"Kumba": Afryka dzika jak... Ameryka [recenzja]
- Jak one są w stanie się rozpoznać, przecież wszystkie są takie same? - pyta jedna z antylop w filmie "Kumba". Ma trochę racji - zebry w animacji Anthony'ego Silverstona wykazują nudne podobieństwo. Poza drobnymi szczegółami, rzeczywiście wszystkie wyglądają tak samo. No, prawie wszystkie...
Jest wśród nich jeden rodzynek - tytułowy bohater, którego natura obdarzyła... gołym tyłkiem, skąpiąc mu pasów na tułowiu. Wyjątkowość w filmowym uniwersum nie jest w cenie. Aż za dobrze znamy to z szarej codzienności - inność budzi lęk, który najłatwiej przełamać, dokazując i obśmiewając odmieńca. Nic dziwnego, że Kumba ma problem z przystosowaniem, słysząc co rusz, że odstawać od stada, znaczy: być gorszym.
Od pierwszych chwil wiadomo, w którą stronę ta historia zmierza. Widzowie razem z głównym bohaterem będą musieli się przekonać, że indywidualizm to tak naprawdę cecha pożądana i nie wolno się go wstydzić. I chociaż kino (szczególnie to adresowane do najmłodszych) przypominało nam to szlachetne przesłanie x razy, "Kumba" nie wpada w koleiny mozolnej repety.
Zasługa w tym oryginalnie myślącego reżysera, który prostą historyjkę inkrustuje pomysłowymi rozwiązaniami. Najciekawsze z nich wiążą się ze sposobem przedstawienia safari. Antropomorficzne zwierzęta (ale z umiarem, chodzą na czterech łapach) oryginalnością może nie grzeszą, za to zabawa krajobrazem jest tutaj przednia. Ikonografia afrykańskiego stepu zupełnie odbiega od stereotypu. Światowi przedstawionemu zdecydowanie bliżej do amerykańskiej pustyni, przez którą tak chętnie podróżują bohaterowie kina drogi z tamtego kontynentu. Przekłamanie? Nie, raczej utarcie nosa naszym wyobrażeniom. Wciąż przecież mamy narodową skłonność do tego, by Afrykę utożsamiać z romantyczną krainą z powieści Henryka Sienkiewicza o Stasiu i Nel. Baobaby, malaria i chinina to pojęcia, które nawet średnio rozgarnięte zwierzęta z "Kumby" potraktowałyby jako archaizm. Bo skoro miasta, wielkie metropolie na Czarnym Lądzie w niczym nie odbiegają od tych zachodnich, dlaczego pustynne stepy miałyby nie zostać poddane ewolucji?
Silverstone idzie zresztą w tej zabawie dalej. Jego film to istne królestwo cytatów w królestwie zwierząt. W "Kumbie" pojawiają się postaci, których geneza prowadzi w najróżniejsze zakamarki kina, nie tylko tego najnowszego. W tej opasłej krainie w zgodzie żyją inspiracje "Madagaskarem", "Królem Lwem", Hitchcockiem, a nawet "Easy Riderem".
Twórca obnaża się ze swojej kinofilskiej pasji, ale nie pozwala - zgodnie zresztą z przesłaniem filmu - żeby odniesienia przyćmiły jego indywidualizm. Dlatego pozwala sobie na zabawne wstawki wymierzone w co bardziej konserwatywnych mieszkańców południa Afryki, którzy wciąż wierzą w moc szamanów, a "anomalie" w społeczeństwie są w stanie traktować jako złą lub dobrą wróżbę (tak jest na przykład z albinosami, których morduje się, żeby zdobyć część ich ciała, traktowaną później jako relikwia).
Ale nie zapominajmy, że adresatem tej produkcji są jednak młodsi widzowie, dlatego dopisywanie jej antropologicznego kontekstu może zaprowadzić w krzaki. Ale i na tym poziomie "Kumba" również sprawdza się dobrze. Filmowe gagi uzupełniono udanym polskim dubbingiem, który nie szafuje wytartymi cytatami (czym ostatnio przegrał "Rycerz Blaszka"), tylko idzie w stronę gier i zabaw językowych (nie uwierzycie, ile komicznych zwrotów można stworzyć, wykorzystując jedynie słowo "pasy"). Dzięki temu "Kumbę" można uznać za sukces w - a jakże! - indywidualnej kategorii - niech będzie: komediowego filmu przyrodniczego. Krystyna Czubówna może być dumna.
7/10
---------------------------------------------------------------------------------------
"Kumba" ("Khumba"), reż. Anthony Silverston, USA 2013, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 11 października 2013 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!