Reklama

Kiedy Michael Jackson był królem

"Boy", reż. Taika Cohen, Nowa Zelandia 2010, dystrybutor Solopan, premiera kinowa 8 października 2010 roku.

Cztery lata temu Taika Waititi vel. Taika Cohen zauroczył widzów nietypową historią miłosną "Orzeł kontra rekin". Specyficzne poczucie humoru znanego nowozelandzkiego komika, pochodzącego z plemienia Te-Whanau-a-Apanui, to siła również jego najnowszej produkcji - "Boy". Tym razem Waititi cofa się w czasie do czasów swojego dzieciństwa, cudownych lat 80., gdy Michael Jackson był królem. Nawet na końcu świata.

Rok 1984. 11 letni Maorys, Boy, mieszka na farmie ze swoją babcią, kozą i młodszym bratem o magicznych mocach (przynajmniej w jego mniemaniu). Do tego dochodzi jeszcze gromadka kuzynów i inni dość oryginalni mieszkańcy pewnej nowozelandzkiej wioski. Gdy babcia wyjeżdża na kila dni, niespodziewanie pojawia się nieobecny od wielu lat ojciec chłopca, Alamein (w tej roli sam reżyser), którego osierocony Boy, zafascynowany Michaelem Jacksonem, wyobrażał sobie jako bohatera o supermocach. Cóż, rzeczywistość okazuje się odrobinę odbiegać od jego dotychczasowych wyobrażeń. Ojcu bowiem bliżej do dużego chłopca niż superbohatera.

Reklama

Taika Waititi zasłynął w swoim czasie na ceremonii rozdania Oscarów w 2003 roku. Jego krótkometrażowy film "Two Cars, One Night" walczył o statuetkę. Gdy kamera pokazała nominowanych, okazało się, że Waititi... smacznie śpi. Oczywiście była to tylko gra, jednak pokazująca podejście reżysera "Boya" do rzeczywistości, które ujawnia się w jego kolejnych filmach. Niechęć do zadęcia, sztucznego patosu, a zamiłowanie do wyszukiwania małych czy większych absurdów w "zwyczajnej" rzeczywistości. Jego bohaterowie, z pozoru szarzy i przeciętni w swoich dziwactwach, są zarazem śmieszni i ujmujący.

Zarówno "Orzeł kontra rekin", jak i "Boy" trafiły do konkursu w Sundance, a najnowszy film Waititi odniósł ogromny sukces w Nowej Zelandii. Ponoć zarobił w rodzimych kinach więcej niż jakikolwiek dotychczasowy film nowozelandzki i w zestawieniach box office'ów wyprzedził "Alicję z krainy czarów" czy "Starcie Tytanów". Fakt, Nowozelandczycy lubią chodzić do kin na swoje filmy, ale po kilka razy tylko na naprawdę dobre.

Interesujące w filmach Waititi jest to, że choć osadzone mocno w specyfice kultury nowozelandzkiej, odwołując się do pewnych zwrotów, wydarzeń, skojarzeń czy kontekstów, potrafią dotrzeć do widowni na całym świecie. Zarówno Waititi (który pojawił się też w "Orzeł kontra rekin"), jak i jego komedie ujmują swoim urokiem osobistym i poetyką. Jako pasjonat fotografii i malarstwa bawi się warstwą wizualną filmu tak, by podbijała ona komediowe tony historii, a zarazem dopowiadała pewne szczegóły. W "Orzeł kontra rekin" wplótł animację o podróży dwóch ogryzków. W "Boy" kicz lat 80. dostarcza mu pola do zabawy kolorystyką, kostiumami i atmosferą.

Absurdalne poczucie humoru i skojarzenia, bezpretensjonalni bohaterowie jednocześnie wzruszają i rozbawiają, a zarazem opowiadają o istotnych sprawach, dotykając podstawowych emocji. Pod warstwą absurdu Waititi skrywa bowiem opowieść o potrzebie miłości, akceptacji i bliskości drugiego człowieka.

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: film | orzeł | Michael Jackson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy