Nowy film Roberta Eggersa to jeden z tych tytułów, na które ostatnimi czasy czekałem najbardziej. Klasyka nie tylko literatury, ale również kinematografii, przepuszczona przez wyobraźnię oraz wrażliwość bodaj najważniejszego obecnie twórcy kina grozy. Liczyłem na utrzymane w autorskim kluczu arcydzieło, ale po projekcji pojawił się jednak lekki niedosyt, bo dostałem film zaledwie... dobry.
Nadzieję podbijała nie tylko dotychczasowa twórczość amerykańskiego reżysera, a zwłaszcza dwie jego pierwsze produkcje ("Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii" i "Lighthouse"), ale również fakt, że przeniesienie na ekran opowieści o Nosferatu było od dawna jego wieloletnim marzeniem. Historia przywołana przez Eggersa ma zatem więcej wspólnego ze scenariuszem Henrika Galeena, będącym podstawą czołowego filmu niemieckiego ekspresjonizmu "Nosferatu - symfonia grozy" F. W. Murnaua, niż z powieścią "Dracula" Brama Stokera, z której tekst Galeena się wywodził. Jeżeli dodać do tego fakt, że nie było to pierwsze zetknięcie Eggersa z amerykańskim studiem, a co za tym idzie dużym budżetem (ok. 50 milionów dolarów), robiło się naprawdę ciekawie.
Amerykanin nie zrezygnował (i całe szczęście) z tego, co tak bardzo interesowało go we wspomnianej "Czarownicy...", ale też w "Wikingu". Myślę tu o głębokim zakorzenieniu w mitologię, obrzędowość, lokalny folklor. W efekcie, jego wizja opowieści o Nosferatu różni się nieco od tej z filmu Murnaua czy Wernera Herzoga z bardzo udanego "Nosferatu wampir".
Mam wrażenie, że Eggers zdecydowanie bardziej stawia na okultyzm niż wampiryzm. Widać to już od pierwszych scen, kiedy młoda kobieta imieniem Ellen (Lily-Rose Depp), będąca, jak się później okaże, centralną postacią tej opowieści, gdzieś między jawą a snem zawierza się tajemniczemu Nosferatu. Opętany zostaje też przełożony jej męża, niejaki Knock, kiedy akcja przenosi się już do niemieckiego miasteczka Wisburga AD 1838. A i sam hrabia Orlok, czyli tytułowy Nosferatu (świetnie ucharakteryzowany Bill Skarsgård) ma w sobie zdecydowanie więcej z demona niż wampira pokroju Gary’ego Oldmana z "Drakuli" Francisa Forda Coppoli.
Orloka poznajemy w chwili, gdy do jego zamku po kilkutygodniowej podróży dociera mąż Ellen - Thomas (Nicolas Hoult). Mężczyzna, pełniący na tej szachownicy rolę pionka. Niby wysłany przez Knocka w interesach, a tak naprawdę po to, by wypełnić kolejny punkt w niecnym planie hrabiego, którego celem jest przybycie do Wisburga i zdobycie Ellen.
Show w "Nosferatu" kradną jednak postaci drugoplanowe, na czele z Willemem Dafoe, który do tego gotyckiego, przepełnionego mrocznym erotyzmem i krwią filmu dokłada odrobinę poczucia humoru. To ważne, zwłaszcza że scenariusz autorstwa Eggersa nie wnosi do historii Nosferatu raczej niczego nowego. Szacunek do pierwowzoru to jedno, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że od twórcy obdarzonego taką wyobraźnią, nie oczekiwałbym dołożenia do tekstu swojej cegiełki. I mam wrażenie, że nić fabularna jest niestety najsłabszym ogniwem produkcji amerykańskiego twórcy.
Gdy jednak przymkniemy na to oko, dostajemy to, co od pierwszego filmu stanowi wizytówkę Eggersa. Niepowtarzalny klimat. Począwszy od przywodzących na myśl niemiecki ekspresjonizm zdjęć, gry światłocieniem, przez muzykę autorstwa Robina Carolana, po kapitalną scenografię i charakteryzację. Najwyraźniej przypadło to też do gustu Amerykańskiej Akademii Filmowej, bo "Nosferatu" ma cztery nominacje do Oscara, właśnie w tych kategoriach (zdjęcia, scenografia, kostiumy, charakteryzacja).
Brak filmu Eggersa w tej najważniejszej rywalizacji - za najlepszy film czy scenariusz - potwierdza tezę, że atutów "Nosferatu" należy szukać gdzieś indziej, aniżeli w samej historii. Stąd zapewne niedosyt, jaki towarzyszył mi po projekcji. A może po prostu był to efekt pewnej trwogi, bo co jak co, bo Eggers, jak mało kto, potrafi w swoich filmach prawdziwie przestraszyć. Pewne jest jedno, warto przekonać się o tym na własnej skórze. Nawet jeżeli finalnie miałoby to być małe rozczarowanie.
7/10
"Nosferatu", reż. Robert Eggers, USA 2025, dystrybucja w Polsce: UIP, premiera kinowa: 21 lutego 2025 roku.