Reklama

"Królowa śniegu": Hans Christian Andersen w świecie "Matrixa" [recenzja]

Święta Bożego Narodzenia to wymarzony czas na baśń. Szczególnie jeśli jej animowana adaptacja czerpie z klasyki pióra Hansa Christiana Andersena. W tym roku w okresie świątecznym na ekranach polskich kin zagości rosyjska animacja "Królowa śniegu".

Twórcy - pod animacją podpisał się duet Maksim Swjeżnikow i Vladlen Barbe - zdecydowali się odświeżyć formułę klasycznego tekstu baśni wprowadzając zupełnie nowe postacie; zmieniając poszczególne wątki i przede wszystkim uwspółcześnić język. Pytanie tylko, jak bardzo różni rosyjska lista dialogowa w konfrontacji z polską wersją. Czy tylko w polskich tłumaczeniach animacji dla dzieci zawsze mamy do czynienia z absurdalnymi eksperymentami językowymi, które na pewno nie są zabawne i wielu wypadkach wydają się być po prostu niezrozumiałe?

Reklama

Rosyjska "Królowa śniegu" to starcie dwóch kobiecych postaci - młodziutkiej, obdarzonej cudownym darem Gerdy i krnąbrnej królowej śniegu, która pragnie zamrozić na zawsze cały świat. Kai i Gerda wychowują się osobno. Ich rodziców zamordowała "mroźna tyranka". Rodzeństwo spotyka się przypadkiem w lokalnym sierocińcu. Chwilową sielankę przerywa trol Orm - wysłannik królowej, który ma za zadanie przyprowadzić Kaia przed obliczę władczyni. Chłopca czeka śmierć, podobnie jak innych członków jego rodziny i artystów, których królowa nienawidzi najbardziej. Ten misterny plan "unicestwienia" małolata psuje jego cudem odnaleziona starsza siostra, która zmusza trola, aby doprowadził ją przed oblicze mroźnej diwy. Gerda nie boi się ostatecznego starcia i walki o brata. Jak to w bajkach bywa i bywało u Andersena - prowadzi ją jej czyste, niewinne serduszko.

Animacja Barbego i Swjeżnikowa przypomina raczej bajkę inspirowaną filmowym "Matrixem" z elementami humoru "Szybkich i wściekłych". Pościgi, ucieczki, szybkie zmiany punktu widzenia, "animacyjne efekty specjalne" - prawdziwy wizualny rollercoaster, w którym najmłodsi widzowie chyba niestety nie do końca się odnajdują. Na dokładkę trol Orm - połączenie łasicy z "Epoki lodowcowej" i Juliana z "Madagaskaru" - taki baśniowy głupek, który nie dość że tchórzliwy, to jeszcze zabawnie potrafi się wywrócić i przykleić język do lodowego tronu. Orm ma bawić i dzięki niemu dzieciaki będą się śmiały do rozpuku. Zresztą jest to jedyny bohater, który przechodzi w trakcie wędrówki z Gerdą przemianę - buntuje się przeciwko tyrance i odzyskuje honor prawdziwego trola.

Niestety, to z ust Orma wydobywają się wspomniane na początku recenzji "dwuznaczne" żarty w polskiej wersji językowej. Coś o wybielaczu, którego nazwa była popularna w latach 90. to chyba największe zaskoczenie "Królowej śniegu", ale być może ma to jakiś bardzo metaforyczny, ukryty sens. Generalnie jest wybuchowo, ekspresowo - dobre dzieciaki wygrywają, a powszechna we współczesnym świecie chęć zysku za wszelką cenę to chyba najbardziej piętnowana wada w "Królowej śniegu". Jest też co nieco o braku tolerancji i akceptacji odmienności w społeczeństwie, co zarówno w Polsce, jak i w Rosji warto podkreślać i ganić już na poziomie dziecięcych baśni.

6/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Królowa śniegu" (Snieżnaja korolewa), reż. Maksim Swjeżnikow, Vladlen Barbe, Rosja 2012, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 26 grudnia 2013

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Królowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy