Reklama

Niekończąca się opowieść: final cut?

"Piła 3D", reż. Kevin Greutert, USA 2010, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 29 października 2010

Najnowsza odsłona ''Piły'' wedle słów producentów ma stanowić ostatni odcinek serii. Patrząc na to, co po wielu obiecankach zrobiono z niejednym tasiemcem, trzeba podobne słowa przyjmować z rezerwą.

Seans siódmej ''Piły'' przynosi chyba jednak potwierdzenie zapowiedzi. Jak twórcy puentują historię? Co wynika z jej zamknięcia? Czy w krótkim tekście uda się nam zbilansować istotę cyklu? Czas na małe podsumowanie.

Wszyscy, którzy pamiętają jeszcze oryginalną ''Piłę'' Jamesa Wana, niezależny horror, który podbił serca krytyków i widowni oraz zabłysnął na festiwalu Sundance, wiedzą zapewne, co stało się w kolejnych częściach. "Jedynka" była przyczynkiem do powstania tzw. "torture porn", choć sama nie przynależała do tego podgatunku kina grozy. Kontynuacje przypominały blockbusterowe wariacje na temat pamiętnego ''Broken Movie'' (1993), montażu kilku wideo z torturami, które stanowiły wizualizacje do EP-ki Nine Inch Nails.

Reklama

Psychopatyczny moralista w każdej następnej odsłonie porywał i poddawał udrękom ludzi za coraz to bardziej absurdalne przewinienia. Żadnym kłopotem nie była nawet śmierć sadystycznego mordercy. Jigsaw nie wstaje z grobu wzorem Jasona z ''Piątku 13-go''; twórcy, miast wskrzeszać szaleńca, zastąpili go innym. Kat stał się nieistotny, ciągłość jego dzieła zapowiadały dalsze partie.

Już to sprawiło, że ''Piła'' stała się fenomenem pośród tasiemcowych horrorów. Nie bazując na postaci zabójcy o ponadnaturalnych zdolnościach, skupiła się na samej kaźni jako na clou całego filmu.

Sceny tortur są dla ''Pił'' tym, czym dla musicali piosenki, dla filmów porno - sceny łóżkowe, dla kina gore wreszcie - kręcone w detalach, często w slow-motion, sceny mordów, pieczołowicie prezentujące dekonstrukcje ludzkiego ciała. Logika każe kojarzyć ''Piłę'' właśnie z gore. W tym osobliwym ''kinie posoki'' świat był w stanie rozkładu już od samego początku i nie było instancji, która mogłaby przywrócić utracony porządek, bo - jak sugeruje gore - ów porządek nie istnieje.

Siódma odsłona ''Piły'' wpisuje serię w paradygmat gore, ale tylko połowicznie. Zło nie zostanie tu, jak w klasycznym kinie grozy, ukarane. Kolejni współpracownicy Jigsawa wychodzą na światło dzienne i przejmują inicjatywę po detektywie Hoffmanie. Porządek nie zostanie więc przywrócony. Tyle że gore oferuje widzowi pęknięcie nie tylko na poziomie świata przedstawionego, ale i formy filmowej. Niedoskonałość formy, celowo urywane wątki, surrealne sceny burzące harmonię fabuły - oto istota gore.

Przypadek ''Piły'' przeczy formalnie kinu, z którego najwięcej czerpie, niemal pod każdym względem. Teledyskowy montaż (przypomnijmy, że Kevin Greutert, reżyser siódmej, ale też szóstej części, był montażystą poprzednich), wyjaśnianie wszelkich nieścisłości retrospekcjami (tak, żeby pogmatwana fabuła stała się jasna nawet dla siedmiolatka), nawet sposób ukazywania przemocy - pozbawiony tak ważnego dla gore elementu celebracji - wszystko to każe spojrzeć na ''Piłę VII'' jako na uładzone gore, poddane regułom rynku i niewysokim wymaganiom widza. Dodatkowo modna ostatnio formuła trójwymiarowości, wprowadzona tutaj jedynie jako dodatek i uatrakcyjnienie nudnych i powtarzalnych tortur (Przecież 3D może być też ironiczne! Patrz: nowa ''Pirania''), stanowi o kompletnym braku ambicji producentów serii. ''Piła 3D. Pułapki ożywają'' zamiast zasiewać niepokój w umysłach widzów, sieje spustoszenie w ich portfelach (pamiętajmy, że dla osoby dorosłej trójwymiarowy seans w kinie w weekend to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych).

Siódma ''Piła'' zaczyna się sceną z dr Gordonem (Care Elwes), który przeżywa rzeź z części pierwszej. Jego pojawienie się w końcówce filmu ma stanowić rodzaj klamry dla całości tego wątpliwej klasy produktu. Finalne ''game over'', które pada z jego ust, pozwala przypuszczać, że seria rzeczywiście dobiegła końca. Mam jednak wrażenie, że o tym zdecydują cyferki w zestawieniu box-office. Apeluję więc: Szanowni Czytelnicy, nie dokładajmy swoich cegiełek do kolejnej części sagi o Panu Pile. Zakończmy tą bezsensowną i bezproduktywną rzeź. I nie dajmy się złudzić zapowiedziami o jakimś ''nowym wymiarze kary''. Coś mi podpowiada, że ''Piła'' nawet w 5D wyglądałaby bliźniaczo podobnie do reszty.

3,5/10 - dla filmu
3/10 - dla serii

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | Kevin Greutert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy