Neonazistowskie Love Story
"Braterstwo" ("Broderskab"), reż. Nicolo Donato, Dania 2009, dystrybutor Mayfly, premiera kinowa 9 września 2011 roku.
Środowisko neonazistów jest kuszącym tematem dla reżysera. Radykalizm, jednoznaczność reguł i poglądów nęci możliwością zmącenia tego obrazu poprzez dorzucenie do niego bardziej lub mniej oczekiwanego elementu. Film Nicolo Donato "Braterstwo" wyróżnia się ciekawym zderzeniem skrajnych (wydawałoby się, nie do połączenia) przykładów męskości, wyrażających się właśnie braterstwie - subtelnej, homoseksualnej oraz tej brutalnej, kipiącej testosteronem i agresją - w neonazistowskiej grupie.
Podobny zabieg, igrający z radykalizmem światopoglądowym bohatera, wykorzystał w swoim czasie Henry Bean w "Fanatyku", gdzie neonazista okazuje się Żydem. Film Donato to w pewnym sensie echo przywoływanej w "Braterstwie" historii Ernsta Röhma, lidera oddziałów SA w latach 30., zgładzonego przez Hitlera za homoseksualne skłonności.
Lars w duńskim "Braterstwie" zostaje odsunięty na boczny tor w wojsku w wyniku pogłosek o jego homoseksualizmie. Wraca do rodzinnej miejscowości, gdzie przypadkowo znajdzie się na spotkaniu grupy neonazistów. Nie zgadza się z poglądami jednego z liderów, puszystego Mikaela, który paradoksalnie dostrzega w chłopaku idealnego kandydata do ich organizacji - byłego wojskowego, inteligentnego i wygadanego. Powoli, choć początkowo ostrożnie, osamotniony Lars wchodzi w neonazistowskie środowisko, by ostatecznie dokonać napadu wraz z nowymi "braćmi" na hotel dla imigrantów. Gdy zdecyduje się opuścić dom rodziców, zatrzymuje się w letnim domku szefa ugrupowania, który remontuje Jimmy, rozgoryczony pominięciem na rzecz Larsa jego brata, narkomana przy mianowaniu na stałych członków organizacji.
Donato prowadzi wątek rodzącej się przyjaźni, w końcu namiętności między Jimmym i Larsem niezwykle subtelnie. Podobnie filmowana jest scena pierwszego zbliżenia mężczyzn. Widać w niej rękę człowieka, który karierę filmowca zaczynał między innymi od filmów reklamujących modę. Miękkie światło, głębokie cienie i wygrywanie całości na zbliżeniach buduje atmosferę, w której kamera podziwia ciała bohaterów, jak artystyczne nagie akty. Początkowa niechęć, następnie coraz bardziej otwarte rozmowy i dopiero wprowadzony wątek miłosny pozwala uwiarygodnić melodramatyczne zakończenie.
Trzeba przyznać, że twórca "Braterstwa" z sukcesem zmierzył się z trudnym wyzwaniem. Połączył melodramat, klasyczne love story o zakazanej miłości z filmem o neonazistach, o różnych i różnorodnie realizowanych więzach braterstwa (między członkami ugrupowania, między rodzonymi braćmi, w końcu, kochankami), z opowieścią o wykluczeniu oraz o sprzecznościach drzemiących w ludzkiej osobowości. Jest to niebezpieczna mieszanka, w której zaburzenie proporcji jakiegokolwiek ze składników mogło stworzyć filmowe kuriozum. Tymczasem "Braterstwo" buduje historię miłosną, która porusza, ale nie wzrusza w prosty sposób. Całości dopełniają świetne role Thure'a Lindhardta jako Larsa, a przede wszystkim Davida Dencika jako Jimmiego, rozdartego między skrywanym homoseksualizmem a szczerą wiarą w założenia neonazistowskiego ugrupowania.
"Braterstwo" zamyka przewrotna klamra. Nie chcąc jednak ujawniać zakończenia, powiem tylko, że warto zapamiętać otwierającą scenę, która ustawia zarazem obraz stosunku neonazistów do homoseksualistów. Jimmy prowokuje, a następnie bije wraz z kolegami poznanego (zapewne w barze bądź w internecie) młodego mężczyznę, geja. Jak się później okazuje, agresją próbuje walczyć nie tylko z własną homoseksualną tożsamością, której jest coraz bardziej świadomy, ale uchronić się przed posądzeniem o bycie "ciotą", co oznaczałoby wyrok w organizacji. Ironia losu sprawi, że ostatecznie nie wykonają go jego bracia, neonaziści.
6,5/10
Zobacz zwiastun filmu "Braterstwo":
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!