"Mafia Mamma": Krwawe pamiętniki z wakacji [recenzja]

Toni Collette w filmie "Mafia Mamma" /© materiały dystrybutora /materiały prasowe

Kristin, główna bohaterka "Mafia Mammy", kilkukrotnie zarzeka się, że nigdy nie oglądała "Ojca chrzestnego". Robi się z tego powracający dowcip - przecież oglądamy właśnie komedię gangsterską, a bohaterka nie zna nawet podstawowego popkulturowego klucza. Rzecz w tym, że my, jako widzowie, kojarzymy go aż za dobrze. Potrzeba nieco więcej od oczywistych cytatów, żebyśmy wyszli zadowoleni z kina. Twórcy mają na to kilka pomysłów. Inna sprawa jak się one sprawdziły.

"Mafia Mamma": Odniesień do "Ojca chrzestnego" jest sporo

Oczywiście odniesień do arcydzieła Francisa Forda Coppoli jest co niemiara. Jak mamy zamach, to sypią się pomarańcze, jak ktoś bliski spyta, czy jesteś w mafii, to usłyszy kojące "nie", a później zostanie wyprowadzony za drzwi. "Mafia Mamma" próbuje swych sił także jako opowieść emancypacyjna. Oto Kristin (Toni Collette) dowiaduje się, że jej nigdy niewidziany, osiadły we Włoszech dziadek zmarł. Nękana przez współpracowników krewnego, kobieta postanawia udać się do Europy. W domu nic jej nie trzyma. W niedającej satysfakcji pracy jest lekceważona, mąż-obibok ją zdradza, a nastoletni syn - światło jej życia - właśnie wyjechał na studia.

Reklama

We Włoszech okazuje się jednak, że dziadek nie zajmował się produkcją win, tylko stał na czele zorganizowanej grupy przestępczej. W dodatku w ostatniej woli zażyczył sobie, by to ona przejęła po nim schedę - i nie ma tutaj możliwości powiedzenia "nie".

Oto mamy prosty przepis na komedię, z jednej strony brutalny i patriarchalny świat mafii, z drugiej łagodna, niepewna siebie Amerykanka, która chciała sobie zrobić wakacje w stylu "Jedz, módl się, kochaj". Wszystko pisane grubą kreską, co nie jest problemem, póki kolejne gagi bawią.

Niestety, humor nie zawsze dostarcza. Kristin jest postacią pisaną na jedną nutę - jak wszyscy zresztą, ale drugi plan może, a wręcz musi być charakterystyczny. Protagonistka powinna tymczasem mieć w sobie nieco więcej sprzeczności. Na szczęście jest Toni Collette, która potrafi sprzedać niekończące się, nerwowe słowotoki swej bohaterki i jej nieporadność. To nie jest najwybitniejsza rola w karierze tej świetnej aktorki. Niemniej nie schodzi ona nigdy poniżej pewnego poziomu, co działa tylko na korzyść Kristin. Także Monica Bellucci sprawdza się jako jej wierna i stoicka doradczyni.

"Mafia Mamma": Komedia czy parodia filmu gangsterskiego?

Prosty humor na zasadzie "jestem gangsterką, co powinnam teraz zrobić" zmienia się czasem na krwawe zestawienie łagodności Kristin i brutalności otaczającego ją świata. Wyłupywanie oczu, krojenie zwłok, atakowanie krocza obcasem - takie atrakcje zgotowali dla nas twórcy.

Efekt budzi raczej zakłopotanie. Ze świecą szukać tu finezji przemocy lub pójścia w totalną groteskę. W końcu brakuje także jasnego konfliktu. Wszystkie zagrożenia udaje się łatwo rozwiązać, przez co brakuje motywu przewodniego.

"Mafia Mamma" to takie "Pamiętniki z wakacji", tylko nieco krwawsze i czasem autentycznie zabawne. Sam film nie wie do końca, czym chce być - czy niezobowiązującą komedią o nieśmiałej kobiecie, która znajduje wewnętrzną siłę, czy parodią kina gangsterskiego. Osoby szukające lekkich doznań mogą wybić się z rytmu przez niespodziewane okrucieństwo niektórych scen. Tych jest z kolei za mało, by zadowolić fanów mocniejszych wrażeń. Jeśli już, to warto przede wszystkim dla Collette i Bellucci.

5/10

"Mafia Mamma", reż. Catherine Hardwicke, Wielka Brytania/Włochy/USA 2023, dystrybucja: Monolith Films, premiera kinowa: 26 maja 2023 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mafia Mamma
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy