"Zostań człowiekiem! Małpom to się już udało!" - pisał Stanisław Jerzy Lec w swoich "Myślach nieuczesanych". Ten zabawny, ewolucyjny bon mot mógłby z powodzeniem towarzyszyć filmowej sadze o Planecie Małp, której twórcy pod kostiumem science-fiction przemycali opowieść o humanizmie i granicach człowieczeństwa. Niestety w najnowszej odsłonie serii - "Królestwie Planety Małp" ciężko doszukać się głębszych idei i metafor.
- "Królestwo planety małp" rozgrywa się 300 lat po wydarzeniach, które oglądaliśmy w poprzedniej części, czyli "Wojnie o planetę małp" z 2017 roku. Świat nie należy już do ludzi. Teraz są jedynie zwierzyną ściganą przez małpy. Kluczem do zmian jest syn przywódcy małpiego klanu i pewna młoda dziewczyna.
- Reżyserem filmu jest Wes Ball, który ma już na koncie jedną filmową serię, "Więzień labiryntu". W głównej roli występuje znana z serialu "Wiedźmin" Freya Allan.
- Film od 10 maja w polskich kinach. Zobacz zwiastun!
Inspirowana powieścią Pierre'a Boulle saga "Planeta Małp" od czasu reaktywacji w 2011 roku należy do najbardziej kasowych hollywoodzkich serii w historii kina przynosząc producentom zysk w wysokości ponad 1,5 miliarda dolarów. Nic więc dziwnego, że po 7 latach od premiery "Wojny o Planetę Małp" producenci zdecydowali się wrócić do tematu i otworzyć nowy rozdział tej historii.
"Królestwo Planety Małp" Wesa Balla od wydarzeń związanych ze śmiercią głównego bohatera trylogii Cezara dzieli około 300 lat. Fani grającego tę rolę Andy'ego Serkinsa będą zaskoczeni, bowiem przez te kilka wieków cywilizacje zarówno małp, jak i ludzi uległy zdecydowanej degradacji. Porozumiewające się ludzką mową małpie plemiona mają charakter łowiecko-zbieracki, zapomnieniu uległa większość przejętych od ludzi umiejętności, a pamięć o legendarnym przywódcy ogranicza się do kultu religijnego. Ludzie uznawani są za gatunek prawie wymarły, a nieliczne, spotykane w stanie dzikim, jednostki utraciły zdolność mowy i żyją skazane na łaskę przyrody. Natomiast ludzkie miasta zamieniły się w betonowe szkielety wyzierające spośród niepodzielnie panującej roślinności.
Bohaterem filmu Balla jest Noe - wchodzący w dorosłość syn przywódcy małpiego klanu, który (na wzór indiańskich plemion) żyje w symbiozie z naturą i opanował trudną sztukę oswajania orłów. Gdy małpia wioska zostaje niespodziewanie napadnięta, a jej mieszkańcy uprowadzeni przez agresywne wojska małpiego tyrana Proximusa Cezara, Noe wyrusza ich śladem, by spróbować sprowadzić swoich bliskich do domu. By to osiągnąć, będzie musiał połączyć siły ze spotkaną po drodze Meą - tajemniczą dziewczyną, która wydaje się być dużo bystrzejsza niż inni ludzie.
"Królestwo Planety Małp" to kino skierowane do nastoletnich widzów, którzy mają dać się ponieść wciągającej opowieści o bohaterskich przygodach i małpio-ludzkiej relacji, wykuwającej się w obliczu czyhających niebezpieczeństw. Scenarzysta filmu Josh Friedman dość swobodnie potraktował dotychczasowe realia i logikę małpiego uniwersum zakładając, że widzowie - podobnie jak kolejne pokolenia małp - niespecjalnie muszą znać lub pamiętać świat sprzed trzech wieków i zasady w nim funkcjonujące. Jego opowieść ma mieć przede wszystkim charakter autonomiczny i stanowić nowe otwarcie dla zapowiadanych już kolejnych odsłon przygód Noe. Odpowiadający za reżyserię Wes Ball ma już zresztą doświadczenie w opowiadaniu rozbudowanych ekranowych historii dla nastolatków. W latach 2014-18 zrealizował cieszącą się uznaniem młodej widowni trylogię "Więzień labiryntu". I podobnie, jak w przypadku pierwszego filmu z tamtej serii, przy "Królestwie Planety Małp" można odnieść wrażenie, że to dopiero założycielski prolog do właściwej historii.
Naczelną wadą obrazu Wesa Balla jest jednak coś innego. Brak tu bowiem prawdziwego antagonisty i dobrze umotywowanego konfliktu. Choć Proximus Cezar nie należy do najsympatyczniejszych bohaterów, trudno odmówić mu racji, gdy marzy o zjednoczeniu małpich klanów i wykonaniu cywilizacyjnego kroku w przód, dzięki pozostałościom po zapomnianych ludzkich technologiach. Kwestionując jego wizję świata twórcy nie proponują w zamian żadnej innej, rysując na horyzoncie jedynie niesprecyzowany obraz świata, w którym może, ale wcale nie musi, dojść do pokojowej koegzystencji małp i niedobitków ludzkiej cywilizacji.
Można odnieść wrażenie, że scenarzyści zbyt mocno zapatrzyli się w "Avatara" - szlachetnych Na'vi zastępując dobrodusznymi szympansami. Podobnie, jak u Jamesa Camerona, zachwycać może realizm ekranowych postaci, których mimika i gesty stanowią perfekcyjne odwzorowanie emocji. Niestety pod budzącą uznanie warstwą wizualną kryje się niewiele więcej.
Ostatnie kilka lat mocno zmieniły obraz kina postapokaliptycznego. Serialowe produkcje w rodzaju "The Last of Us" czy "Fallout" zaoferowały nam dużo bardziej złożone spojrzenie na potencjalne warianty zagłady współczesnego świata. Odwołujące się do biomedycznych eksperymentów na zwierzętach "Narodziny Planety Małp" równie mocno korespondowało z realnymi lękami i potencjalnymi konsekwencjami ludzkich działań.
Niestety twórcy "Królestwa" gdzieś zgubili to solidne społeczne zakorzenienie swojej opowieści. Bez niej otrzymujemy zaledwie poprawnie zrealizowaną przygodową opowiastkę fantasy, w której w rolach głównych zamiast małp równie dobrze mogły by pojawić się elfy, krasnoludy bądź Ewoki z gwiezdnowojennej planety Endor. Jest to absolutnie bez znaczenia. Wydaje się, że Cezar i jego potomkowie zasłużyli na zdecydowanie lepszy film.
5/10
"Królestwo Planety Małp", reż. Wes Ball, USA 2024, dystrybutor: Disney, premiera kinowa: 10 maja 2024 roku.