"Pokój" [recenzja]: Ponowne narodziny

Kadr z filmu "Pokój" /materiały prasowe

Jack urodził się w szopie i spędził w niej w zamknięciu, wraz z mamą, 5 lat. W końcu przychodzi czas, by podjąć próbę wyjścia do świata zewnętrznego. Dramat Lenny’ego Abrahamsona chwyta za gardło. Fascynuje w pierwszej części, w drugiej odrobinę rozczarowuje. Mimo tego jest to pozycja obowiązkowa w oscarowym wyścigu.

Jak zeszłoroczny "Whiplash", "Pokój" ma szansę wzbudzić podobne dyskusje wśród zagorzałych przeciwników i zwolenników tej produkcji. Jedni będą mu zarzucać melodramatyzm i tanie granie na emocjach, drudzy zachwycać się de facto tym samym, lecz ujmować to w inne słowa. I podobnie jak "Whiplash", film Abrahamsona obejrzeć trzeba. Wśród filmów nominowanych do Oscara jest to bowiem jedna z ciekawszych pozycji.

"Pokój", na podstawie powieści Emmy Donoghue (również autorki scenariusz), ma ciekawy punkt wyjścia. Poprzez 5-letniego Jacka (fantastyczny Jacob Tremblay) doświadczamy ponownych narodzin. Zamknięcie w bezpiecznym świecie i gwałtowne, wręcz brutalne wyjście na świat - akt fascynujący i przerażający jednocześnie, atakujący wszystkie zmysły. Doświadczenie każdego człowieka, nikt z nas jednak tego nie pamięta.

Reklama

Doskonała jest pierwsza część filmu Abrahamsona. Joy (Brie Larson) porwana jako 17-latka żyje na kilku metrach kwadratowych z urodzonym w niewoli synkiem. Kamera Danny’ego Cohena nie wychodzi poza ściany pokoju, wielokrotnie ukazując go z perspektywy małego chłopca. Dla niego jest to cały świat. Nie zna innego. Dla jego matki to więzienie. Jack opisuje rzeczywistość poprzez czasowniki, każdy sprzęt, każdy detal ma tutaj swoje osobne życie.

Abrahamsonowi udaje się stworzyć klaustrofobiczną przestrzeń, która przytłacza, ale też pozostawia pole do interpretacji. Unika dosłowności, nie epatuje okrucieństwem sytuacji - jest to zaletą i wadą zarazem, co widać w drugiej części filmu.

Gdy bowiem sytuacja się odwraca, "Pokój" zaczyna razić szkicowością i zmienia się w rodzinny dramat z zarysowanymi jedynie rolami (np. ciekawa, a zupełnie nie rozwinięta postać ojca Joy). Abrahamson z Donoghue nie mogą się zdecydować, czy skupić się na problemie relacji rodzinnych czy "ponownych narodzinach" Jacka. Teoretycznie oglądamy wszystko oczami dziecka, lecz bardzo często dominuje raczej melodramatyczna perspektywa dorosłego.

Problem w tym, że druga część mogłaby być całym filmem, a właściwie dwoma. To oczywiście zrozumiałe ze względu na dramatyczny punkt wyjścia, lecz ostatecznie niedopowiedzenia będące zaletą otwarcia, stają się wadą końca. Może byłoby lepiej, gdyby cała uwaga została poświęcona Jackowi, jego odkrywaniu świata, integracji z otoczeniem.

Siłą filmu Abrahamsona jest z pewnością gra małego Tremblay’a i Larson. To na relacji matki i syna, relacji niezwykłej, bo budowanej w wyjątkowej sytuacji, opiera się cały film. "Pokój" chwyta za gardło i trzyma do napisów końcowych, nawet jeśli potem dostrzeżemy wady czy słabości historii, trudno odmówić mu miejsca w filmowej czołówce 2015 roku.

7/10

"Pokój" (The Room), reż. Lenny Abrahamson, Irlandia, Kanada 2015, dystrybutor: Monolith, premiera kinowa: 26 lutego 2016 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pokój (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy