"Mistrz tańca powraca": By nie pogubić kroków
To film dokumentalny nie tylko dla tych, którzy interesują się tańcem i zasiadają przed telewizorem, by oglądać krajowe gwiazdy w pląsach na parkiecie. Nie o taniec tu chodzi, a przynajmniej nie tylko o taniec - raczej o emocje, które generuje on zarówno u wykonawcy, jak i u tego, kto patrzy.
Czy słyszeliście kiedykolwiek o tancerzu, który się nazywa Slavik Krykliwy? Nie? Nie wszyscy? Po tym filmie na pewno go zapamiętacie. Slavik jest tytułowym mistrzem. Powraca, bowiem niespodziewanie dla wszystkich wykonał życiową woltę. Wycofał się z zawodowego tańca niedługo po tym, jak w 2000 roku odniósł wielki sukces, zajmując pierwsze miejsce w Światowych Mistrzostwach w Tańcach Latynoskich. Film dokumentalny nie tłumaczy ani nie wyjaśnia okoliczności jego decyzji (może trochę tego brakuje...), portretuje czas współczesny, kiedy Slavik po latach nieobecności pragnie znów zaistnieć w świecie tańca. Towarzyszy mu nowa partnerka (poprzednią spotyka co krok, więcej, poprzednia jest lepsza, z nowym partnerem, Polakiem, Michałem Malitowskim wygrywa każde zawody). Młodziutka Anna jest jego towarzyszką w życiu i w tańcu, Slavik jako ten starszy, bardziej doświadczony, próbuje wprowadzić dziewczynę w ten świat, jednocześnie zawalczyć o najwyższe taneczne trofea.
Chyba o tym miał być ten film, przynajmniej tak to sobie założyli twórcy. Myślę że życie nieco ich zaskoczyło, bowiem przyniosło inny bieg wypadków niż sobie zakładali, również inny finał. Wszystko przez to, że Slavik wywierał ogromną presję na dziewczynie - chciał być najlepszy, chciał wrócić na szczyt - tym samym nadwyrężył jej poczucie wartości, partnerstwo, jakie dopiero co zaczęli budować, lojalność Anny. Choć to zabrzmi okrutnie, ale "Mistrz..." to fascynujące studium miłości w opresji, uczucia w zagrożeniu. Tego nie przewidzieli ani twórcy, ani bohaterowie, ci pierwsi na szczęście nie przekroczyli granicy intymności, ci drudzy, przez to, co działo się w sferze prywatnej, opuścili gardę profesjonalisty i pozwolili nam zajrzeć w głąb siebie - pod kostiumy z piór, cekinów, brokatu, pod warstwę intensywnej opalenizny i brylantyny we włosach.
Oczywiście "Mistrz tańca powraca" to opowieść także o trudach zawodu tancerza. Codzienne treningi, wyjazdy, turnieje. Stres, ból mięśni, rozczarowania - nowe choreografie, stare, dobrze wyćwiczone nawyki. Uśmiech do publiczności to rzecz obowiązkowa. Myślę że z takim nastawieniem Slavik i Anna podchodzili z początku do tematu tego filmu dokumentalnego. Miał być zapisem powrotu na szczyt, jednocześnie opowieścią o sile miłości. Obecność kamery ich nie peszyła. Czuć, że czerpali - albo może tylko Slavik - z całego arsenału figur, min, gestykulacji wykorzystywanych na parkiecie. Wiedział jak się ustawić, co jest zabawne, jak czarować publiczność. W pewnym momencie chyba jednak zrzucił maskę - zrzucili maski? - rozsznurowali gorsety. I jest w tym albo duża desperacja, albo duża odwaga (ja chcę wierzyć, że to drugie), by tańczyć do końca razem, choć każde z partnerów pogubiło kroki.
Film otwiera świetna scena - Slavik tańczy sam na wielkiej sali, muzyka wyciszona, słuchać jedynie jej echa, przyspieszony oddech tancerza, jego kroki, dalekie owacje publiczności. Potem jest cała sekwencja bardzo dobrze, rytmicznie zmontowanych scen, które wprowadzają nas w tę historię. Dopiero w trakcie oglądania filmu, scena otwierająca nabiera dla nas innego znaczenia, znamy jej kontekst. Wszystko ostatecznie wybrzmiewa, gdy Slavik zostaje sam na sali prób. Zdejmuje buty do tańca, całuje je i odkłada. Nie wiem na ile to było zagrane, na ile nie, ale to pierwszy tak prosty, skromny i wymowny gest, który pada w filmie. Bez muzyki, bez ruchu, bez parkietowych, nieco karykaturalnych emocji, a jest tu wszystko - wielki zawód, szacunek i pasja. Samotność kogoś, kto się jej spodziewał od pierwszych taktów.
7/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Mistrz tańca powraca" ("Ballroom Dancer"), reż. Christian Holten Bonke, Andreas Koefoed, Dania 2011, dystrybutor: Against Gravity, premiera kinowa: 10 sierpnia 2012 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!