Reklama

"Ojciec Szpiler" [recenzja]: Dzieci Kościoła

Chorwacki film "Ojciec Szpiler", reklamowany jako "szalona komedia o namiętności i prezerwatywach, które gwarantują zajście w ciążę", pierwotnie miał trafić na polskie ekrany pod tytułem "Dzieci księdza". Mimo że ma głównie bawić, umiejętnie przemyca także tematy, o których Kościół na co dzień raczej milczy.

Maleńka dalmatyńska wyspa, śródziemnomorski raj dla turystów przyjeżdżających do Chorwacji. Jedną z najważniejszych osób w lokalnej społeczności jest oczywiście ksiądz. W końcu chorwackie społeczeństwo to przeważnie katolicy. Młody klecha, który ma zastąpić starego, poważnego wszem i wobec proboszcza, próbuje znaleźć sposób na niski przyrost naturalny wśród swoich przyszłych wiernych. Poza sezonem miasteczko wygląda na wymarłe, szczególnie jeśli poziom zgonów przekracza znacznie poziom urodzeń. Wierni do Kościoła chodzą, ale w kwestiach "moralności" raczej nie przestrzegają papieskich nauk. Pobożny młody księżulo postanawia uratować ich grzeszne duszyczki i wpłynąć na losy tej małej chorwackiej społeczności.

Reklama

W filmie chorwackiego reżysera Vinko Brešana, który na początku miał nosić polski tytuł "Dzieci księdza", a w końcu stał się "Ojcem Szpilerem", ważny jest przede wszystkim absurd kościelnych planów. Walka z antykoncepcją na terenie małego miasteczka, którą toczą miejscowy kioskarz, ultranacjonalistyczny farmaceuta i młody ksiądz przypomina serię wypadków, pomyłek i momentami nawet zabawnych gagów. Panowie i świętobliwy dziurawią prezerwatywy, podmieniają środki antykoncepcyjne, wybierają mężów dla tych bardziej rozwiązłych kobiet. Jednym słowem - porządkują świat wprowadzając tradycyjny porządek zniszczony przez pigułkę i rewolucję seksualną. Jednocześnie godzą zwaśnione nacje, udzielają porad terapeutycznych i występują w telewizji cytując słowa Jana Pawła II - "Nie lękajcie się". Cyrk na kółkach.

Ta wizja raju zwolenników cywilizacji życia pęka jak bańka mydlana. Przede wszystkim o takim przyroście naturalnym marzą również obcokrajowcy, co nie w smak oddanym, chorwackim narodowcom. Na dokładkę ktoś umiera, ktoś zostaje porwany, a pod drzwiami księdza pojawia się porzucony niemowlak.

W "Ojcu Szpilerze", który miał przede wszystkim bawić publiczność wszelkiej maści, od samego początku pojawiają się umiejętnie przemycane nieprzyzwoite wątki, o których Kościół na co dzień raczej milczy. Walka w obronie moralności wiernych nie ma żadnego znaczenia w sytuacji, w której biskup odwiedzający wątpiącego pasterza przybywa na pokładzie gigantycznego jachtu i pyta jedynie, czy wielebny uprawia seks z pełnoletnimi. Jeśli jest inaczej, trzeba będzie się wyprowadzić, ale przecież nie ma tego złego...

"Ojciec Szpiler" Vinko Brešana był nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii "najlepsza komedia", brał też udział w konkursie głównym na ubiegłorocznym festiwalu w Karlowych Warach. Gdyby nie wątek "nieczystych" gierek duchownych, które tych bardziej uczciwych doprowadzają na skraj załamania nerwowego, można byłoby potraktować ten film jako kolejną nieważną komedyjkę z "bałkańską nutą w tle". Finał opowieści młodego księdza zatroskanego o moralność wiernych, walczącego z szatanem ukrytym w gumie prezerwatyw, wywraca do góry nogami spokojny, komiczny świat maleńkiej dalmatyńskiej wyspy. Niektórzy bohaterowie nie są tacy niewinni, na jakich wyglądają. I choć popełnili zbrodnię, dobry ojciec w purpurze oszczędzi ich i przeniesie na inną placówkę, bo przecież warto przygarnąć błądzących.

6/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Ojciec Szpiler" (Svećenikova djeca), reż. Vinko Brešan, Chorwacja, Serbia, Czarnogóra 2013, dystrybutor: Vivarto, premiera kinowa: 21 marca 2014

--------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama