"Niewierna": Niesłodkie kochanie [recenzja]

Juliette Binoche i Vincent Lindon w filmie "Niewierna" /materiały prasowe

"Serce nie sługa" głosi stara prawda, która dla kina, sztuki w ogóle, stała się punktem wyjścia dla niezliczonych historii. Czasem to pretekst dla słodkiej komedii romantycznej, kiedy indziej dla intymnego dramatu, w którym rządzi melancholia okraszona szczyptą egzystencjalnego bólu i błędnych decyzji. Tę właśnie niesłodką drogę kochania wybiera Claire Denis w "Niewiernej" z Juliette Binoche w głównej roli.

"Niewierna": To nie hollywoodzka bajka

Sarę i Jeana poznajemy w czasie wypadu nad morze. Wśród spokojnych fal i ciepłych promieni słońca ich miłość, wzajemna fascynacja i zaufanie kwitną. Czułe, delikatne pocałunki, uśmiech, spojrzenia, ręce splecione w uścisku. Jakby poznali się wczoraj i przeżywali właśnie pierwsze chwile zauroczenia. Dopiero się odkrywali i poznawali. A jednak nie - są razem niemal od dekady. I już wiemy, że ta sielanka zaraz się rozsypie, coś ją przerwie. Przecież to nie hollywoodzka bajka!

Zdarzenie, które rozpoczyna lawinę werterowskich cierpień jest niemal niezauważalne, przypadkowe. "Un tournant de la vie" - "Punkt zwrotny w życiu" - zapowiada wiele mówiący tytuł książki Christine Angot, która zainspirowała Claire Denis...

Reklama

Sara kątem oka w drodze do pracy dostrzega na ulicy swojego dawnego ukochanego, pierwszego męża: François. Jeszcze tego nie wie, ale ten ułamek sekundy pozbawi ją kontroli nad własnymi emocjami, pomiesza ból z pragnieniem, strach z żądzą. Cóż, zrzuci w przepaść miłosnego kryzysu. A Jean na pewno nie zgodzi się na to, aby ta trójka zaczęła dzielić życie niczym Jules i Jim z Catherine w klasycznym już dziś melodramacie François Truffaut. A i tam to też raczej się dobrze nie skończyło.

"Niewierna": Rzeczywistość rozpada się na każdym poziomie

Claire Denis, nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem za reżyserię "Niewiernej" w Berlinie, bardzo nieśpiesznie odkrywa przed widzami historię rozpadu relacji. Nikt tego nie chce, a jednak do tego dochodzi. Metr po metrze, coraz bardziej. Gdzieś pomiędzy linijkami dialogów i kolejnymi ujęciami - jak to we "francuskim kinie" (tym poetyckim, z natury swej pretensjonalnym, niektórych uwodzącym, innych irytującym).

Sprawy są tym bardziej skomplikowane, że François zaczyna pracować z Jeanem - kiedyś się przyjaźnili. Sam Jean ma na głowie również problemy wychowawcze z nastoletnim synem ze swojego pierwszego małżeństwa.

Mała rzeczywistość kilku osób rozpada się na niemal każdym możliwym poziomie. Rozpada się też świat samej Francji - krajów od niej w taki czy inny sposób zależnych, nierówności rasowych i klasowych. O tym też Denis pamięta i wplata te wątki do historii: Sara jest dziennikarką radiową, która prowadzi rozmowy na tematy społeczne i polityczne. Jean ma za sobą więzienie. Wszystko dzieje się też wśród masek, które pandemia nakłada na każdą twarz. One nadają "Niewiernej" rys autentyzmu (wiele filmów z tego okresu nie zauważa atrybutów pandemii, jakby jej w ogóle nie było), ale są też swoistą metaforą tego, co dzieje się z bohaterami.

"Niewierna": Aktorska wirtuozeria

Film Claire Denis nie porywa gwałtownymi uniesieniami, to ten typ narracji, w której na powierzchni panuje spokój, a gotuje się pod spodem. Przedstawienie tego wewnętrznego wrzenia i finalnej eksplozji (do niej przecież dojść musi) w sposób przekonujący dla widzów spoczywa na barkach aktorów - przede wszystkim Juliette Binoche jako Sary oraz Vincent Lindon jako Jeana.

Grégoire Colin - jako François - nie pojawia się tak często, ma za zadanie hipnotyzować Sarę swoją "aurą", jakimś "erotycznym magnetyzmem". Niewiele tak naprawdę wiemy o tym, kim jest, możemy zgadywać, że to mężczyzna, od którego Sara powinna się odciąć, a nie za nim iść. Ale - no tak, przecież "serce nie sługa", jego porywom naprawdę trudno się przeciwstawiać. I bez tego nie byłoby filmu!

Binoche i Lindon - to z kolei pełna aktorska wirtuozeria. Udaje się Binoche (to nie dziwne, to Binoche!) uchronić przed potępieniem, co nie jest łatwe i do czego sama opowieść nakłania, momentami nawet nieco zbyt nachalnie i otwarcie sugerując, że "to zła kobieta była’. Lindon nie pozwala z kolei potraktować Jeana jedynie jako ofiary własnej dobroci i nie bycia "takim mężczyzną". Niewielu udaje się wygrać z namiętnością, która odbiera rozum.

Bez wątpienia nie brakuje w "Niewiernej" pretensji. To ciężki seans, w którego klimat albo się wejdzie i nim otuli, albo... Wątki społeczne wydają się wplecione w fabułę nieco sztucznie - na ile ją uwiarygadniają, a na ile tak naprawdę odciągają uwagę od głównego tematu, każdy odpowie sobie sam. Aczkolwiek! Aczkolwiek! Pomiędzy chwilami ciszy (ujęciami i słowami) przemyka ten różnorodny wachlarz emocji: od smutku po euforię, który każdy czasem odczuwa wśród swoich wątpliwości, błędów i potknięć, pragnień i demonów, spełnionych i niespełnionych snów o miłości. Nie zawsze kochanie słodkim jest, potrafi uwierać.

5,5/10

"Niewierna", reż. Claire Denis, Francja 2021, dystrybutor: Galapagos Films, premiera kinowa: 16 września 2022 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy