Po zmierzchu, z koleżanką
"Zabójcze ciało", reż. Karyn Kusama, USA, 2009, premiera kinowa 30 października 2009 roku.
Jeśli "Zmierzch" był filmem o romantycznej miłości dla zbuntowanych amerykańskich outsiderek w stylu Avril Lavigne, o tyle "Zabójcze ciało" to kąsek dla brzydszych koleżanek.
Nieznany mi wcześniej fenomen brzydszej koleżanki wyszedł na jaw podczas kobiecej dyskusji, której niedawno mimowolnie się przysłuchiwałem, a która ponad wszelką wątpliwość nie była przeznaczona dla moich uszu. Otóż jeśli nie czujemy się zbyt dobrze z własną physis, mamy wrażenie, że ludzkie spojrzenia taksują nas od stóp do głów, wyłapując każde zbędne kilkanaście gram i niesymetryczność otworów nosowych, wtedy należy znaleźć sobie brzydszą koleżankę. Powiernica tego typu będzie odciągać od nas całą uwagę, stanowiąc kontrast, który w opozycji gorąca/chłodna jak kotlet z mleczniaka zapewni nam przyporządkowanie do tej pierwszej kategorii. Ściślej - nie nam - ale dyskutującym, sympatycznym koleżankom, których dysputy gorączkowo chłonąłem tamtego dnia.
Scenariusz do "Zabójczego ciała" (oryginalny tytuł: "Jennifer's Body") sygnowany jest przez Diablo Cody, kontrowersyjną scenarzystkę, byłą striptizerkę, która zaskakującym "Juno" udowodniła, że doskonale czuje się w kontekście murów amerykańskiego liceum. Znamy zatem miejsce akcji, pozostaje nam bohater. Pozornie bohaterki są dwie, tytułowa Jennifer, grana przez ozdobę serii "Transformers" - Megan Fox, oraz Needy, której los wypłacił się mniej szczodrze i na dodatek przywalił takim imieniem. Piszę "pozornie", ponieważ tak naprawdę głównego bohatera poznajemy już w kasie, kupując bilet, a brzmi to mniej więcej tak: "Poproszę jeden na 'Zabójcze ciało'".
O ciele bowiem - nastoletnim i gorącym, oraz całej fantazmatycznej otoczce jaką na owo nadbudowuje przemysł kolorowych pisemek dla nastolatek jest ta sympatyczna farsa w emo-horrorowym sosie. Jennifer będzie uwodzić, rozszarpywać gardła, pełnymi garściami wyżerać bebechy i bombardować werbalną seksualnością. No właśnie - werbalną, gdyż najodważniejszą sceną erotyczną w filmie będzie sfotografowany w pełnym zbliżeniu pocałunek dwóch przyjaciółek.
Amerykański przemysł filmowy ma bowiem to do siebie, że rekomenduje dla nastolatków sadystyczne orgie przemocy takie jak "Piła", jednocześnie cenzurując każdy przejaw seksualności, który wykracza poza opadające ramiączko. Cody jest bezlitosna w piętnowaniu purytańskiego odchylenia ojczyzny cheeseburgera. Krew kapie z sufitu w momencie defloracji, Jennifer po skonsumowaniu szkolnego kolegi oznajmia, że to najlepszy dzień od kiedy Jezus wynalazł kalendarz, mit 11 września wpisany zostaje w opowieść o pasji Chrystusa, a tenże zyskuje dźwięczny przydomek "Dżej Si".
"Zabójcze ciało" to lekka potrawka z dwóch nastolatek podana w sosie gore, w wersji emo-sreamo punk, ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że to również narracja o kulcie ciała i obsesyjnej przyjaźni. Koleje ciała Jennifer poznajemy w końcu z ust jej koleżanki i odnoszę wrażenie, że naszpikowana hasłami z "Bravo" i "Cosmo" opowieść jest tylko próbą tłumaczenia się z własnej fascynacji daleko wykraczającej poza przyjaźń od piaskownicy. W jednej z ostatnich scen Jennifer szepce oszołomiona: "Mój cycek?", na co Needy ripostuje: "Nie. Twoje serce". I albo jest to artykulacja konfliktu oczekiwań bohaterek, albo ja film cyc wziąłem za papierowe i przeżute, ale jednak serce.
6/10