego dużo bardziej interesujące niż opowieść o ostatnim sprawiedliwym. Po raz kolejny tym samym okazuje się, że zło bywa atrakcyjne. Bo tak jak w "Układzie zamkniętym", najciekawszą, choć jednocześnie najbardziej odrażającą postacią był grany przez Janusza Gajosa prokurator Kostrzewa, tak w "Polowaniu" moja uwaga koncentrowała się głównie na osobie Romana Hussa - lokalnego biznesmena, który pociąga za wszystkie sznurki i kieruje miejską polityką z tylnego siedzenia.

Artur Barciś jako czarny charakter

W rolę czarnego charakteru po raz pierwszy w swojej bogatej karierze wcielił się Artur Barciś. Wybór nieoczywisty, wbrew dotychczasowemu, w dużej mierze komediowemu wizerunkowi. Co zresztą podkreślał sam aktor, przekonując, że nie chciałby przez widzów być postrzegany jako "Norek w roli mordercy". Muszę przyznać, że sam początkowo nie byłem do tego pomysłu przekonany, ale finalnie uważam, że Barciś całkiem nieźle się obronił.             

Miłą niespodzianką była też drugoplanowa, wyrazista rola Andrzeja Andrzejewskiego, czyli niezapomnianego Zborka z "Symetrii" (2003) Konrada Niewolskiego. U Chmielewskiego wciela się on w postać sypiącego żartobliwymi ripostami bezdomnego, który nieoczekiwanie staje się powiernikiem głównego bohatera. I choć nie stroni od białej (z kolorowymi alkoholami już trochę gorzej), wydaje się, że właśnie on ma najbardziej trzeźwy ogląd tego, co się wokół dzieje. Mowa o sytuacji, której miarą jest źle pojmowana lojalność i panuje graniczące z pewnością przekonanie, że na każdego znajdzie się jakiś sposób. Prominentne stanowisko, łapówka, obietnice politycznego awansu. A jak to nie pomoże, to wtedy zaczniemy rozmawiać inaczej. Brzmi znajomo?

6/10

"Polowanie", reż Paweł Chmielewski, Polska 2023, dystrybutor: Dystrybucja Kinowa TVP, premiera kinowa: 10 listopada 2023

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polowanie (2023)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama