"Miasteczko Cut Bank" [recenzja]: Mam w filmie małe miasteczka
Gdyby film Matta Shakmana odrzeć z bzdurnej intrygi kryminalnej, byłby to wcale niezły portret zapyziałego amerykańskiego miasteczka. Takiego, w którym głównym wrogiem człowieka jest nuda i monotonia.
Po ekspozycji tego filmu widz natychmiast przestaje się dziwić (o ile kiedykolwiek się dziwił), dlaczego Andrzej Bursa miał w dupie małe miasteczka. W Cut Bank żyje 3 tys. mieszkańców, każdy zna tu każdego, jeśli nie z nazwiska, to przynajmniej z twarzy. Najwięcej emocji wśród autochtonów budzą coroczne wybory miss, zaś największe wzburzenie wywołuje przywołanie imienia pana Boga nadaremno. Naprawdę nie ma co się dziwić, że Dwayne (Liam Hemsworth) marzy o tym, by się stąd wynieść. Z tej ostoi konserwatyzmu, w której do pracodawcy należy zwracać się per "sir", chciałby zapewne uciec każdy, kto nie ukończył 60. roku życia.
Szkoda tylko, że scenarzyści zamiast równie klimatycznego co ekspozycja rozwinięcia zafundowali bohaterowi, a przeto i nam, istną kawalkadę nonsensów. Bo nagle tym spokojnym jak kwiat lotosu miasteczkiem wstrząsają sensacje rodem z thrillerów ze studia Hammer. Jedno morderstwo pociąga za sobą kolejne, coraz bardziej krwawe i coraz bardziej nieuzasadnione. Istny efekt śmiercionośnego domina. Wmieszany jest w nie - a jakże! - Dwayne, zaś ostatnim sprawiedliwym został tu John Malkovich, który jako szeryf Vogel zagrał chyba najbardziej nijaką rolę w swojej karierze.
Jakby tego wszystkiego było mało, twórcy próbują nas jeszcze raczyć humorystycznymi wstawkami, tak zabawnymi, że nawet na twarzy Jokera zamarłby uśmiech. Zestawianie opozycji konserwatywny szeryf - wyluzowany detektyw ze stolicy wychodzi tu topornie i banalnie, nie dostarcza frajdy, tylko poczucie zażenowania. Gdybym był mieszkańcem wsi na Południu Stanów Zjednoczonych, poczułbym się w ogóle tymi wszystkimi stereotypami (wyostrzenie ich ma dostarczyć dowcipu) cokolwiek obrażony.
Ale nawet nie będąc mieszkańcem rzeczonej krainy konserwatystów, i tak obrażonym poczuć się można. Wręcz należy. Choćby za to, że "Miasteczko Cut Bank" zabiera półtorej godziny życia i nie daje nic w zamian. A także za to, że idzie w wielu miejscach na łatwiznę: gubi postaci, sensy i logikę, nie wykorzystuje potencjału snutej historii ani nie stara się tuszować swoich błędów i niedorzeczności. Jeśli więc największym wrogiem małych miasteczek jest nuda i monotonia, to ten film jest małym miasteczkiem właśnie. Niech nie kusi Was by do niego zaglądać.
4/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Miasteczko Cut Bank" (Cut Bank), reż. Matt Shakman, USA 2014, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 19 czerwca 2015 roku.
--------------------------------------------------------------------------------------
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!