"Pamfir" Dmytro Sukholytkyyego-Sobchuka to jeden z najciekawszych filmów ukraińskich ostatnich lat - i to nawet bez oczywistego wojennego kontekstu. "Prawo i pięść" na ukraińskim pograniczu. Jest źle, będzie gorzej. Kradną, zabijają. Tytułowy Pamfir (Oleksandr Jatsentiuk) zrobi wszystko, żeby przetrwać. A przetrwanie na pograniczu oznacza przekraczanie wszelkich barier.
Dmytro Sobczuk (pozwólcie państwo, że spolszczę nazwisko reżysera), świadomie wzbogaca konwencję dosyć typowego kina kryminalnego o cały arsenał filmowo-etnograficzny, o ukraiński folklor. Przeciwieństwa się przyciągają. To naprawdę działa.
Można by powiedzieć: Sergiej Paradżanow wiecznie żywy, ale to za mało, zbyt oczywiste. Duch wielkiego Ormianina, autora "Legendy o Twierdzy Suramskiej" czy "Cieni zapomnianych przodków", unosi się oczywiście nad "Pamfirem", ale są to wpływy twórcze, nie kalki. Sobczuk łączy kryminalną, socjologicznie wiarygodną historię z ukraińskimi "cieniami zapomnianych przodków". Historia, pisana raz wielką, raz małą literą, nie tylko się powtarza, ale nieustannie kopiuje samą siebie. Namiętności i żywioły mają własny, lokalny koloryt. Bez pamięci o przodkach, zapomnianych przodkach, nie ma zrozumienia dla teraźniejszości, dla współczesności.
Bohaterowie "Pamfira" są zanurzeni w rytuale przeszłości. "Dziady" Mickiewicza, dwieście lat później. Pogańskie wierzenia, tajemnica, złowrogie maski. Reygadas, Jodorowski, albo Eisenstein z "Niech żyje Meksyk!" - takie klimaty. Sukholytkyy-Sobczuk rytmizuje te dwa światy. Brutalna współczesność oraz mitologia przeszłości. Demony na ukraińskiej ziemi obudziły się dekady, stulecia temu, ale nie pozwalają się utulić, przejednać. Groźne, nieopisywalne, deformujące.
Film Sobczuka idzie w tych dychotomiach dalej. "Pamfir" jest w zasadzie przypowieścią o dwóch Ukrainach. Pierwszej, zanurzonej we Wschodzie, i tej drugiej, zapatrzonej na Zachód. Przypominają się lata dziewięćdziesiąte w Polsce. Pamiętam je z autopsji. Rozkrok oczekiwań i marzeń, pogoń za czymś, co wydawało się niezwykłe, i szybkie zapominanie o tym, co nas tworzyło, budowało kulturę. Film trafił do międzynarodowego obiegu ("Pamfir" jest międzynarodową koprodukcją, również z polskim udziałem, a premierę miał na festiwalu w Cannes) już w czasie wojny, napaści Rosji na niepodległy kraj, co dodaje historii opowiedzianej przez Sobczuka, dodatkowy, poruszający wydźwięk.
Uniwersalne w "Pamfirze" jest bowiem to, co poza folklorem, poza narzucającą się metaforyką. Na przykład relacja syn-ojciec. Dwa pokolenia, dwa spojrzenia na życie, dwie miłości. Ich spotkanie w połowie drogi. Nazar idzie w ślady Pamfira, ojciec szczerze życzy synowi innego życia. Pamfir chce się zmienić, kończy z przemytem, uczciwie pracuje w Polsce, wraca tylko na chwilę, na karnawał, do żony i syna. Nastolatek tymczasem wciąż widzi w ojcu przemytnika, to go fascynuje, nie chce widzieć poczciwiny. Dalej jest już w zgodzie z konwencją tego rodzaju kina. Grzech, zadośćuczynienie, pokuta. Przemycanie wrażliwości do pogańskiego świata.
Paradżanowska liryka ma w "Pamfirze" okrutny wydźwięk. Antropologia kultury staje się wykrzywioną maską śmierci. Żeby uciec z tego świata, trzeba uciec naprawdę. Powroty oznaczają niebezpieczeństwo. Atmosfera się zagęszcza i chociaż nie czuje się tego dosłownie, "Pamfir" ma w sobie coś z okrutnej zapowiedzi niedalekiej przyszłości. Piękna kraina, w końcu cała Ukraina, wkrótce będzie musiała zapłacić krwawą cenę za przemyt idei, za niezależność. Skąpane w mgielnej poświacie rytualne pogańskie maski przypominają w filmie proroctwa Kasandry. Groźba czasu przyszłego. Groźba wojny. Groźba śmierci - ale i wiara, że pokolenie syna Pamfira, Nazara, waleczne i dzielne, zmieni ten świat na lepsze.
8/10
"Pamfirem", reż. Dmytro Sukholytkyy-Sobchuk, Ukraina, Polska, Luksemburg, Francja, Chile 2022, dystrybutor: Gutek Film, premiera kinowa: 23 czerwca 2023 roku.