"Miasto duchów" [recenzja]: Świadectwa

Kadr z filmu "Miasto duchów" /materiały prasowe

Większość materiałów wideo, które zobaczycie w tym filmie dokumentalnym została nagrana w mieście Rakka - stolicy ISIS. Od 2014 roku grupa mieszkańców próbowała rejestrować i pokazywać światu to, jak wygląda codzienność Syryjczyków mieszkających w Państwie Islamskim. Jeśli wstrząsnął wami serial na podstawie powieści Margaret Atwood "Opowieść podręcznej", to obrazy które zobaczycie tutaj pozostawią trwały ślad w waszej psychice.

"Miasto duchów" to wycinek kroniki zbrodni, która trwa od ponad trzech lat. Organizacja Raqqa is Being Slaughtered Silently powstała na krótko po przejęciu władzy w mieście przez ISIS. Zszokowani ludzie dokumentowali to, co działo się na ulicach. Nagrywali egzekucje na placach miast i ciała ofiar, które nie podporządkowały się nowemu reżimowi.

Jednocześnie próbowano stawiać opór. Część materiałów RIBSS to również nagrania z drobnych prób buntu przeciwko ciemiężycielom. Od malowania napisów na murach, po wydawanie gazetek, w których nawołuje się do cichego oporu. Wszystkie te działania były i są możliwe, dlatego że niektórzy mieszkańcy postanowili nie poddawać się nowemu porządkowi. "Miasto duchów" to film o nich.

Tak naprawdę Matthew Heineman śledzi losy kilku mężczyzn - założycieli RIBSS, którzy byli zmuszeni opuścić Syrię. Seria zamachów na ich bliskich współpracowników wystarczyła. Po kolei wyjeżdżali z kraju. Część przeniosła się do Turcji. Niektórzy do Niemiec. Wielu z nich ma rodziny. Nadal ryzykują swoje życie. Niektórzy z nich zostali zamordowani na terenie innych państw. Naji Jerf zginął zastrzelony w biały dzień na ulicy. Dla tych bohaterów groźba śmierci przestała już mieć znaczenie. Poświęcili wszystko, aby zostawić świadectwo... aby to świadectwo było trwałe.

Reklama

W "Mieści duchów" poznajemy twarze i życiorysy kilku buntowników. Mohamad, Hussam, Hamoud zdecydowali się występować publicznie i opowiadać o zbrodniach ISIS, ponieważ traktują to jako część kampanii uświadamiającej zachodnie społeczeństwa. Film Heinemana to również część tego procesu. Bycie widocznym jest równie niebezpieczne, co potrzebne. Trudniej negować istnienie człowieka, który opowiada o zbrodniach, niż informacje o samych zbrodniach.

Jednocześnie członkowie RIBSS bardzo świadomie reagują na to, co dzieje się w Europie w sprawie uchodźców. Obecni na większości manifestacji próbują w spokoju przekonywać ludzi, że ich świat przestał istnieć. Jednym z najbardziej przerażających momentów w dokumencie Heinemana jest scena, w której członkowie RIBSS zaczynają zdawać sobie sprawę, że nigdy, nigdzie nie będą mogli czuć się bezpiecznie. Taka jest cena za to, co robią, aby udokumentować pamięć o zbrodniach przeciwko ludzkości.

7/10

"Miasto duchów" (City of Ghosts), reż. Matthew Heineman, USA 2017, dystrybutor: Mayfly, premiera kinowa: 2 lutego 2018 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy