Wcześniej czy później każdy policjant śledczy trafia na sprawę, która będzie go prześladować przez resztę życia. To punkt wyjścia dla zaskakującego belgijsko-francuskiego kryminału Dominika Molla.
"Noc 12 października" od razu stawia sprawę jasno. To nie o sprawcę i rozwikłanie zagadki tu chodzi. Już w pierwszej minucie dowiadujemy się, że każdego roku we Francji rozpoczyna się ponad 800 śledztw w sprawie zabójstw, a 20 procent z nich kończy się fiaskiem. Film opowiada historię jednej z takich spraw i jej wpływie na życie uwikłanych w nią policjantów.
Akcja osadzona jest w alpejskim miasteczku niedaleko Grenoble. W nocy 12 października ginie dwudziestoletnia Clara spalona żywcem w parku przez nieznanego sprawcę, co oglądamy w zapadającej w pamięć scenie. Śledztwo zostaje przydzielone policjantom z Grenoble pod przewodnictwem Yohana (Bastien Bouillon). Kolejne przesłuchania, ujawniane fakty z życia dziewczyny, nowe ślady do niczego nie prowadzą i rodzą coraz większą frustrację w śledczych.
Dominik Moll to wielokrotnie nagradzany we Francji reżyser thrillerów takich jak "Leming" czy "Tylko zwierzęta nie błądzą". W "Nocy 12 października" umiejętnie, niemal z chirurgiczną precyzją buduje atmosferę i napięcie, mimo że zakończenie znamy już od pierwszej chwili. W spokojnym tempie rozwija akcję, siłą filmu czyniąc bohaterów i ich emocje.
Scenariusz Molla i Gillesa Marchanda oparty jest na kilku rozdziałach popularnej książki Pauline Gueny, która opisuje rok z życia paryskiej policji. "Noc 12 października" nie jest o śledztwie, poszukiwaniu prawdy czy odszukaniu mordercy. Film pozbawiony jest niemal zupełnie muzyki. Moll oszczędnie dawkuje nam informacje o życiu prywatnym policjantów. Rzadko, poza samotnym Yohanem, widzimy ich poza pracą, a o nich samych dowiadujemy się z rozmów przy jedzeniu czy w czasie jazdy samochodem. Jeden właśnie się oświadczył, drugi jest kilka lat po rozwodzie, kolejny przechodzi kryzys w związku...
Niewiele wiemy też o innych bohaterach. Widzimy, słyszymy i dowiadujemy się tyle samo, co prowadzący śledztwo detektywi. Spokojnie śledzimy policyjne procedury, przesłuchania i pisanie raportów, walki z psującą się nieustannie drukarką. Brak tu fajerwerków. Do pewnego stopnia właśnie to, mimo znajomości zakończenia, buduje napięcie.
Co więcej, mimo informacji na samym początku, nieustająco mamy nadzieję, że morderca zostanie jednak ujęty. Podobnie jak policjanci, mimo iż mają świadomość, że wraz z upływającym czasem zmniejsza się szansa na sukces śledztwa. "Noc 12 października" budują emocje bohaterów i ich człowieczeństwo. Zespół Yohana, doświadczony i zdolny, to przede wszystkim zwykli ludzie z całym wachlarzem słabości i mocnych stron.
Kryminał Molla nie daje prostych odpowiedzi i stara się pokazać, że w życiu takich nie ma. W tle wybrzmiewają feministyczne tony, podejmujące kwestię kobiet doświadczających przemocy ze strony mężczyzn i mężczyzn owe przestępstwa wykrywających. Gdy w czasie śledztwa wychodzi na jaw, że Clara miała wielu partnerów seksualnych, niektórzy policjanci zaczynają zamordowaną osądzać. W jednej z rozmów z przyjaciółką dziewczyny Yohan usłyszy: "Chcesz wiedzieć, dlaczego zginęła? Bo była dziewczyną." Jednocześnie przesłuchiwani mężczyźni wydają się brutalni, głupi i kompletnie oderwanymi od życia.
W ten sposób film Molla stara się widza sprowokować do zadania sobie pytań, które właściwie nie dotyczą samego śledztwa czy morderstwa. Czyli robi to, co dobry kryminał powinien zaoferować: poprzez filtr zbrodni spojrzeć na społeczeństwo.
7/10
"Noc 12 października", reż. Dominic Moll, Francja, Belgia 2023, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 3 marca 2023 roku.