Kot o spiłowanych pazurkach. Kino zdecydowanie niepoprawne

Kadr z filmu "Garfield" /UIP /materiały prasowe

"Garfield" Marka Dindala z pewnością nie jest filmem dla fanów kultowych komiksów Jima Davisa. Natomiast dla młodych widzów może być dobrym wstępem do nawiązania znajomości z najsłynniejszym kotem na świecie.

  • Garfield jest chyba najbardziej znanym kotem na świecie. Jest leniuchem, który uwielbia lasagne i nie cierpi poniedziałków. Po nieoczekiwanym spotkaniu ze swoim dawno zaginionym ojcem - niechlujnym ulicznym kotem Vicem - Garfield i jego psi przyjaciel Odie zmuszeni są porzucić swoje doskonałe leniwe życie i dołączyć do Vica w zabawnym napadzie.
  • Animacja "Garfield" na ekranach polskich kin od 31 maja 2024 roku. Zobacz zwiastun!

"Garfield": Kot skazany na sukces

Leniwy, narcystyczny, obdarzony ogromnym apetytem i sarkastycznym poczuciem humoru pomarańczowy kot, który nienawidzi poniedziałków. Jego sympatyczny, nieco fajtłapowaty i autystyczny opiekun oraz pełniący rolę kociego lokaja i nadwornego błazna niespecjalnie rozgarnięty pies. Czyli Garfield, Jon i Odie. Tę trójkę zna i kocha kilka pokoleń miłośników komiksów na świecie. Rysowane przez Jima Davisa pierwsze paski z ich perypetiami ukazały się bowiem 46 lat temu. Do Polski trafiły na początku lat 90. i latami publikowane były na łamach "Gazety Wyborczej". Już wtedy wartość medialnego imperium Garfielda szacowano na dziesiątki milionów dolarów. Dziś liczy się je w setkach, a przygody niesfornego kota doczekały się szeregu adaptacji w postaci seriali animowanych, filmów, gier wideo, a nawet musicalu. Teraz - dokładnie 20 lat po premierze aktorskiego filmu z Garfieldem - do kin trafia animacja Marka Dindala, która, choć niekoniecznie przypadnie do gustu wiernym fanom komiksów, wydaje się być skazana na sukces.

U podstaw fenomenu Garfielda leży anarchistyczny dowcip i prostota absurdalnych historyjek, które udawało się zamknąć w zaledwie trzech kadrach. Twórcy kolejnych różnorakich adaptacji musieli więc za każdym razem mierzyć się z problemem wyjścia poza konwencję i znalezienia dla swojej opowieści fabularnej formy, przy jednoczesnej próbie zachowania ducha pierwowzoru. Stojący przed tym wyzwaniem scenarzyści najnowszego "Garfielda" Paul A. Kaplan, Mark Torgrove i David Reynolds, podeszli do tematu dość odważnie. Zdecydowali się bowiem zmodyfikować oryginalną historię głównego bohatera i tego, jak znalazł się w domu Jona i stał się codziennym towarzyszem jego życia. Garfield jest tu więc sierotą porzuconą na ulicy, a pojawienie się w jego życiu niewidzianego od lat ojca - ulicznego dachowca Vica - staje się motorem napędowym ekranowej historii. Ta zresztą także jest daleka od tego, co dzieje się na kartach komiksów.

Film Marka Dindala to kino akcji dla młodego widza sprawnie ogrywające znane schematy. Garfield wraz ze Vicem oraz psem Jonem zostają zmuszeni do dokonania napadu na... mleczną fermę. Ten swoisty "skok na bank" i kradzież cysterny z mlekiem ma umożliwić ojcu bohatera spłatę starych długów wobec dawnej przyjaciółki, a dziś kociej ganguski Jinx... Jak można się domyślić misterny plan napadu spali na panewce, a bohaterów czekać będą różnego rodzaju wyzwania i coraz większe tarapaty. Akcja goni akcję, a widownia bombardowana jest gagami, którym jednak przyświeca szlachetny cel - zbliżenie do siebie Garfielda i jego odnalezionego ojca.

Ekranowy rollercoaster i kino zdecydowanie niepoprawne

Trwający blisko sto minut film to ekranowy rollercoaster mający szanse spodobać się młodej widowni, która nie będzie kręcić nosem na odstępstwa od oryginału i fabularne uproszczenia. Dorośli zaś powinni docenić prorodzinny charakter i przesłanie opowiadanej historii, jej empatyczny wydźwięk doprawiony łagodnym, pozbawionym niestety komiksowego pazura, humorem, który na szczęście zawiera parę mrugnięć okiem w kierunku dojrzalszych odbiorców.

Z drugiej strony "Garfield" to kino zdecydowanie niepoprawne, jak na dzisiejsze standardy. Jego twórcy nawet nie zadali sobie trudu, by spróbować przejść słynny Test Bechdel dotyczący obecności kobiet w treściach kultury. Film Marka Dindala to typowo męska przygoda, w której dwie główne postaci kobiece są antagonistkami o dość paskudnych cechach charakteru. Trzecia zaś pełni rolę podręcznikowej "księżniczki", której uwolnienie jest jednym z celów męskich bohaterów.

To wszystko plus miejscami nachalny product placement oraz ewidentne promowanie niezdrowego stylu życia to elementy, które mogą, a być może nawet powinny uruchomić ostrzegawczą lampkę w głowach części współczesnych rodziców. Mogą być prawie pewni, że po seansie ich dzieci niekoniecznie będą marzyć o posiadaniu kota, ale z pewnością mogą domagać się dużych ilości pizzy i lasagne.

"Garfield" to, w przeciwieństwie do animacji Pixara czy Disneya, produkcja pozbawiona większych artystycznych ambicji. Z pewnością jednak obliczona na wywołanie kolejnej fali garfieldomanii. A że premierę zaplanowano w bezpośrednim sąsiedztwie Dnia Dziecka, to plan ten ma ogromną szansę powodzenia.

6/10

"Garfield", reż. Mark Dindal, USA 2024, dystrybucja: UIP, premiera kinowa: 31 maja 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Garfield (2024)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy