Reklama

O Brother, Where Art Thou?

"Podaj mi dłoń", reż. Pascal-Alex Vincent, Francja, Niemcy 2008, dystrybucja: Tongaririo, premiera kinowa: 19 listopada 2010

Kto od filmu Pascala-Aleksa Vincenta oczekuje energetycznego kina drogi, ten srodze się zawiedzie. Najważniejsza w "Podaj mi dłoń" nie jest bowiem akcja następujących po sobie wydarzeń, tylko interakcja charakterów głównych bohaterów.

Lubię kiedy reżyserzy filmowi próbują definiować swoich bohaterów poprzez podróż. Bycie w drodze jest kinematograficzne samo w sobie. "Podaj mi dłoń" jest jednak filmem polemicznym wobec klasycznego kina drogi. Zamiast prawdziwej podróży na północ Hiszpanii, dokąd dwaj bracia Quentin i Antoine (Alexandre i Victor Carrilowie) udają się na pogrzeb swej matki, reżyser oferuje nam psychoanalityczną podróż w głąb braterskiej relacji.

Reklama

"Podaj mi dłoń" balansuje jednak na granicy między filmową sztampą kina inicjacyjnego a głębokim kinem psychologicznym. Podczas swej podróży obaj bracia spotykają przygodnych towarzyszy. Najpierw na stacji benzynowej dołącza do nich wyzwolona dziewczyna (Anais Demoustier), z którą obaj idą do łóżka. Następnie jeden z braci przeżywa krótką erotyczną fascynację chłopcem (Samir Harrag), którego poznaje podczas dorywczej pracy przy żniwach. Jeszcze wcześniej obaj zabawiają się na uboczu drogi z dziewczynami, które zabrały ich "na stopa". Gdyby pokusić się o odrobinę złośliwości, można by tytuł tego filmu potraktować jako zapowiedź erotycznego spełnienia: pewna kobieta, którą jeden z braci spotyka na swojej drodze do Hiszpanii, zaspokaja go ręką.

Równolegle z opowieścią o erotycznej inicjacji obserwujemy jednak pełną wewnętrznych konfliktów relację między dwoma braćmi, którą reżyser doprowadza niestety do groteski, każąc swoim bohaterom notorycznie turlać się po ziemi w szczeniackich zapasach. Nie jest to niestety ten gatunkowy ciężar co "Gerry" Gusa van Santa.

Vincent nie mówi nam niczego o przeszłości braci. Poznajemy ich w momencie, w którym po kryjomu opuszczają w nocy piekarnię swego ojca i udają się w tajemniczą podróż (nie wiedzieć dlaczego reżyser otwiera film animowaną sekwencją, będącą nawiązaniem do rysunkowej pasji jednego z braci). Dopiero z czasem do głosu dochodzą tłumione emocje, ujawniają się zadawnione psychiczne blizny, a bliźniacy wyglądają jakby zamiast podróży na grób matki (o niej też nie dowiadujemy się niczego z filmu) toczyli rywalizację o swoją tożsamość.

Wydaje mi się, że Pascal-Alex Vincent opowiada nam film właśnie o konflikcie tożsamości, snując historię wyimaginowanych, nie prawdziwych braci. Quentin i Antoine są bardziej figurami retorycznymi, niż bohaterami z krwi i kości. Kiedy jeden z nich podczas podróży pociągiem nawiązuje rozmowę z siedząca w tym samym przedziale kobietą (znana z "Goodbye, Lenin!" Katrin Sass), ta zwierza mu się z nieopuszczającego ją przez całe dzieciństwo marzeniu o siostrze-bliźniaczce. Tak też traktuję bohaterów filmu Vincenta - jako filmowe fantazmaty. Prawdziwą przyjemność dawały mi podczas seansu "Podaj mi dłoń" tylko aktorskie epizody. Reszta była tylko ilustracją francuskiego szansonu Colette Magny "Melocoton", której refren posłużył Pascalowi-Aleksowi Vincentowi za tytuł filmu.

5/10

Chcesz pójść do kina, a nie wiesz gdzie i o której możesz obejrzeć wybrany przez siebie film? Sprawdź nasz repertuar kin!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pascal | dłoń | Vincent
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy