Mroczne tajemnice Kościoła
"Wezwani", reż. Elio Quiroga, Hiszpania 2009, Hagi Film, premiera kinowa 28 sierpnia 2009
"Wezwani" to horror rodem ze słonecznej Hiszpanii, inspirowany prawdziwą historią rodziny, która zamieszkała w nawiedzonym domu.
Ilekroć w czołówce filmu pojawia się hasło: "Oparty na faktach", albo "Inspirowane prawdziwymi wydarzeniami", nabieramy do całości obrazu dystansu. Po pierwsze, nie wiemy na ile można temu wierzyć, a na ile jest to zabieg mający wystraszyć nas już na samym początku. Po drugie racjonalnie myślący widz nie jest w stanie uwierzyć, że scenarzysta wiarygodnie odtworzy każdy element takiej historii, bo niby na jakiej podstawie?
Jednak po obejrzeniu trailera filmu "Wezwani" byłem głęboko przekonany, że przynajmniej parę razy zostanę w kinowy fotel wciśnięty. Parę zamieniło się niestety w ani razu. Nie wiem jak długo można eksploatować w kinie motyw nawiedzonego domu i próbować przestraszyć tym widza. Zwłaszcza, że duże ekrany dopiero co opuścił amerykański dreszczowiec "Udręczeni", po którym bałem się wracać do domu.
W "Wezwanych" również mamy dom, w którym z niewyjaśnionych przyczyn "straszy". Główna bohaterka, a zarazem nowa lokatorka nawiedzonego domostwa, Francesca próbuje wyjaśnić dziwaczne odgłosy, dochodzące ze strychu i nagminne pukanie do drzwi (tego jeszcze w kinie nie było!). Cóż za przełamywanie filmowych schematów! Cóż za nieprzewidywalna opowieść! Kiedy już połowę filmu mamy za sobą, pojawia się cień nadziei, że nastąpi zwrot akcji i kto wie, może nawet się przestraszymy. Francesca udaje się do księdza, Miguela, który okazuje się być specjalistą od niewyjaśnionych zdarzeń. Powoli odkrywa on straszliwą prawdę nawiedzonego domostwa. Prawdę, którą widz jest w stanie przewidzieć po pierwszych dwudziestu minutach filmu.
Mamy tu również poważny błąd narracyjny. Historia opowiada równolegle dwa wątki, z których żaden nie wydaje się być wątkiem głównym. Dopiero później orientujemy się, że Francesca jest główną bohaterką.
Film afiszowany jest jako wybuchowa mieszkanka "Kodu Da Vinci" i "Sierocińca". "Zmiksowanie" jednego obrazu z drugim nie jest jednak dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że ostatnio naszym latynoskim przyjaciołom robienie horrorów zdecydowanie nie wychodzi. Wystarczy wspomnieć "Rec", który również miał zapierać dech w piersiach, a okazał się jedynie próbą bycia horrorem.
Boli przede wszystkim fakt, iż "Wezwani" rokowali naprawdę wielkie nadzieje na ciekawy i nieprzewidywalny horror. Tymczasem ani to ciekawe, ani nieprzewidywalne, ani nawet straszne.
Ze smutkiem 1/10
Paweł Budziński