Reklama

Niech żyją lata osiemdziesiąte!

"Jutro będzie futro" ("Hot Tub Time Machine"), reż. Steve Pink, USA 2010, dystrybutor Monolith Films, premiera kinowa 18 czerwca 2010 roku.

Trzech życiowych rozbitków po czterdziestce przenosi się w czasy barwnej młodości - do kiczowatych lat osiemdziesiątych. Nostalgiczny powrót do przeszłości w oparach alkoholu.

Pamiętacie wycieczkę Marty'ego McFly Deloreanem do lat pięćdziesiątych? Albo "Dziewczynę z komputera" Johna Hughesa o dwóch pryszczatych nastolatkach, którzy wyczarowują swoim archaicznym pecetem zmysłową Kelly LeBrock? A może bandę speców od parapsychologii latających po mieście z odkurzaczami i łapiących obrzydliwe duchy? Pewnie, że pamiętacie i tęsknicie za takimi filmami. W latach osiemdziesiątych nawet najgłupszy pomysł scenariuszowy mógł obronić się na wielkim ekranie. Amerykańskie kino dopadł kryzys wieku średniego i odkurza przeboje z tamtych lat albo urządza widzom nostalgiczne powroty do przeszłości.

Reklama

Film Steve'a Pinka dorównuje przebojom sprzed dwóch dekad pod względem absurdalności punktu wyjściowego. Trzech przegrańców i siostrzeniec jednego z nich postanawiają spędzić szalony weekend w górskim kurorcie, z dala od szarej codzienności, nękających ich problemów i frustracji. Właśnie tam Adam (Cusack), Nick (Robinson) i Lou (Corddry) spędzili najbardziej zwariowany okres swojej młodości. Okazuje się, że miasteczko niegdyś tętniące życiem, teraz jest zapadłą dziurą, w której można co najwyżej żłopać piwo w obskurnym hotelu. Tak też robią bohaterowie filmu, z czego nie jest zadowolony niedoszły samobójca Lou. On chciałby zabawić się jak za dawnych lat (seks, alkohol i narkotyki - taki zestaw jest według niego synonimem wolności i beztroskiej zabawy). Duzi chłopcy włażą do jacuzzi, wypijają o jednego drinka za dużo, następuje krótkie spięcie i budzą się niespodziewanie w roku 1986.

"Jutro będzie futro" należy do popularnego nurtu filmów o niedojrzałych samcach w wieku średnim, którzy łkają za utraconą młodością. Nick porzucił świetnie zapowiadająca się karierę muzyka i wpadł w małżeńskie sidła, siedzi teraz pod ostrym obcasem żony, która na dodatek przyprawia mu rogi. Lou chleje na potęgę, klnie jak szewc i zraża do siebie każdego, kogo spotka na swojej drodze. Adama opuszcza dziewczyna, więc samotny rozpacza nad kolejną utraconą miłością. Z kolei dwudziestoletni Jacob prowadzi życie piwniczne ze swoim wirtualnym awatarem, porozumiewając się ze światem zewnętrznym za pomocą MySpace i Twittera. Banda samotników i życiowych rozbitków - sami przyznacie... Wizyta w latach osiemdziesiątych będzie dla czterdziestolatków szansą na spojrzenie na swoje życie z zupełnie innej perspektywy, a dla Jacoba lekcją historii o czasach bez Internetu i komórek.

Oczywiście film Pinka to przede wszystkim znakomita okazja do wyśmiania niezapomnianych absurdów pamiętnej dekady - fryzury w stylu "krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie", wieśniackie ubrania o tęczowych barwach, kiczowata muzyka. Twórcy przez kilkadziesiąt minut bawią się z widzem w skojarzenia - serwują garść cytatów z filmowych przebojów, na ekranie przewijają się charakterystyczne rekwizyty, zaś w tle hity z najwyższych miejsc rankingów MTV. Niestety po kilkunastu minutach taka zabawa zaczyna już troszkę nudzić. Te wszystkie nawiązania nie są bowiem kreatywnie wykorzystane. Podczas seansu czułem się jak w wirtualnym muzeum lat osiemdziesiątych. Miejscami film Pinka przypomina głupszą wersję "Kac Vegas", aniżeli komedię o zderzeniu dwóch rzeczywistości, jak chociażby genialne "Good Bye Lenin!".

Twórcy niepotrzebnie dorzucają do lekkiej fabuły tony wulgaryzmów i humor toaletowy - w filmie mamy tak żałosne sceny, jak puszczenie pawia na wiewiórkę, czy też wyciąganie kluczyków z psiego odbytu - no boki zrywać... Na szczęście te idiotyczne zagrywki w stylu "American Pie" nie dominują nad resztą filmu. "Jutro będzie futro" to miejscami zabawna, lecz bardzo nierówna opowiastka o męskiej przyjaźni i dojrzewaniu.

5/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: życia | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama