​"Kobieta w oknie": M jak morderstwo [recenzja]

Amy Adams: Rola w "Kobiecie w oknie" jest jedną z najgorszych w karierze aktorki /SplashNews.com /East News

Sześciokrotnie nominowana do Oscara Amy Adams w głównej roli, mistrz kostiumowych adaptacji Joe Wright za sterami i bestseller na miarę "Zaginionej dziewczyny" Gillian Flynn. To nie mogło się nie udać. Pozornie wszystko jest na swoim miejscu: intrygująca bohaterka, mroczna tajemnica, dramatyczne morderstwo i liczone w dziesiątkach inspiracje klasycznymi thrillerami Alfreda Hitchocka. Niespodziewanie jednak ofiarą tej zbrodni okazali się... widzowie.

Prawa do powieści A.J. Finna wytwórnia Fox wykupiła przeszło rok przed publikacją. Już wtedy producenci zauważyli filmowy potencjał tej opowieści - od nawiązań do popularnego w latach 40. i 50. XX wieku nurtu noir, przez zapierające dech tempo akcji, aż po przestrzeń na kilka naprawdę wybitnych kreacji aktorskich. Skompletowali więc znakomitą ekipę - w samej obsadzie znajdziemy obok Adams takie nazwiska, jak Gary Oldman czy Julianne Moore. Niestety, mimo ich usilnych starań, wszystko to, co sprawdziło się na kartach powieści, nawet w małym stopniu nie przeniosło się na duży ekran.

Reklama

Zasadniczo ekranizację z oryginałem łączy jedynie zarys fabuły. Mamy więc straumatyzowaną psycholog dziecięcą Annę (Amy Adams), która próbuje poukładać swoje życie po rodzinnej tragedii. Kobieta cierpi na agorafobię - lęk przed otwartymi przestrzeniami, dlatego każde wyjście na zewnątrz jest dla niej walką o przetrwanie. Dłużące się popołudnia spędza na zażywaniu psychotropów i... podglądaniu przez okno nowych sąsiadów, Russellów (Gary Oldman i Julianne Moore).

Pewnego dnia zauważa coś, czego nie powinna - jest przekonana, że na jej oczach Alistair Russell zamordował swoją żonę - Jane. Problem w tym, że nikt, począwszy od wynajmującego u niej pokój Davida (Wyatt Russell), po pracującego przy śledztwie detektywa Little (Brian Tyree Henry) nie chce jej uwierzyć. Szczególnie, gdy Pan Russell pojawia się w domu Anny z nową kobietą przy boku - a ta bez ogródek podaje się za jego żonę (Jennifer Jason Leigh).

Tak rozpoczyna się gra w kotka i myszkę, w której to właśnie Annie przyjdzie rozwiązać zagadkę - oczywiście, zmagając się równocześnie z własnymi ograniczeniami. Skojarzenia z "Oknem na podwórze" Hitchocka jak najbardziej na miejscu. "Kobietę w oknie" można by wręcz nazwać nowoczesnym remakiem tego klasyka. Same ambicje jednak nie wystarczą. Brakuje tu bowiem podstawowych składników każdego filmowego dania Hitchocka - dramaturgii i napięcia.

"Kobieta w oknie" to jeden z większych paradoksów kina rozrywkowego ostatnich lat. Choć akcja filmu wydaje się gnać do przodu, tak naprawdę nie dzieje się tu nic. Przez ekran przewijają się kolejne wprowadzane pobieżnie postaci, na jaw wychodzą kolejne szokujące fakty - ale nic nie jest w stanie zabić dojmującego poczucia znużenia, które zaczyna towarzyszyć widzowi po kwadransie. Wszystko w nowym filmie Wrighta wydaje się pretensjonalne, rozdmuchane, nierzeczywiste - od niewiarygodnie zainscenizowanego morderstwa, przez płaskich jak kartka papieru bohaterów, aż po fatalne występy aktorskie. Tak, "Kobieta w oknie" to film, w którym nawet takie osobowości jak Amy Adams i Gary Oldman zaliczają jedne z najgorszych występów w karierze.

Kto jest winny? Najprawdopodobniej brutalne skróty, których scenarzysta Tracy Letts dokonał wspólnie z reżyserem. Ponad 400-stronicowa powieść, upchana w półtorej godziny filmu, zaczyna cierpieć na gigantyczne dziury logiczne, a przemyślana w detalach intryga - sypać się jak domek z kart. Czasowe ograniczenia nie są jednak żadnym usprawiedliwieniem. W końcu to właśnie Joe Wright potrafił ponad tysiącstronicową "Annę Kareninę" skutecznie zamknąć w dwugodzinnej adaptacji - a była to rzecz dużo bardziej złożona psychologicznie, niż dzieło Finna. Tu reżyserowi ewidentnie zabrakło energii, by wyciągnąć z "Kobiety w oknie" jej kryminalny potencjał i zmusztrować aktorów, gdy zaczynali zbytnio szarżować. Poza kilkoma ładnymi kadrami z ekranu bije więc pustka.

Zapewne zarówno Adams, jak i Wright zdają sobie sprawę, że na wypracowywane przez lata Oscary przyjdzie im jeszcze poczekać. Mogą jedynie mieć nadzieję, że jak najmniej członków Akademii sięgnie kiedykolwiek po ten tytuł w ich filmografii. I oby - bo zasłużyli na zdecydowanie lepszą wizytówkę swojego talentu. Reżyserowi pozostaje wręczyć z dumą inne cenne wyróżnienie: morderstwo na adaptowanej powieści wykonał wzorowo.

3/10

"Kobieta w oknie" (The Woman In The Window), reż. Joe Wright, USA 2019, dystrybutor: Netflix, premiera: 14 maja 2021

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kobieta w oknie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy