"Pamięć": Pierwsze wyjście z mroku [recenzja]
"Pamięć", najnowszy film meksykańskiego wizjonera Michela Franco, to próba zarówno zrozumienia choroby, jaką jest bezlitosna i nieuleczalna demencja, jak i próba nobilitacji tych, którzy od lat z nią walczą. Reżyser doszukuje się prozy życia w najmniej atrakcyjnych momentach życia swoich bohaterów.
Michel Franco nie robi kina dla każdego: jego naturalistyczne portrety wyróżniają się minimalistycznym i nierzadko chłodnym sznytem. Po części związane jest to z jego specyficznym postrzeganiem rzeczywistości: jako reżyser nie stara się koloryzować codzienności, a raczej ukazywać prawdę taką, jaką naprawdę jest. Właśnie dlatego jego ostatni dramat, nieoczywisty "Sundown", osadzony został w depresyjnym i wręcz przytłaczającym mikroświecie bohatera granego przez Tima Rotha.
Co ciekawe, "Pamięć" to zwrot o 180 stopni w estetyce Franco. Wygląda na to, że to najbardziej humanistyczny i zarazem najlepszy film reżysera w jego karierze. Jest niczym pierwsze wyjście z mroku w jego długiej i melancholijnej filmografii: kiedy raz ujrzymy światło, to już nigdy nie będziemy chcieli wrócić do ukazywanego w poprzednich filmach smutku.
To mogła być tania i bazująca na ogranych schematach historia, bo motywy fabularne w "Pamięci" nie wyróżniają się niczym szczególnym. Ot, typowe "love story" naprzeciw społecznym konwenansom i przeszkodom związanym ze zdrowiem i traumami naszych samotnych bohaterów. Franco bawi się tutaj w romantyka - podobno reżyser niedawno wyszedł z depresji, więc pewnie dlatego stara się ukazać empatyczną, pobudzającą do działania historię, która ma szansę odmienić nasze spojrzenie na emocje międzyludzkie.
On (rola życia Petera Saarsgarda), Saul, cierpi na demencję, która utrudnia mu praktycznie wszystko: nie pamięta twarzy, wydarzeń, czy nawet tego, co robił choćby kilka godzin temu. Nie jest w stanie oglądać filmów (wspomina, że czerpie frajdę z patrzenia na obrazy, choć nie potrafi ułożyć ich w jedną całość), a z książkami jest mniej więcej to samo - przeglądanie albumów fotograficznych to dla niego szczyt możliwości. Ona (równie hipnotyzująca Jessica Chastain), Sylvia, pracująca w ośrodku dla niepełnosprawnych także musi radzić sobie z własnymi trudnościami. Cierpi na depresję i nie potrafi poradzić sobie ze skrywaną podskórnie traumą, wynikającą z wydarzeń, o których wiedzą jedynie jej siostra i matka. Nie pomaga jej to w najważniejszej roli jej życia - Sylvia bardzo kocha swoją córkę, Sarę, choć jej własne problemy nie pozwalają jej w pełni się nią zajmować. Dopiero przypadkowe spotkanie Saula w pełni odmieni jej dotychczasowe życie.
"Pamięć" to połączenie klasycznych schematów wraz z Francowskimi subtelnościami. Tam, gdzie ktoś widziałby zakłopotanie w wątku między dwójką ludzi, którzy - według uprzedzeń i stereotypów - nie powinni myśleć o miłostkach, Franco doszukuje się ukrytego piękna. Tutaj nawet momenty, podczas których Saul z całych sił stara się przypomnieć sobie swoją przeszłość dla Sylvii, jawią się jako filmowe przykłady czarującej rycerskości.
Siła "Pamięci" to przede wszystkim fakt, że każda sekwencja (a nawet dialog!) czemuś tutaj służą, niezależnie czy rozmowa będzie bardziej informacyjna lub taka, która pogłębi sferę emocjonalną między dwójką protagonistów. Chwilami wygląda to tak, jakby "Pamięć" bazowała na banale o uczuciu, które przezwycięży każdą przeszkodę, ale to jedynie pozory. Miłość zawsze zwycięży, zdaje się wykrzykiwać Franco, choć na każdym kroku zastanawia się, jaka tak naprawdę jest cena pójścia pod prąd w celu odnalezienia prawdziwego szczęścia.
Franco nie bagatelizuje wpływu demencji na ludzkie życie, co nie zmienia faktu, że w tej zdradzieckiej dla człowieka chorobie stara się znaleźć niejasne, choć w pełni odczuwalne światełko w tunelu. Nie ma co ukrywać, że "Memory" nigdy nie miało być romantycznym kinem w krystalicznie czystej postaci - reżyser wciąż czerpie ze swoich wewnętrznych demonów, a co za tym idzie, nie tak łatwo odejść mu od wyznaczonej poprzednio stylistyki. Szczęśliwie Franco pogłębia ten smutek codzienności jedynie w ciągu nie geometrycznym, a właśnie arytmetycznym, dzięki czemu dychotomia między odczuwanym uniesieniem a chandrą przeszłości skupia się głównie na tym pierwszym elemencie.
Franco w Meksyku to klasyk, choć dziś znienawidzony za swój film "Nowy porządek", w którym oberwało się każdej stronie politycznej (nie zmienia to faktu, że wielu meksykańskich twórców twierdzi, że obraz ma w sobie wiele prawdy). U nas też mógłby stać się figurą znacznie bardziej rozpoznawalną - miejmy nadzieję, że premiera "Pamięci" odmieni jego polski status quo.
9/10
"Pamięć", reż. Michel Franco, USA, Meksyk, Chile 2023, dystrybutor: Galapagos Films, premiera kinowa: 22 marca 2024 rok.