"Komedianci debiutanci": Więzienna trupa teatralna [recenzja]

Kadr z filmu "Komedianci debiutanci" /Galapagos Films /materiały prasowe

Czy może być lepsza trupa teatralna do wystawienia "Czekając na Godota" niż grupa więźniów, którzy czekają na wyjście na wolność? "Komedianci debiutanci" przywołują na ekranie autentyczną historię sprzed lat i udowadniają, że nie trzeba trafić za kratki, żeby poczuć więź z postaciami stworzonymi w latach 50. XX wieku przez Samuela Becketta.

"Nieobecność, oczekiwanie, totalna pustka, bezczynność, to codzienność bohaterów Becketta i więźniów, których jego tekst poruszył. To jest także najsłynniejsza współczesna sztuka, której tytuł tak trafnie odzwierciedla niezwykle prostą fabułę" - mówi reżyser i współautor scenariusza "Komediantów debiutantów" Emmanuel Courcol. Do stworzenia komedii uhonorowanej Europejską Nagrodą Filmową i wybranej do oficjalnej selekcji festiwalu w Cannes zainspirowały go prawdziwe wydarzenia.

Reklama

W 1985 roku szwedzki aktor i reżyser Jan Jönson na zaproszenie naczelnika więzienia Kumla o zaostrzonym rygorze wystąpił przed osadzonymi z monologiem "The Man himself" Alana Drury'ego. Słowa monodramu tak bardzo poruszyły więźniów, że jeden z nich poprosił artystę o "nauczenie go teatru". "Podczas pokazu widziałem te wszystkie twarze dookoła, tych dziwnych, siedzących przede mną widzów. I w środku monologu zacząłem myśleć o 'Czekając na Godota'" - wspomina Jönson. "Uświadomiłem sobie, że otaczają mnie właśnie postacie z Becketta" - dodaje. Krótkie spotkanie i kilka słów zaowocowały znacznie większą przygodą, która odmieniła życie wszystkich uczestników, w tym głównego sprawcy zamieszania.

Za zgodą kierownictwa placówki penitencjarnej, Jan Jönson zaczął spotykać się ze skazańcami. "'Czekając na Godota' to nie jest jakaś sztuka. To mój pamiętnik" - usłyszał od jednego z nich. Spośród 20 zainteresowanych pięciu zostało wybranych do udziału w spektaklu, który wystawiony został w murach placówki. Z powodzeniem - tak dużym, że zrodził się pomysł występu na deskach prawdziwego teatru w Göteborgu. Sprawą zainteresował się nawet sam Beckett (zmarł w 1989 roku) i osobiście przekazał Jönsonowi zgodę na zagranie całości sztuki, a nie tylko pierwszego aktu, do którego początkowo więzienna trupa miała prawa. Wszystko zapowiadało się idealnie: trzy spektakle na deskach trzech scen. Konferencja prasowa. Bilety wyprzedane do ostatniego miejsca...

Dalsze wydarzenia wieczoru - bez spoilerów! - Samuel Becket skomentował bardzo krótko: "To najwspanialsza rzecz, jaka przydarzyła się mojej sztuce, odkąd ją napisałem". Niedługo potem Jan Jönson zaczął jeździć po więzieniach w innych częściach Szwecji i świata. Zaproszono go nawet do San Quentin, gdzie pracował z kolejną grupą osadzonych. Przygotował też własny spektakl o tym niecodziennym doświadczeniu. Aż o historii usłyszeli francuscy filmowcy.

Emmanuel Courcol nie dokumentuje jednak losów Jana Jönsona i jego podopiecznych. Opowieść przenosi na francuski grunt i do współczesnych realiów. "Szwedzkie więzienia lat 80. i zakłady karne we Francji dziś to dwa diametralnie różne światy" - uważa filmowiec. Jan zamienia się na ekranie w pełnego pasji Étienne'a, granego ze swadą przez gwiazdę francuskiej komedii Kada Merada ("Jeszcze dalej niż północ", "Pan od muzyki", "Przychodzi facet do lekarza"). Zawęża się przestrzeń czasowa, zmieniają detale. Pozostaje jednak energia, która musiała towarzyszyć Jönsonowi i jego aktorom przed laty. Są tu i dramat, i humor - delikatny, ze społecznym zacięciem, odzwierciedlający realia Francji ostatnich lat, plątaniny języków, akcentów i etnicznych korzeni.

Nie jest to jednak ten typowy francuski humor, w którym slapstick łączy się z komicznym dialogiem i odrobiną niepoprawności politycznej, co zazwyczaj skutkuje spontanicznymi wybuchami gromkiego śmiechu i wielomilionową widownią. "Komedianci debiutanci" to nie kolejny przebój Dany'ego Boona. Seans wywołuje co najwyżej delikatny półuśmiech. Ten sprawia jednak, że cały film nabiera ciepłego, życzliwego charakteru, że lubi się jego bohaterów, choć wiadomo, że każdy ma tu coś na sumieniu. Nawet sam reżyser podejmuje wyzwanie, żeby nie tyle pomóc osadzonym, co raczej samemu sobie.

W tym, mogącym inspirować i przynosić otuchę, klasycznie i pewnie poprowadzonym reżysersko i aktorsko spotkaniu brutalności i poezji, dzikości i delikatności, "Komedianci debiutanci" jednak się nie zamykają. Zdjęcia do filmu odbyły się jesienią 2019 roku. Wtedy nikt jeszcze nie mógł wiedzieć, że kilka miesięcy później wszyscy poczujemy się tak samo jak więźniowie, których Beckett ma odmienić na lepsze, że sami trafimy do więzienia lockdownów, których końca nie widać. Nie po raz pierwszy jednak wielka sztuka okazuje się ponadczasowa.

6/10

"Komedianci debiutanci" (Un triomphe), reż. Emmanuel Courcol, Francja 2020, dystrybutor: Galapagos Films, premiera kinowa: 8 października 2021 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Komedianci debiutanci
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy