"Mając 17 lat" [recenzja]: Sceny z wieku nastoletniego

Główne role w filmie "Mając 17 lat" grają Kacey Mottet Klein i Corentin Fila /Roger Arajou /materiały dystrybutora

Nastoletniość to czas skrajnych emocji. Niepewność o przyszłość idzie w parze z młodzieńczą butą, małe problemy urastają do rangi spraw wagi światowej, a buzujące hormony nie pozwalają na zachowanie jakiejkolwiek stabilności uczuciowej. Najnowszy film André Téchiné - "Mając 17 lat" - stara się przybliżyć ten emocjonalny okres. W jakimś sensie udaje mu się ta sztuka. Po seansie widzowi udzielają się uczucia bohaterów. Oni nie są pewni natury swej relacji. Z kolei wychodzący z kina widz nie wie, jaki właściwie był zamysł twórców.

Oś fabuły filmu stanowi znajomość Damiena (Kacey Mottet Klein) i Toma (Corentin Fila), dwójki skonfliktowanych ze sobą nastolatków uczęszczających do jednej klasy maturalnej. Gdy po kolejnej bójce obaj trafiają do gabinetu dyrektora, matka Damiena (Sandrine Kiberlain) wpada na pomysł pogodzenia zwaśnionych chłopców. Mieszkający za miastem Tom, któremu codzienny transport do szkoły zajmuje półtorej godziny w jedną stronę, zamieszka u nich do dnia rozdania świadectw. Obaj chłopcy niechętnie przystają na taki układ. Z czasem ich antagonizm zaczyna być wypierany przez wzajemną fascynację.

Reklama

Jedyne, co łączy dwójkę bohaterów, to niedopasowanie do pozostałych uczniów - co reżyser ukazuje w jednej z pierwszych scen, gdy podczas lekcji wychowania fizycznego obaj zostają wybrani jako ostatni do drużyn. Poza tym próżno szukać między Damienem i Tomem jakichkolwiek punktów wspólnych. Różni ich rasa i klasa społeczna. Ojciec Damiena jest pilotem helikoptera, przebywającym na misji za granicą, a jego matka pracuje jako lekarz. Przyszywani rodzice Toma mają farmę i ledwo związują koniec z końcem. Chłopcy nie przystają do siebie także pod względem cielesności. Damien jest szczupły i słaby, podczas gdy Tom ma ciało atlety.

Téchiné wyraźnie akcentuje każdy z wyżej wymienionych punktów spornych. Szkoda, że później nie sięga po nie, tym samym sprowadzając je do roli obszerniejszej charakterystyki postaci. Jego film, z początku zdający się być kinem społecznym, szybko ogranicza się jednak do opowieści o pierwszej miłości. Zawód jest tym większy, że zapis relacji młodych bohaterów to wielki chaos. Obaj nastolatkowie co chwilę zmieniają nastawienie do siebie. Postęp w relacji, ukazany w jednej scenie, zostaje zniweczony w następnej, a w kolejnej bohaterowie zachowują się, jakby nic nie zaszło. Cykl ten powtórzony jest kilkukrotnie. Być może ów zabieg miał oddać dynamizm i impulsywność uczuć w wieku nastoletnim. Niestety, w najlepszym wypadku czyni on losy Damiena i Toma obojętnymi dla widza; w najgorszym - zaczyna irytować.

Niestety, jeszcze gorzej wypada wątek ojca Damiena. Składający się wyłącznie z fabularnych klisz, dąży do oczywistego rozwiązania, któremu poświęcone zostaje o wiele za dużo czasu ekranowego. Szkoda, ponieważ "Mając 17 lat" posiada wiele niezaprzeczalnych zalet. Świetnie wypadają odtwórcy głównych ról, którzy doskonale uzupełniają się na ekranie. Na poziomie samych scen wychodzi zdolność Téchiné do kierowania aktorami i wyciągania z nich skrajnych emocji bez przekraczania granicy naturalności. Niestety, ostatecznie składają się one w ciąg luźno powiązanych ze sobą zdarzeń.

5/10

"Mając 17 lat" [Quand on a 17 ans], reż. André Téchiné, Francja 2016, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 16 września 2016

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy