"Kolekcja sukienek" [recenzja]: Spotkania

Reżyserka Marzena Więcek gra też w "Kolekcji sukienek" jedną z głównych ról /materiały dystrybutora

"Kolekcja sukienek" to filmowy eksperyment Marzeny Więcek, w którym 8 kobiet w różnym wieku opowiada o swoim życiu.

Bohaterki zostały "złapane" w sytuacjach prywatnych, najczęściej domowych. Wszystkie rozmawiają z tajemniczym nieznajomym, ot tak. Ktoś przychodzi i zadaje im pytania dotyczące ich samych. Nie ma żadnej określonej zasady wyboru bohaterek. Nie słyszymy też pytań. Każda z nich opowiada o epizodach ze swojej biografii, które wydają się im kluczowe. Wśród tematów dominują: relacje z partnerami, samotność, rodzicielstwo. Kobiety nie boją się mówić o sprawach wstydliwych, wrażliwych i nieprzyjemnych. Od choroby po przemoc seksualną i pogmatwane relacje z rodzicami - głównie z matką. Każda z tych historii wydaje się być w miarę interesującym punktem wyjścia do osobnej etiudy.

Reklama

Osobnym "materiałem" w "Kolekcji sukienek" są sceny wizyjne - fabularyzowane fragmenty, które mają korespondować z opowieściami bohaterek. Momentami wizualizują treść opowieści, innym razem mają odbijać marzenia. Najczęściej stają się kanwą do historyjki o zagubionej dziewczynce.

"Kolekcja sukienek" w reżyserii debiutantki Marzeny Więcek to produkcja, który wygląda na niedokończony projekt. Najbardziej rażą sceny wizyjne, które w żaden sposób nie uzupełniają relacji bohaterek. Wręcz przeciwnie - momentami podają je w wątpliwość albo wręcz ośmieszają. To zestawienie "gadających głów" i onirycznej, kiczowatej wizji staje się w pewnym momencie nie do zniesienia.

Trudno odwrócić się całkowicie od filmu Więcek, ponieważ w obsadzie "Kolekcji sukienek" pojawiają się takie nazwiska, jak: Dorota Stalińska, Adrianna Biedrzyńska, Marzena Trybała, czy Ewa Szykulska. Niestety, coraz rzadziej oglądamy je na ekranie. Równie dobrze film Więcek mógłby opierać się tylko na tych czterech monologach, bowiem kreacje pozostałych czterech bohaterek bledną przy pracy wyżej wymienionych.

Film Marzeny Więcek przypomina odrobinę "Trzy siostry T" Macieja Kowalewskiego (2011). W obu przypadkach mamy do czynienia z próbą "przekroczenia formy", która jest całkowicie nieudana i momentami wręcz naiwna. W przypadku filmu Kowalewskiego chodziło przynajmniej o porażkę w wizualizowaniu przedstawienia teatralnego. Przy "Kolekcji..." chodzi o symulację dokumentu, dokumentu fabularyzowanego oraz konwencji home movies.

Jeśli ktoś spodziewa się mocnego zwrotu akcji, będzie zawiedziony. Na końcu jest ON.

4/10

"Kolekcja sukienek", reż. Marzena Więcek, Polska 2016, dystrybutor: Alter Ego Pictures, premiera kinowa: 9 grudnia 2016

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kolekcja sukienek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy