Nie ma co ukrywać, że horror jest dobrym gatunkiem do tego, by opowiadać o traumach. Nie zawsze na ekranie konieczne są hektolitry rozlanej krwi, a bohaterzy wcale nie muszą zamykać się w domku w środku lasu, by stworzyć u widza poczucie zagrożenia. Można zupełnie inaczej. Mniej spektakularnie, ale często bardziej dojmująco. Za pomocą tego, co siedzi nam w głowie. Tę właśnie drogę obrała norweska reżyserka Thea Hvistendahl w "Nieumarłych" (2024). Efekt jest przyzwoity, choć poprzeczka w przypadku art-house'owych horrorów ustawiona jest naprawdę wysoko.
Mam w ogóle wrażenie, że autorskie horrory przeżywają w ostatnich latach drugą młodość i zepchnęły na dalszy plan kolejne części (a można w tym stracić rachubę) popularnych amerykańskich serii spod znaku krzyków, pił czy próbujących oszukać przeznaczenie. Robert Eggers, Ari Aster, Rose Glass, Julie Ducourneau, Coralie Fargeat, Veronika Franz i Severin Fiala. Papa Cronenberg, ojciec chrzestny całego zamieszania, doczekał się niezłej gromadki, do której z pewnością aspiruje także Thea Hvistendahl. "Nieumarli" to co prawda jej pełnometrażowy fabularny debiut, ale już w "shortach", o wdzięcznych tytułach: "Satans Barn" (2019) czy "Cramps" (2020) zdradzała wyraźne zainteresowanie tematem.
Ciekawy jest literacki rodowód "Nieumarłych", bo to film oparty na powieści szwedzkiego pisarza i scenarzysty Johna Ajvide Lindqvista. To zresztą nie pierwsze jego zetknięcie z kinem, gdyż debiutancką książkę autora zekranizowano i to aż dwukrotnie. Najpierw, w 2008 roku podjął się tego Tomas Alfredson, a dwa lata później, już w amerykańskich warunkach - Matt Reeves. Oba filmy miały ten sam tytuł - "Pozwól mi wejść". Proza Lindqvista posłużyła także jako materiał źródłowy Aliemu Abbasiemu w znakomitej "Granicy" (2018), wielokrotnie zresztą nagradzanej na całym świecie. Na tym tle, filmowi "Nieumarli", do których scenariusz Lindqvist napisał do spółki z reżyserką, wypadają dość blado.
Tytuł w zasadzie mówi już wiele, bo to opowieść o zmarłych, którzy... ożywają. W bardziej popkulturowym wydaniu nazwalibyśmy ich pewnie zombie, ale tutaj to określenie jakoś nie pasuje. Zresztą od nich znacznie ważniejsi są tu ci naprawdę żywi. Bo to o ich emocjach, kondycji psychicznej i próbie przepracowywania traumy opowiada w pierwszej kolejności Hvistendahl.
Tych ludzi - Mahlera i jego dorosłą córkę Annę, Torę oraz aspirującego stand-upera Davida - nie łączy nic poza bolesnym doświadczeniem straty kogoś bliskiego. Wszystko to, co widzimy na ekranie jest wyrazem ich niezgodny na sytuację w jakiej postawił ich los, a dalej przechodzeniem przez kolejne etapy żałoby. I choć w filmie pojawia się jedna z największych skandynawskich gwiazd Renate Reinsve oraz znany chociażby z dzieł Joachima Triera Anders Danielsen Lie (w jednej z ról występuje także polski aktor Jan Hrynkiewicz), nie ma tu jednego głównego bohatera, a głosy każdej z postaci wydają się równoważne. Niczym samo, zżerające od środka każdego z protagonistów, doświadczenie.
Norweska reżyserka kreuje napięcie, posługując się dość oszczędnymi środkami. Emocjonalny chłód i dystans budowany w dużej mierze w warstwie wizualnej, za sprawą zdjęć Påla Ulvika Roksetha niewiele ma wspólnego ze skandynawską filozofią hygge, wprowadzając widza w rodzaj nerwowego transu. I wszystko byłoby jak trzeba, w końcu sam temat mniej lub bardziej odnosi się do każdego z nas, gdyby nie pojedyncze, nastawione na efekt sceny, które kompletnie nas z niego wybijają.
A tym samym trywializują nieco starannie budowany klimat nie tylko wokół bohaterów, ale i tego co dzieje się z otaczającą ich rzeczywistością za sprawą tajemniczych znaków jakie obserwujemy w Oslo. Szkoda, bo warto wierzyć w inteligencję widza aż do samego końca. Jestem zdania, że lepiej czegoś nie dopowiedzieć niż powiedzieć o jedno słowo za dużo. A Hvistendahl w moim poczuciu właśnie to zrobiła, przez co jej przejmujący, w gruncie rzeczy, film stracił nieco na sile.
6/10
"Nieumarli" (Håndtering av udøde), reż. Thea Hvistendahl, Norwegia, Szwecja 2024, dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, premiera kinowa: 8 listopada 2024 roku.