Karolak, Socha, mikser i płyn do płukania ust
"Śniadanie do łóżka", reż. Krzysztof Lang, Polska 2010, dystrybutor Kino Świat, premiera kinowa 10 listopada 2010 roku.
Na ekranach kin kolejna polska komedia romantyczna, która nie grzeszy humorem i oryginalnością, irytuje zaś tandetną fabułą, papierowymi postaciami i natrętnym product placement.
Twórcy polskich komedii romantycznych po raz kolejny potwierdzają, że to władcy marionetek. Postaci grane przez Karolaka i Sochę to kukiełki, puste w środku, ładne i uśmiechnięte, czasami rozmarzone i wkurzone (i wystarczy tych emocji), lecz przede wszystkim słabej jakości - schodzi z nich farba, brakuje części, są wykonane z kiepskiego materiału. Towar made in China? Nie, made in Poland.
"Śniadanie do łóżka" to komedia kucharska, więc może zadajmy pytanie z perspektywy krytyka kulinarnego. Jaki jest przepis na kasową komedię romantyczną "made in Poland"? Po pierwsze, znaleźć sponsorów i ich logotypami powyklejać świat owych kukiełek. W filmie Langa grają nie tylko gwiazdki polskiego kina, lecz również noże, miksery, garnki, przyprawy i płyn do płukania ust. Nie wymagam, by instytucja product placement nagle przestała istnieć, przecież filmowcy nie realizują swoich jakże ambitnych wizji jedynie z kasy PISF, ale można choćby spróbować odrobinę subtelniejszych technik promocji. Po drugie, obsada zapewniająca déja-vu. Czy w każdej komedii quasi-romantycznej musi grać Karolak, bądź ewentualnie Dorociński lub Kot? Strach lodówkę otworzyć, bo jeszcze może z niej wyskoczyć jeden z wymienionych panów (albo wszyscy naraz).
Może zanim zabiorę się do tego, czego nie znoszę w dziennikarskim rzemiośle - znęcania się nad mizerią polskiego kina - kilka słów o misternej intrydze, jaką serwują nam autorzy "Śniadania do łóżka". Jest sobie Piotr (Karolak), lat na oko 39 i pół, kucharz. Facet ma zły dzień - z roboty go wylali, dziewczyna (Kuna) gzi się z Francuzem, paradującym w jego ulubionych skarpetkach. Ale przecież Polska to kraj wielkich możliwości - nasz poczciwy bohater przez przypadek staje się kucharzem -celebrytą, w międzyczasie natomiast zakochuje się w swojej stylistce, z którą wcześniej miał niegroźny wypadek rowerowo-motocyklowy.
Marta (Socha) to zadziorna dziewczyna z sąsiedztwa, samotnie wychowująca synka. Ale nie spodziewajcie się rozdzierającego dramatu rodzinnego. Nie dowiemy się nawet, dlaczego biedula jest samotna - przecież na ekranie musi pojawić się kukiełka, po co więc zanudzać widza jakimś skomplikowanym portretem (o zgrozo!) psychologicznym? Socha jedynie uśmiecha się szeroko, ewentualnie woła do wszystkich kierowców, że są ciulami, mknąc radośnie na swoim rowerku po malowniczej Warszawie.
By być razem, parka musi pokonać jakże okrutne zdarzenia losowe - wyimaginowane histerie synka (dziecko zostało potraktowane jak piąte koło u wozu, owe szlochy nawet nie zostały pokazane...) bądź pijackie wybryki zazdrosnej byłej Piotra. Uff... Koniec, żyli długo i szczęśliwie, w przeciwieństwie do widza konającego na sali, niestety nie ze śmiechu.
Scenariusz tej komedyjki pisano na kolanie. Bohaterowie "Śniadania do łóżka" są tak banalni, jak tylko da się to wyobrazić. Istna galeria stereotypów. Kolega jest od picia i doradzania w kwestiach damsko-męskich, była dziewczyna jest zawistna i puszcza się z obcokrajowcami, kolega bohaterki jest obowiązkowo homoseksualistą o gołębim sercu, zaś Piotr to równy chłop, wieczorami marzący w swoim łóżeczku o prawdziwej miłości. Tu i ówdzie zaśpiewa rzewną piosenkę Piasek... Was też mdli?
W filmie Langa nic nie jest prawdziwe, oryginalne - to grafomańska zabawa, która ma na celu jedynie dobranie się do kieszeni widzów. Całość przypomina kolejny odcinek jakiegoś serialu TVN (całość jest niewiele dłuższa, niecałe 80 minut filmu bez napisów końcowych). Slogan "niegrzeczna komedia" zastanawia cóż tak niepoprawnego znalazło się w filmie Langa. Ograne dowcipasy o gejach, "makaroniarzach", "skośnookich", "żabojadach"? A może nadmiar słów na "k" i "p" ? Żeby być sprawiedliwym, na końcu drobny plus - scenarzystom udało się włożyć w usta bohaterów kilka zabawnych tekstów, które czasami potrafią wywołać nasz uśmiech.
2/10