"Noc Królów": Dawno, dawno temu... [recenzja]

Kadr z filmu "Noc Królów" /materiały prasowe

"Noc Królów", kandydat Republiki Wybrzeża Kości Słoniowej do Oscara, to już drugie surrealistyczne dzieło pochodzącego z Afryki Philippe Lacôte. Historia, mieszająca ze sobą magię i rzeczywistość, to swoistego rodzaju hołd dla słowa mówionego i tradycji opowiadania. Jednak co ważniejsze, jest to przede wszystkim dogłębne studium społeczeństwa, przemocy i walki o władzę.

"Dawno, dawno temu..." - słyszymy słowa padające na początku filmu z ust jednego z bohaterów. Można w nich wyczuć pewną nachalność i desperację, by poznać całą historię. Słowa te szybko przeradzają się w rytuał, "Noc Królów" pełną magii i brutalności, która doprowadzić może do krwawych konsekwencji.

Miasto Królów

Z niezwykłą adekwatnością Lacôte przenosi nas do dusznego więzienia MACA, jednego z największych tego typu przybytków na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Osaczająca atmosfera i spocone ciała więźniów stają się namacalne, gdy wraz z głównym bohaterem wkraczamy w ten odcięty od rzeczywistości świat. Od tego momentu realność przestanie mieć znaczenie, a jedyne co będzie się liczyć, to słowa, ruchy i dźwięki.

Reklama

W tej zamkniętej przestrzeni dostrzegamy lustrzane odbicie społeczeństwa, mikroorganizm przesiąknięty przemocą, oddający cześć swoim władcom i ustalający własne zasady. Wszystko to pod czujnym okiem więźnia zwanego Dangaro, który sprawuje tam władzę. Czarnobrody (Steve Tientcheu, "Nędznicy"), bo tak nazywa się przywódca osadzonych, chory i zmęczony, trzymając się władzy ostatkiem sił, decyduje się odnowić dawno zapomniany rytuał. W noc "czerwonego księżyca" więźniowie przejmą dziedziniec budynku i w hałasie, śpiewie i tańcu, wysłuchają przypowieści jednego z nich, któremu nadali przydomek "Roman" (Bakary Koné). Tak jak w przypadku Szeherezady z "Księgi tysiąca i jednej nocy", ceną za skończenie historii przed świtem, będzie śmierć.

W "Nocy Królów" reżyser niemal z nabożeństwem wskrzesza tradycję opowiadania oraz griotów, słowno-muzycznych artystów, którzy od wielu lat spotykani są na terenie Afryki Zachodniej. To właśnie za sprawą jednego z nich, osadzeni zatracają się w bajkowej opowieści, pełnej magii i szamanizmu. Razem z narratorem stają się jej nieodłączną częścią, demonstrując ją na swój własny, unikatowy sposób. Aktorzy, artyści i tancerze, dźwiękiem i ruchem tworzą mistyczny rytuał. W tę jedną noc Lacôte zamienił złodziei, wyrzutków i morderców w królów i królowe, dając im nieograniczoną władzę.

Vive la révolution

W tych nasączonych brutalnością i niepewnością murach Roman opowiada historię Zamy - młodego mężczyzny, rewolucjonisty i mordercy, który wyklęty przez społeczeństwo został przez nie skazany na śmierć. Co więcej, reżyser bezpośrednio odwołuje się tu do brazylijskiego "Miasta Boga", w którym przelewanie krwi na ulicach stało się codziennością. Tak jak w filmie Fernando Meirellesa, w "Nocy Królów" również słyszymy opartą na faktach historię biedy i przemocy. Wszystko to okraszone magiczną i poetycką otoczką, którą już wcześniej zaprezentował nam Lacôte w swoim filmie "Run".   

Przedstawiona tu tematyka nie jest obca reżyserowi. Gdy Philippe miał 8 lat, jego matka trafiła do więzienia za bycie polityczną rewolucjonistką, a kilkuletni wówczas chłopiec regularnie ją odwiedzał, nawiązując przy tym relacje z osadzonymi i chłonąc niepowtarzalny klimat tego miejsca. W 2002 roku reżyser postanowił zrobić dokument, w którym chciał opowiedzieć historię swojego przyjaciela z dzieciństwa, Czarnobrodego (na jego cześć nazwał jedną z głównych postaci w "Nocy Królów"), który zmarł w MACA. Jego pracę przerwała rewolucja w Abidżanie, podczas której został zatrzymany ówczesny prezydent Laurent Gbagbo. W swoim najnowszym dziele Lacôte posłużył się nagraniami z tamtego wydarzenia, umiejscawiając je w opowieści o Zamie.

"Noc Królów" jest więc dziełem jednocześnie uniwersalnym i personalnym. Dotyka tematów związanych bezpośrednio z historią społeczeństwa żyjącego na Wybrzeżu Kości Słoniowej, do którego przynależy reżyser, ale porusza również ogólne zagadnienia tradycji i opowiadania świata. Oglądając ten film, widz staje pośrodku tego, co jest mu znane i nieznane, stając się częścią obu.

7/10

Autorka: Katarzyna Ryba

"Noc Królów" (La Nuit des Rois), reż. Philippe Lacôte, Wybrzeże Kości Słoniowej, Senegal, Kanada, Francja (2020), dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 3 grudnia 2021 roku.

Czytaj również:

"Zappa": Inna definicja sukcesu [recenzja]

"Dom Gucci": W imię ojca, syna i Lady Gagi [recenzja]

Dziewczyny z Dubaju": Ani pastisz, ani poważne kino [recenzja]

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy