Na początku jest festiwal filmowy w Cannes. W pięknym i diabelsko drogim apartamencie żona czeka na męża. On jest znanym amerykańskim producentem filmowym, ona przyjechała z nim jako gość. Przy okazji miała nadzieję, że Europa będzie najlepszym miejscem, żeby wreszcie spędzić wspólne wakacje. Niestety telefon komórkowy męża dzwoni bez ustanku. Znudzenie Anne to punkt wyjścia - początek tajemniczej podróży, której doświadczy u boku zupełnie innego mężczyzny.
"Paryż może poczekać" to projekt filmowy napisany, wyreżyserowany i wyprodukowany przez Eleanor Copollę (żonę Francisa Forda, matkę Sofii). Wcześniej ponadosiemdziesięcioletnia reżyserka zajmowała się raczej dokumentacją pracy swoich bliskich. Nakręciła m.in. "Serca ciemności" o tworzeniu "Czasu apokalipsy". Stworzyła też making off z procesu produkcji "Marii Antoniny". "Paryż..." to jej fabularny debiut, którego scenariusz opiera się na indywidualnym doświadczeniu artystki z jej pobytu na festiwalu w Cannes w 2009 roku.
Anne (Diane Lane) postanawia nie towarzyszyć mężowi (Alec Baldwin) w dalszej podróży lotniczej. Skarży się na ból ucha. Do Paryża ma zamiar pojechać sama, ale francuski partner biznesowy jej męża oferuje jej swoje towarzystwo. Droga z Cannes do Paryża to zaledwie kilka godzin, więc Anne nie protestuje, szczególnie że Jacques (Arnaud Viard) to uroczy mężczyzna.
Łatwo się domyślić, że ta zwykła wycieczka do stolicy Francji zamienia się w podróż marzeń. Jacques uwodzi Anne, zabierając ją do najbardziej ekskluzywnych restauracji, uroczych winiarni itd. W tlę sączy intelektualną opowiastkę o winie, serach, czasach rzymskich i pochodzeniu nazwy Prowansja. Amerykanka próbuje się temu opierać, jest nieufna, ale w końcu daje się przekonać, że pośpiech nie ma sensu.
"Paryż może poczekać" to naiwna i pretensjonalna opowiastka o tzw. smakowaniu życia. Przypomina "Jedz, módl się, kochaj", choć mam wrażenie, że reżyserce chodziło raczej o dorównanie "Przed wschodem słońca" Richarda Linkletera. Ustawienie Anne w pozycji znudzonej amerykańskiej żony, która fotografuje francuskie śniadanka, kieliszki wina i okoliczne widoczki, jest naprawdę żałosne. Po drugiej stronie francuski amant, który tradycyjnie wie lepiej, czego pragnie kobieta - to naprawdę mocny ładunek kiczu. Dodatkowo wątek tego, kto płaci za luksusy tajemniczej podróży...
Film Coppoli to również modelowy przykład tego, jak można użyć współczesnego kina do reklamy kraju/regionu/miasta. Są momenty, że fabuła przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie - liczy się to, żeby pokazać bogactwo francuskich serów, przepych lokali gastronomicznych i bogactwo skarbów narodowych: zabytków, muzeów itd. Ta "tajemnicza" wycieczka do Francji od początku nie ma w sobie nic naturalnego, podobnie jak cały film.
4/10
"Paryż może poczekać" [Paris can wait], reż. Eleanor Coppola. USA 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 21 lipca 2017