Reklama

"Old Fashioned" [recenzja]: Miłość w starym stylu

Miłość na przedmieściach zdarza się w kinie bardzo często, tym trudniej jest wyróżnić się na tle konkurencji. Rik Swartzwelder spróbował tej trudnej sztuki, będąc przy okazji swojego projektu zarówno reżyserem, scenarzystą, jak i głównym aktorem. W filmie twórca próbuje przypomnieć nam, jak ważne w życiu są staroświeckie wartości: wiara, nadzieja, miłość.

Miłość na przedmieściach zdarza się w kinie bardzo często, tym trudniej jest wyróżnić się na tle konkurencji. Rik Swartzwelder spróbował tej trudnej sztuki, będąc przy okazji swojego projektu zarówno reżyserem, scenarzystą, jak i głównym aktorem. W filmie twórca próbuje przypomnieć nam, jak ważne w życiu są staroświeckie wartości: wiara, nadzieja, miłość.
Kadr z filmu "Old Fashioned" /materiały prasowe

Kupidyn dociera do Ohio, gdzie postanawia połączyć mężczyznę z przeszłością (Clay; w tej roli Rik Swartzwelder) z kobietą po przejściach (Amber, w tej roli Elizabeth Roberts).

On próbuje odpokutować za grzechy przeszłości, będąc współczesnym dżentelmenem, który stara się zasłużyć na miłość. Ona próbuje zapomnieć o tym, co było i szuka miłości. On jest trochę staromodny i tradycyjny. Ona nic z tych rzeczy - lubi zabawę i spontaniczność. Na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy a wszystko dzieli, ale to właśnie im pisane jest się w sobie zakochać.

Reklama

Strzała amora wisi w powietrzu, ale kupidyn jeszcze nie zdecydował. Oboje uciekają przed tym co było, próbując odnaleźć lepsze jutro i szczęście. I chociaż żadne z nich tego nie przyzna, tak naprawdę desperacko potrzebują miłości.

"Old Fashioned" toczy się powoli, spokojnie. Na ekranie niewiele się dzieje. Poznajemy głównych bohaterów i przysłuchujemy się ich rozmowom o życiu, miłości, przeszłości. To poprawna, kolejna bajka dla dorosłych, która jest ładna, ale czy są na świecie tacy mężczyźni jak Clay? Szczerze w to wątpię, dlatego tym trudniej jest uwierzyć w ten film. "Old Fashioned" na pewno nikogo nie zaskoczy, bo takich historii srebrny ekran widział tysiące!

Ten film jest jak wizyta w domku nad jeziorem, gdzie bawiliśmy się, będą dzieckiem lub jak wizyta u ukochanej babci - jest miło, przytulnie, nieco przewidywalnie, a pod koniec już wiercimy się na kanapie (tudzież w fotelu kinowym). Tego typu filmy zazwyczaj wyróżniają się świetnym aktorstwem i dobrze napisanymi dialogami, w tym filmie obie te rzeczy są zaledwie przyzwoite.

Trudno jest się czymś zachwycać, ale trudno też wytknąć jakieś poważne błędy temu filmowi. To bardzo przeciętne i przyzwoicie zrobione kino. Dla mnie to za mało, ale wielbicieli starego kina może zauroczyć.

5/10

"Old Fashioned", reż. Rik Swartzwelder, USA 2014, dystrybutor: Kondrat-Media, premiera kinowa: 23 czerwca 2017 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy